W sporcie Jerzy Pawłowski sięgnął szczytu. Jako szermierz zdobył 5 medali olimpijskich, w tym złoto na igrzyskach w Meksyku w 1968 roku. Siedem razy, indywidualnie lub drużynowo, zwyciężał też na mistrzostwach świata. Wcześniej jednak, już jako 23-latek, przyjął propozycję współpracy z Wojskową Służbą Wewnętrzną.
Polska lat 50. ubiegłego stulecia to był kraj zawładnięty stalinowskim terrorem. Kraj, w którym najlepiej się mieli wszelkiej maści pożyteczni idioci i komunistyczni kacykowie – typowi służbiści, ubecy bezgranicznie posłuszni komunistycznej władzy.
Reklama
Nigdzie nie było bezpiecznie. W dodatku ważnym ogniwem aparatu ucisku społecznego oprócz resortu UB były tworzone przez Sowietów organy informacyjne Wojska Polskiego. A wszechobecna propaganda sowiecka pustoszyła ludzkie umysły.
W tych ponurych dla obywateli socjalistycznego ładu czasach Jerzy Pawłowski z własnej woli został informatorem UB o pseudonimie Szczery.
Podstawy do rekrutacji
Z materiałów szefostwa kontrwywiadu Wojskowej Służby Wewnętrznej dotyczących współpracownika TW „Szczery” wynika, że Pawłowski został przez por. Pietrańca pozyskany do współpracy 26 sierpnia 1955 roku.
Podczas swojej pracy wywiadowczej przebywał w łączności z zajmującym się nieoficjalnymi współpracownikami wywodzącymi się ze środowiska żołnierskiego, ppłk. Bogutą i kpt. Kominkiem. W jego szkoleniu brał również udział mjr Bogucz.
W tamtych czasach werbując agenta, najpierw opiniowano jego osobę, po czym stopniowano tak zwane podstawy do rekrutacji. Było ich trzy: ideologiczna, moralno-psychologiczna i finansowa. Werbując Pawłowskiego, zastosowano ideologiczną, w myśl której miał pracować dla służb, bo wierzył w ład i porządek ustroju ludowej ojczyzny.
Ponieważ agentów nie werbowano tylko na jednej podstawie, w jego przypadku wykorzystano również zamiłowanie do gromadzenia pieniędzy.
Reklama
Rozpoznanie przez informatorów
Zanim rozpoczęto współpracę, dokonano rozpoznania przez ulokowanych w CWKS Warszawa informatorów. Na przykład TW „Wołga” w raporcie z 12 sierpnia 1954 roku pisał:
W rozmowie z chor. Pawłowskim Jerzym, który często wyjeżdża za granicę, pytam, jak ty się tam czujesz, odpowiada, wiesz, od chwili startu człowiek jest zdenerwowany i przygląda się swemu konkurentowi, a jak to zawsze bywa, że moja konkurencja jest na końcu zawodów i człowiek nie ma czasu nawet cokolwiek dobrze pooglądać, kiedy odnosi człowiek zwycięstwo, to spieszy do kraju i domu, by mógł ze swoją rodziną posłuchać radia o sobie.
Stąd widać, że chor. Pawłowski Jerzy jest przywiązany do swego kraju. 12.08.54 r. Podpisano »Wołga».
W podobnym tonie raportował o Pawłowskim kolejny tajny informator ulokowany w CWKS Warszawa, posługujący się pseudonimem Szpada. W jego raporcie z 28 lipca 1955 roku czytamy:
Ppor. Pawłowski Jerzy, s. Władysława, ur. 25.10.1932 r. w Warszawie, poch. robotnicze Mistrz Sportu w szermierce, utalentowany zawodnik Kadry Narodowej, pełni służbę wojskową w CWKS na etacie zawodnika.
Wyjeżdżał kilkanaście razy za granicę, w tym również do państw kapitalistycznych, rozwiódł się z żoną, pozostawiając jej dwoje dzieci, sam żyje z aktorką filmową ob. Szmigielówną. Według mego zdania do Władzy Ludowej ustosunkowany jest pozytywnie i nie stwierdziłem z jego strony wrogich wypowiedzi. Dnia 28.07.1955 r. «Szpada».
Reklama
Po treści tych krótkich meldunków z dużym prawdopodobieństwem można było stwierdzić, że Pawłowski zostanie pozytywnie zatwierdzony do współpracy ze służbami.
„Zobowiązuję się być zawsze szczerym i nigdy nie kłamać”
Chociaż decyzja o jego werbunku zapadła wcześniej i na wyższych szczeblach władz państwowych, to jednak uznano, że o wiele lepiej wyglądałoby, gdyby była to jego inicjatywa. Dlatego pracownicy służb postanowili spotkać się z nim towarzysko.
