Bolesław Prus skrzętnie chronił szczegóły swego życia prywatnego. Tadeusz Boy-Żeleński twierdził nawet, że „Prus nie ma biografii”. Dlatego, gdy wreszcie ujawniono drażliwe szczegóły z życiorysu autora Lalki, rozgorzała burzliwa dyskusja. O tym, co i w jakich okolicznościach wyszło na jaw pisze Piotr Łopuszański w książce pt. Sekrety życia pisarzy i artystów.
Do zagadkowych spraw w życiu Prusa należą szczegóły jego związku z Aliną Sacewicz, z którą miał mieć syna Jana. Pierwsza o sprawie [w latach 60. XX wieku] napisała Gabriela Pauszer-Klonowska.
Reklama
Raz sierota, innym razem syn stróżki
W środowisku polonistycznym zawrzało. Janina Kulczycka-Saloni wytoczyła ciężkie działa przeciw pisarce, w obronie której wystąpili poeta Marian Piechal, Jarosław Iwaszkiewicz i jego żona Anna, która była spokrewniona z Aliną z Jentysów Sacewiczową.
Żona Iwaszkiewicza wspominała, że w domu rodzinnym mówiło się o chłopcu Janie Boguszu, który miał być synem Bolesława Prusa i Aliny Sacewiczowej.
Chłopca oboje przedstawiali jako sierotę po Polakach z Finlandii. Alina i Aleksander zostali jego opiekunami i rodzicami chrzestnymi. Pewnego razu pytany o dziecko Prus powiedział, że to syn stróżki.
Jak się rozpoczął ten romans? Pisarz poznał znajomą swojej żony i zaczął panią doktorową adorować. Ona mu w końcu uległa. Data urodzenia chłopca (1 grudnia 1907 roku rzekomo w Finlandii, choć w metryce zapisano Warszawę) sugeruje, że romans stał się namiętny na przełomie lat 1906/1907. Gabriela Pauszer-Klonowska twierdziła, że gdy Alina wyjechała do Finlandii, „dobrze już było poznać, że zostanie matką”.
Reklama
I tu pojawia się kłopot. Nie zgadza się chronologia. Zimą 1906/1907 Aliny nie było w kraju. W czerwcu 1906 roku była przez kilka dni w Nałęczowie, po czym pod koniec roku wyjechała i powróciła dopiero latem 1907 roku. Prus nie miał więc okazji, by skonsumować romans z Aliną i zostać ojcem.
Chyba, że… Data zapisana w metryce, podobnie jak miejsce urodzenia, jest fałszywa. Gdyby Aleksander Głowacki rzeczywiście miał to dziecko z Aliną, to ojcem zostałby w wieku 60 lat.Być może prawdą jest to, co twierdziła siostra Aliny, Janina Smoleńska, że Janek jest synem ich siostry stryjecznej Aleksandry z Jentysów Bułhakowej.
Sowity spadek
Co ciekawe, w listach do kochanki Prus nadal używał formy „Szanowna Pani”. Pisarz został ojcem chrzestnym Janka, co w świetle prawa kanonicznego wyklucza jego ojcostwo. Chrzest odbył się 7 grudnia 1907 roku.
I chociaż z Aliną rozstał się około 1911 roku, to chłopcu zapisał w testamencie sporą kwotę, procent od swojego kapitału i od dochodów z praw autorskich, początkowo jedną piątą, potem jedną czwartą. Resztę zapisał żonie. Co znamienne, żaden inny chrześniak nie został przez niego tak obdarowany. Interesował się też zdrowiem dziecka i jego rozwojem.
Reklama
Było więc coś między nim a Aliną, czy nie było? Odpowiedź na to pytanie mogłyby przynieść jedynie badania genetyczne. Należałoby pobrać próbki DNA ze szczątków pisarza i porównać je z DNA Jana Bogusza (Sacewicza).
Szedł za trumną
Pisarz zmarł 19 maja 1912 roku o czwartej nad ranem w swoim domu przy ulicy Wilczej 12/14. Mieszkał na wysokim parterze w oficynie. Dziś dom ten nie istnieje. Jego ostatnie słowa brzmiały: „Umieram!”.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Lekarz stwierdził zgon wskutek pęknięcia serca. Następnego dnia setki warszawiaków, znajomych i nieznajomych, przyszło na Wilczą 12, by pożegnać autora Lalki. Drzwi do mieszkania przybrano kirem. Prus spoczywał wśród kwiatów w metalowej trumnie. Z twarzy pisarza zdjęto maskę pośmiertną.
Nabożeństwa żałobne odprawiono w kościele Świętego Aleksandra 21 i 22 maja. Pogrzeb odbył się na koszt Kasy Literackiej i Towarzystwa Literatów i Dziennikarzy, którego prezesem był Prus.
Pogrzeb stał się wielką manifestacją. Wstrzymano ruch tramwajów, dorożek i samochodów. Sklepy były pozamykane. Latarnie uliczne owinięto krepą. Warszawiacy żegnali pisarza z chodników, balkonów, a nawet z rusztowań. Kondukt ruszył sprzed kościoła Świętego Aleksandra po godzinie szesnastej i wiódł na Powązki Nowym Światem, Krakowskim Przedmieściem, Czystą, Wierzbową, przez plac Teatralny, Długą, Dziką i Powązkowską.
Przed trumną szedł biskup Antoni Szlagowski, któremu towarzyszyło czterdziestu sześciu księży. Władysław Grzelak wspominał:
Reklama
Od kościoła św. Aleksandra posuwała się z wolna nieprzejrzana rzesza, nacierając na front Udziałowej. Sprzyjała piękna wiosenna pogoda. […] Kondukt prowadzili trzej wysocy dostojnicy kościelni w asyście co najmniej pięćdziesięciu księży, odcinających się bielą komż. Za trumną postępował kwiat inteligencji polskiej.
Byli przedstawiciele arystokracji: Seweryn książę Czetwertyński, Michał książę Woroniecki, Edward hrabia Krasiński. Potem szła młodzież z warszawskich gimnazjów, aktorzy, przedstawiciele stowarzyszeń. Za trumną szedł też mały, sześcioletni chłopiec Janek Bogusz…
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Piotra Łopuszańskiego pt. Sekrety życia pisarzy i artystów. Ukazała się ona w 2023 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.