Maria Konopnicka miała aż pięcioro rodzeństwa. Szczególnie silna więź łączyła ją z jedynym bratem, Janem Wasiłowskim. Młody mężczyzna poległ jednak w wieku zaledwie 19 lat podczas powstania styczniowego. Poetka nigdy nie pogodziła się z tą stratą. Oto kogo obwiniała za los, który go spotkał.
W styczniu 1863 roku wybuchło kolejne powstanie, które do historii przeszło pod nazwą styczniowego. W marcu aresztowano męża przyszłej poetki [Jarosława], pod zarzutem pomocy dla powstańców i przechowywania broni.
Reklama
Konopnicka wciąż miała nadzieję
Ponieważ przeprowadzona rewizja nie potwierdziła zarzutów, Jarosław odzyskał wolność jeszcze tego samego dnia (z zachowanych listów poetki wynika, że był zatrzymany jedynie na czas rewizji), choć zapewne musiał zapłacić grzywnę, zwyczajowo nakładaną przez władze w przypadku takich podejrzeń.
Marię całe to zamieszanie niewiele obeszło, co więcej w jej listach z tego okresu znajdziemy niewiele wzmianek o sprawach publicznych. Wydaje się, iż o wiele bardziej niż styczniowy zryw młodą mężatkę interesowały imieniny Kazimierza obchodzone w sąsiedztwie i chrzciny świeżo narodzonego dziecka sąsiadki.
Jednak powstańcza rzeczywistość boleśnie dotknęła Marię i całą jej rodzinę: 19 lutego 1863 roku w bitwie pod Krzywosądzem na Kujawach zginął jej jedyny brat, walczący w oddziale Mierosławskiego, ale wieści o tej tragedii dotarły do Konopnickich i Wasiłowskich ze znacznym opóźnieniem. Konopnicka, która była bardzo z nim zżyta, miała wciąż nadzieję, że Jan jednak ocalał.
Kiedy krótko po otrzymaniu informacji o jego tragicznej śmierci, przypadkiem wpadła w jej ręce gazeta francuska, w której znalazł się spis wszystkich Polaków studiujących na politechnice w Liège, gdzie również uczył się jej brat, Maria znalazła tam nazwisko „Wasiłowski”.
Reklama
W jej sercu pojawił się promyk nadziei, że może jej brat jednak żyje, a wiadomości o jego śmierci były skutkiem jakiejś tragicznej pomyłki. Tak pisała o tym w liście do swego ukochanego stryja: „Ale, choć nie miałam wtedy doświadczenia, miałam przeczucie, że tego promyka nadziei nie trzeba pokazywać ojcu, bo gdyby rozbudziła się w nim ta nadzieja, a potem znów zawiodła, byłoby mu straszniej jeszcze.
Smutne informacje o losie brata
Chyłkiem napisałam do owego młodego Polaka list, wpół jak do brata, wpół jak do obcego i – czekałam odpowiedzi. Jakoż nadeszła. Młodzieniec ów wyraził żal, że nie ma żadnej siostry. Donosił, że u ojca swego jest jedynakiem, dziwił się, że rodzina tego nazwiska istnieje w Królestwie i podpisał: Alfred Wasiłowski . Cóż, nadzieja umiera ostatnia…
Nie pierwsza to i nie ostatnia Polka, która wbrew zdrowemu rozsądkowi, chwyta się nikłej szansy, wierząc, że jej tragicznie zaginiony krewny, mąż lub ukochany jednak żyje. Historia naszego narodu zna aż nadto takich przypadków. Rodzina Wasiłowskich otrzymała namacalny dowód śmierci Jana – jego zakrwawioną koszulę.
Według relacji Konopnickiej, zamieszczonej w tym samym liście do stryja, Wasiłowski został ranny w obojczyk. Nie umarł od razu, a rana najprawdopodobniej nie była śmiertelna, bowiem kiedy Jana przywieziono do pobliskich Płowców żył nadal. Położono go jednak na polu, pomiędzy ciałami zabitych i rannych, a któryś z okolicznych chłopów ograbił go z ubrania i nieszczęśnik zamarzł na śmierć, leżąc nago na srogim lutowym mrozie…
Reklama
Inny uczestnik bitwy, Jan L. Borkowski, podaje inną wersję wydarzeń, zgodnie z którą „Wasiłowski Jan, brat znanej poetki Konopnickiej, także ciężko ranny, kilka dni żył jeszcze, przechowany […] u włościanina”. Jak więc było naprawdę?
Czy Maria i jej rodzina znała tylko wersję wydarzeń podaną przez pisarkę w liście do Ignacego? Czy też opowieść o nagim powstańcu, ograbionym przez jakiegoś chłopa i dogorywającym na mrozie jest kolejną konfabulacją autorki Dymu?
Oskarżycielski wiersz
Poetka nigdy nie pogodziła się z tragiczną śmiercią swego brata. W 1904 roku, a więc, kiedy była już dojrzałą kobietą i uznaną poetką, opublikowała wiersz Pod Krzywosądzem, w którym wraca do tych bolesnych wydarzeń. W utworze wyraźnie obwinia, za niepotrzebną śmierć Jana i wielu innych powstańców, ich dowódcę – Ludwika Mierosławskiego.
Nie była zresztą w tej opinii odosobniona, podobne zdanie miała większość jej rodaków. Postać Ludwika Mierosławskiego zresztą do dziś budzi wiele kontrowersji, ugruntowując jego sławę „generała przegranej sprawy”.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Iwony Kienzler pt. Maria Konopnicka. Rozwydrzona bezbożnica. Jej edycja limitowana ukazała się nakładem wydawnictwa Bellona w 2022 roku.