Nieśmiałe próby jego oporu złamali agenci bezpieki, obiecując pomoc w rozwiązaniu jego sprawy rozwodowej.
Podczas wspólnego spotkania ustalili, że Pawłowski podpisze zobowiązanie, pod warunkiem że służby wpłyną nieco na jego pierwszą żonę w sprawie rozwodu. Uczynił to, pisząc:
Ja Jerzy Pawłowski, syn Władysława dobrowolnie zobowiązuję się pomagać organom informacji MON w zwalczaniu wrogów Polski Ludowej, a przede wszystkim szpiegów, terrorystów i dywersantów. W stosunku do organów informacji zobowiązuję się być zawsze szczerym i nigdy nie kłamać.
O swojej współpracy z organami informacji zobowiązuję się nikomu nigdy i w żadnych okolicznościach nie mówić, nawet najbliższej rodzinie. W celu konspiracji współpracując z organami informacji, posługiwać się będę pseudonimem «Szczery».
W razie naruszenia niniejszego zobowiązania będę odpowiadał zgodnie z prawem, o czym zostałem pouczony. Podpisano Pawłowski Jerzy «Szczery». Warszawa 19.08.1955 r.
Raport z werbunku
Łatwo się domyślić, że ze spotkania, na którym Pawłowski został zwerbowany, powstał raport, w którym czytamy:
Raport o dokonanym werbunku. Zgodnie z waszą sankcją na werbunek i planem werbunku, werbując do współpracy z Organami Informacji MON w charakterze tajnego informatora na uczuciach patriotycznych ppor. Pawłowskiego Jerzego, czołowego zawodnika CWKS w szermierce, wykonałem następujące przedsięwzięcia.
Reklama
1. Kandydat na werbunek ppor. Pawłowski został umówiony osobiście, aby przyszedł do prywatnego mieszkania kolegi (faktycznie L.K.) w dniu 19.08.1955 r. na godz. 18.00, nikomu nie mówiąc. Faktycznie nikomu o tym fakcie nie mówił, gdyż go uprzedziłem, a ponadto sprawdziłem to w rozmowie.
Na umówiony czas ppor. Pawłowski zgodził się, gdzie czekaliśmy na niego wraz z zastępcą szefa Oddziału.
2. Z chwilą jego przybycia do mieszkania rozmowę zaczęliśmy prowadzić początkowo na tematy ogólne, szczególną uwagę zwróciliśmy na tematy sportowe i uzyskiwane przez niego wyniki. Ponadto w rozmowie wyjaśniliśmy jego stosunki rodzinne, a więc przyczynę rozejścia się z żoną.
Dalszy tok rozmowy prowadziliśmy w kierunku ustalenia zachowania się zawodników za granicą i ewentualnych prób werbowania naszych zawodników za granicą w państwach kapitalistycznych. Ale ppor. Pawłowski poruszał wiele ciekawych spraw, a między innymi fakt, że był namawiany do przekupienia, aby przewiózł cenne rękopisy znajdujące się w kraju.
3. Wobec tego, że przez cały czas rozmowy zachowywał patriotyczną postawę, opierając na faktach, zaproponowano mu współpracę z Organami Informacji.
Na tę propozycję zgodził się chętnie, wobec tego przyjęto od niego zobowiązanie i udzielono mu szczególnego instruktażu, szczególnie na odcinku zachowania konspiracji. Podpisując zobowiązanie, wybrał sobie pseudonim Szczery. Dnia 20.08.1955 r. Podpisano St. Ofic. Inf. Oddz. II Zarz. I – Pietraniec por.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Zupełnie inna wersja wypadków
Sam Pawłowski w sprawie swojego werbunku przytaczał zupełnie inne okoliczności. Według przedstawianej przez niego wersji współpracę ze służbami rozpoczął na skutek szantażu.
Wszystko rzekomo zaczęło się z chwilą, kiedy podjął pracę w Głównym Urzędzie Kultury Fizycznej. Wówczas miało dojść do wizyty agentów tajnych służb, którzy nagabywali go o przeszłość ojca. Konkretnie interesowało ich, czy w czasie Powstania Warszawskiego walczył w szeregach AK.
Jak opowiadał, żeby uchronić ojca przed szykanami komunistycznych władz, skłamał, wszystkiemu zaprzeczając. Co prawda według relacji Pawłowskiego ojciec miał zniszczyć swoje dokumenty, ale widniał w kartotekach, więc jego sprawa powracała.
Reklama
W tej relacji możemy dopatrzyć się pewnej nieścisłości, gdyż UB nie dysponował kartotekami, w których byłyby pełne i wiarygodne informacje o żołnierzach AK.
Rzeczywiście funkcjonariusze mieli dużo informacji, na przykład z przejętych materiałów archiwalnych (rozkazy, spisy), dużo informacji zebrali też podczas akcji ujawnieniowej, a przede wszystkim ich wiedza pochodziła z przesłuchań osób aresztowanych.
