Kiedy przyciśnie nas bieda, kryzys i ból istnienia, na przekór wszystkiemu uciekamy w świat żartu i beztroski. Ruszamy do kabaretu, by zobaczyć jak artyści kpią w żywe oczy z tych, którzy zgotowali nam kłopoty. W kabarecie jest wszystko; piosenka, poezja i pieprzny dowcip. Nie dziwota, „kabaret” to przecież nazwa zestawu naczyń z przyprawami – sól z pieprzem, coś dla smaku. Dla każdego coś miłego.
Polski kabaret mocno się zmienił przez ponad stulecie swojego istnienia. Zaczęło się od krakowskiego „Zielonego balonika” wzorującego się na paryskich kabaretach z Montmartre’u.
Reklama
W Polsce międzywojennej kabaret przybrał formę teatrzyku, oscylującego między rewią a klasycznym kabaretem. Podstawą były: literackie teksty najwyższej próby, gwiazdorskie aktorstwo i mistrzowska konferansjerka.
Z kolei po drugiej wojnie światowej kabaret przejął rolę politycznego odgromnika – zarówno montowanego przez niepokornych twórców jak i przez władze polityczne. Na scenach kabaretowych występowała śmietanka aktorska, a cięte, złośliwe i pełne aluzyjnych treści teksty pisali znani autorzy.
Zielony Balonik. Królewskie miasto Kraków i frywolne żarciki.
Qui pro quo. Julian Tuwim, Marian Hemar i legendarna konferansjerka Fryderyka Járosy’ego.
Perskie i Morskie Oko. Eugeniusz Bodo robi z siebie małpę
Starsi Panowie. Klasa i subtelny dowcip w szarzyźnie PRL-u.
Salon Niezależnych. Wieczni protestanci.
Kabaret Dudek. Rzeczpospolita najlepszych aktorów i błyskotliwych tekściarzy.
Pod Egidą. „Więcej powietrza!” Ilu kolegów z garderoby donosiło po spektaklu na Pana Janka?
Tey. Legendarny duet Smolenia i Laskowika.
Reklama
Po odzyskaniu wolności można było mówić już wszystko i o wszystkich. Część kabareciarzy poszła do polityki, a niektórzy znani, lubiani, a niepokorni dorobili się literek TW przed nazwiskiem.