W szczytowym momencie rozwoju starożytnego Rzymu jego stolica miała około 1,2 miliona mieszkańców. Tylko najzamożniejsi mogli pozwolić sobie na własny dom. Przytłaczająca większość ludzi była zmuszona do wynajmowania lokum w wielopiętrowych kamienicach czynszowych zwanych insulami. Warunki życia na wyższych kondygnacjach antycznych „drapaczy chmur” były wprost opłakane.
Na przełomie I i II wieku n.e. w Wiecznym Mieście wznosiło się około 30 tysięcy insuli, które zwykle posiadały od trzech do ośmiu pięter. To na jakiej mieszkało się kondygnacji doskonale oddawało zajmowaną pozycję na drabinie społecznej.
Reklama
Kamienice starożytnego Rzymu
Parter lub pierwsze piętro (użytkowany do celów mieszkaniowych w zależności od tego czy w danej insuli znajdowały się sklepy lub lokale usługowe) zajmowali najzamożniejsi. Na tych kondygnacjach lokatorzy prowadzili wygodne życie w przestronnych i jasnych pomieszczeniach. Dysponowali nawet toaletą i bieżącą wodą. Im jednak wyżej tym warunki życia stawały się coraz gorsze.
Na ostatnich piętrach gnieździli się głównie słabo opłacani pracownicy fizyczni. Zgodnie z tym, co pisze Alberto Angela w książce Jeden dzień w starożytnym Rzymie już wspinaczka na wyższe kondygnacje dawała do zrozumienia czego można się było tam spodziewać.
Ceglane schody stawały się bowiem coraz bardziej „strome, brudne i pokruszone”. Ściany klatek schodowych z kolei były „brudne, pobazgrane i poplamione”.
Wyposażenie mieszkania biednego Rzymianina
Zachowane antyczne źródła jasno sugerują również, że wiele do życzenia pozostawiała jakość powietrza. Panowała duchota, „cuchnęło stęchlizną, dymem, gotowanym godzinami jedzeniem oraz ludzkim potem”.
Reklama
Wyposażenie przeciętnego mieszkania na wyższych kondygnacjach insuli przedstawiało się bardziej niż skromnie: „Ściany w kolorze ochry bez malowideł, pośrodku stół, parę zydli, pod ścianą dwie drewniane skrzynie, na nich gliniane dzbany, mała szafka na jedzenie”. Całości „umeblowania” dopełniały rzucone bezpośrednio na podłogę sienniki.
Aby podreperować domowy budżet ubodzy starożytni Rzymianie byli zmuszeni do podnajmowania części mieszkania sublokatorom. Panował tam więc ogromny ścisk, a pomieszczenia dzielono dodatkowymi przepierzeniami i zasłonami zapewniającymi zaledwie minimum prywatności.
Najgorzej gdy padał deszcz
O ile na pierwszym piętrze z zasady w oknach znajdowały się – wykonane z matowego szkła – szyby, to biedacy mieszkający na górze nie mogli pozwolić sobie na takie luksusy. Jak podaje Alberto Angela:
Tutaj przed zimnem i deszczem chronią naciągnięte, półprzezroczyste skóry, zasłony z materiału albo drewniane okiennice. Żeby jednak wpuścić do pomieszczenia trochę światła, należy okno otworzyć i dzielnie znosić zimno i wiatr.
Reklama
Najgorzej jest, gdy pada deszcz, bo wtedy wszystko trzeba zamknąć i siedzieć w półmroku. Powszechnie używa się więc glinianych lampek oliwnych i świec z łoju, przez co mieszkania są przesiąknięte ich zapachem, a ściany i wszystkie inne powierzchnie pokrywa nalot sadzy, ze szkodą dla zdrowia i samopoczucia lokatorów.
Problemy z dostępem do wody
Osoby żyjące na wyższych piętrach insuli mogły również zapomnieć o takich udogodnieniach, jak bieżąca woda czy podłączone do kanalizacji toalety, z których mogli korzystać mieszkańcy parteru i pierwszego piętra.
Brak łatwego dostępu do wody przekładał się również na fatalny stan czystości mieszkań. Zgodnie z tym, co pisze autor książki Jeden dzień w starożytnym Rzymie:
Przyniesienie wody z ulicznej fontanny było tak dużym wysiłkiem, że mało kto marnował wodę na utrzymanie czystości. Nic więc dziwnego, że na wyższych kondygnacjach podłogi lepiły się od brudu nagromadzonego przez lata lub nawet dziesiątki lat.
Reklama
Groziło im stałe niebezpieczeństwo
Wegetacja na najwyższych piętrach starożytnej kamienicy wiązała się również ze stałym zagrożeniem życia. Z uwagi na użycie otwartego ognia w insulach wybuchały częste pożary, które łatwo mogły odciąć drogę ucieczki osobom mieszkającym na ostatnich kondygnacjach. Pisał o tym między innymi znany poeta Juwenalis:
Już trzecie piętro jest w ogniu, a ty nic o tym nie wiesz. Począwszy od parteru tłum tłoczy się i rozpycha, lecz ten, kto usmaży się ostatni, to biedak, którego od deszczu chroni tylko dachówka, gdzie rozmarzone gołębie przychodzą składać swe jaja.
Bibliografia
- Alberto Angela, Jeden dzień w starożytnym Rzymie. Życie powszednie, sekrety, ciekawostki, Czytelnik 2020.
Ilustracja tytułowa: Zachowane górne piętra insuli dell’Ara Coeli w Rzymie (Chabe01/CC BY-SA 4.0).