Byli jeszcze informatorzy, których wiedza była pobieżna lub całkowicie wynikała z domysłów i pomówień. Dlatego przekazywano fałszywe informacje, że ktoś na przykład był w Batalionie „Zośka”, a w rzeczywistości był żołnierzem innego oddziału albo tylko przez rodzinę był związany z tym środowiskiem.
„Zaczął mnie patriotycznie podpuszczać”
Trzeba też zwrócić uwagę na rozpowszechniane przez Pawłowskiego opowieści. Wyraźnie w nich sugerował, że został zmuszony do współpracy ze służbami przez szantaż. W Najdłuższym pojedynku pisał:
Byłem wówczas jeszcze cywilem, młodym zawodnikiem i jechałem właśnie na AWF z moim ówczesnym sportowym opiekunem, któremu ufałem i którego szanowałem. Później był on trenerem i działaczem. Dziś jest to już bardzo stary, sterany życiem człowiek i nie trzeba wymieniać jego nazwiska. Wówczas był młodym podporucznikiem albo porucznikiem.
Tak życzliwie się do mnie uśmiechał i zaczął mnie – mówiąc językiem warszawskim – patriotycznie podpuszczać, pod powstanie (w którym jako szczeniak, ale przecież uczestniczyłem). Ja oczywiście, wciąż emocjonalnie zwariowany na tle powstania i patriotyzmu, natychmiast mówiłem i mówiłem o wszystkim. I on nagle zadał to pytanie: «A tatuś nie walczył, nie był w Armii Krajowej?».
Reklama
A ja oczywiście chciałem powiedzieć natychmiast, że tak… i… zatrzymałem się nagle, zamilkłem w sposób jednoznaczny, moje opóźnione zaprzeczenie było tak ewidentnym kłamstwem, że nie można było mieć jakichkolwiek wątpliwości.
W każdym razie UB ich nie miało. Pamiętam do dziś ton, jakim zadawał to pytanie. I on pozostaje dla mnie tym, który jeśli nie sam spowodował, to zapoczątkował te wszystkie dalsze nieszczęścia w życiu moim i mojej rodziny, od początku do końca – ponieważ to wtedy stałem się obiektem zainteresowania, a potem najnikczemniejszego szantażu. Pod groźbą aresztowania mojego ojca.
Jeszcze jedno tłumaczenie
Parę lat później, udzielając wywiadu dla „Naszej Legii”, wątek szantażu przedstawił już w nieco inny sposób.
Szantaż był o tyle, że kiedy poszedłem do pracy w Głównym Urzędzie Kultury Fizycznej, przyszli do mnie oficerowie służb specjalnych MSW i zapytali się, czy mój ojciec walczył w czasie Powstania w AK. Zaskoczony pytaniem, tak gwałtownie zaprotestowałem, iż widać było gołym okiem, że jest to wierutne kłamstwo.
Wiadomo było, że walczył i był żołnierzem AK. Przy następnych rozmowach, kiedy odmówiłem współpracy, problem ojca stawał się podstawowym problemem. Co prawda ojciec zniszczył swoją legitymację, ale widniał w kartotekach. Być może potem dobraliby się do niego i, jak wielu innych żołnierzy AK, mógłby skończyć nie wiadomo gdzie.
Niełatwo przyszło mi ustąpienie służbom specjalnym, niemniej życie ojca było dla mnie cenniejsze. Chcę wyjaśnić, że nie byłem «Szczerym», mój pseudonim brzmiał «Papuga». (…)
Na moje szczęście nigdy nie musiałem i nie napisałem na nikogo donosu. Rozmawiano ze mną o szermierce, dziewczynach i przysłowiowej dupie Maryni. Na ile było to możliwe, migałem się, zresztą byli inni, bardziej skrupulatni i gorliwi.
W jednym przypadku tej niechlubnej przynależności udało mi się uratować człowieka przed agentami bezpieki, którego po latach spotkałem w Chicago.
Reklama
Niby jest w tych dwóch wypowiedziach jakaś spójność. Niemniej jednak należy zwrócić uwagę na pewną nieścisłość, która bez żadnego wyjaśnienia przemykała przez dziesiątki lat.
Chodzi o to, że tłumaczenia rodziny o AK-owskim życiorysie ojca Jerzego Pawłowskiego, Władysława, mogły budzić wątpliwości, ponieważ nie przytaczała ona żadnych dowodów na to, że bezpieka się nim interesowała. W aktach też nie ma na ten temat żadnego śladu.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Wiktora Bołby pt. Szpieg olimpijski. Od PRL-owskiego celebryty do wroga państwa numer 1 (Wydawnictwo Fronda 2022).
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.