„Cały obszar, na którym byliśmy zamknięci, przypominał ogromny rynek bydła, ze skazańcami rozmieszczonymi w zagrodach i boksach” – wspomniał Michał Krupa. Po latach opisał, jak wyglądała selekcja więźniów do sowieckich łagrów.
W towarzystwie kolegów czekałem tydzień, zanim usłyszałem znajomy odgłos zwiastujący przybycie strażników, którzy po otwarciu drzwi celi wykrzykiwali nazwiska więźniów skierowanych do obozu deportacyjnego. Usłyszałem również swoje nazwisko.
Reklama
Tysiące więźniów stłoczonych jak bydło
Po smutnym pożegnaniu ze współtowarzyszami opuściłem więzienie i wraz z dwudziestoma innymi skazańcami odmaszerowałem, by dołączyć do tysięcy więźniów w moskiewskim „centrum handlu niewolnikami”. Cały obszar, na którym byliśmy zamknięci, przypominał ogromny rynek bydła, ze skazańcami rozmieszczonymi w zagrodach i boksach
Wyodrębniono trzy główne kategorie więźniów: politycznych, kryminalnych i religijnych. W ramach tych kategorii obowiązywał dalszy podział: skazanych na dziesięć, piętnaście lub dwadzieścia pięć lat. Każdego więźnia umieszczano w odpowiedniej sekcji w zależności od długości wyroku. Byłem w dziale politycznym, w kategorii dziesięcioletniej.
Centrum przypominało ogromne przedsiębiorstwo handlowe. Setki żołnierzy strzegły poszczególnych grup więźniów, a przedstawiciele różnych obozów pracy przechadzali się między boksami w poszukiwaniu siły roboczej.
Wybierali najsilniejszych i nieustannie targowali się z enkawudzistami. Tym ostatnim bardzo zależało na pozbyciu się skazańców i zrealizowaniu celów „końcowych” kreślonych przez komisarzy rządowych.
<strong>Przeczytaj też:</strong> Co trzeba było zrobić, by przetrwać w Gułagu? 10 żelaznych zasad dla kobietUpadlające doświadczenie
Niektórzy z „kupujących” domagali się możliwości zbadania więźniów, jakby byli oni końmi roboczymi. Sprawdzali mięśnie, oglądali zęby i, ogólnie rzecz biorąc, szukali wad, które mogłyby wpłynąć na długość okresu przydatności do pracy.
To była wyłącznie pokazówka. Patrząc na nas, nikt nie mógł mieć żadnych wątpliwości, że niemal wszyscy jesteśmy wychudzeni, niedożywieni i w złym stanie fizycznym. Te oględziny tylko potęgowały nasze poczucie upodlenia.
Reklama
Więźniowie starsi, w średnim wieku i ci, którzy mieli problemy ze wzrokiem lub słuchem, trafiali do kopalń soli i węgla, gdzie średni czas przeżywalności wynosił zaledwie od trzech do czterech lat.
Tam przydzielano ich do pracy pod ziemią, bez możliwości oglądania światła dziennego. Na powierzchnię wydostaną się dopiero po śmierci, gdy ich bezwartościowe ciała zostaną wyciągnięte i pogrzebane w zbiorowym grobie.
Przeżyli tylko nieliczni
Tych, których nie wytypowano do kopalń, kierowano do pracy przy budowie linii kolejowej. Najbliższe takie obozy znajdowały się w Kotłasie, mieście położonym na drodze do Workuty. Podróż koleją do tych łagrów nie była aż tak uciążliwa i starsi więźniowie mieli większe szanse na dotarcie do nich.
Niemniej warunki pracy były tam niezwykle trudne i z wielu tysięcy zesłańców przeżyli nieliczni. Krążyły pogłoski, że więcej niewolników zginęło przy budowie tej bezkresnej magistrali kolejowej, niż ułożono na niej drewnianych podkładów pod torami.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Najliczniejszą grupę „kupujących” stanowili przedstawiciele Komisji Leśnictwa Peczora. Skrajnie surowa zima w latach 1939–1940 zebrała ogromne żniwo wśród więźniów pracujących w nieprzebytych lasach wzdłuż rzeki Peczory. Odmrożenia i niedożywienie podczas wyczerpujących zimowych miesięcy zdziesiątkowały leśne brygady i trzeba było je odtworzyć.
Podróż w bydlęcym wagonie
„Kupujący” wiedzieli, kogo potrzebują. Pospiesznie przechodzili od boksu do boksu w poszukiwaniu młodych więźniów, którzy wyglądali na silnych i sprawnych. Wybranych natychmiast zabierano, oficjalnie ostemplowywano dużym zielonym „L” – pierwszą literą nazwy zarządu lasów Lespromcos. Byłem jednym z trzystu więźniów wyznaczonych do tej pracy.
Najpierw jednak musieliśmy czekać, aż wagony do przewozu bydła zabiorą nas w koszmarną podróż na północ do łagru Peczora. Przybywały codziennie, pakowano do nich ludzi i z takim ładunkiem wyruszały w drogę powrotną.
Na swoją kolej czekałem cztery dni. Oprócz trzystu skazańców wywożonych nad Peczorę czekali również więźniowie ekspediowani do innych łagrów.
Reklama
Źródło:
Tekst stanowi fragment wspomnień Michała Krupy zatytułowanych Płytkie groby na Syberii . Ukazały się one w Polsce w 2020 roku, nakładem Domu Wydawniczego Rebis.
Polecamy
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
2 komentarze