Gdańsk aż do połowy XVIII wieku stanowił najludniejsze i najbogatsze miasto Rzeczpospolitej Obojga Narodów. Jednocześnie dysponował największą siłą militarną. O tym ostatnim, rzadko podnoszonym aspekcie pisze doktor Radosław Sikora w książce pt. Dawna Rzeczpospolita na nowo odkryta.
W latach 1635–1636 w mieście przebywał Charles Ogier. Podziwiał on między innymi potężne fortyfikacje Gdańska i jego zbrojownię. O tej ostatniej, którą zwiedzał wraz z francuskim posłem w Polsce, pisał:
Reklama
[…] arsenał gdański porządnie i według reguł urządzony. Gmach to należycie zbudowany o czterech mianowicie podłużnych dachach przedzielonych długimi okapami.
Wewnątrz, w kwadratowej sali przyziemia sklepionej na kolumnach, z których każda wyciosana z jednego kamienia stoją rzędem działa wojenne ulane ze spiżu żółtego i polerowanego, a przy każdym dziale kule do niego i inny niezbędny sprzęt […].
Na wyższych piętrach widzieliśmy wszelkiego rodzaju pancerze [kirysy, a nie kolczugi] i broń, niezmierną moc pomniejszej strzelby, rusznice, muszkiety, szable, tarcze, dzidy [kopie], łócznie, dwusieczne berdysze, wszystko w największym porządku.
Nie tylko uzbrojenie
W zbrojowni tej były również narzędzia do gaszenia pożarów, jak skórzane wiadra, czy spiżowa rura, umożliwiająca oblewanie najwyższych budynków. Znalazły się tam również przyrządy astronomiczne. Jednak chyba największy podziw wzbudzały mechaniczne postacie, które już w 1616 roku widział i opisał młody Węgier Marton Csambor z Szepsi:
Reklama
Wszedłszy zaś do środka, ujrzysz trzy kukły, które, nim dotkniesz, uważać będziesz za żyjące. Ubrane są one w drogie szaty kitajkowe i sukienne niczym jakowiś rycerze. Oczy ich nigdy nie spoczywają, lecz obracają się nieustannie, budząc grozę. Kukły często głowami wstrząsają, a rękami grożą. W dłoni jedna z nich dzierży samopał, z którego byłaby mi zapewne wymierzyła w głowę, gdyby mnie od niej nie odsunięto. Kilka dni temu pewien pan polski stracił z jej ręki całą brodę. […]
Na dole jest czterech jezdnych, z których jednego obdarował swą zbroją Maurycy, książę holenderski, dwóch dalszych Bertalan Schachmann, a czwartego ubrał w swe żelaza jakiś porucznik holenderski. Każdy dźwiga w prawicy kopię. A tak są rozstawieni, że gdy puszkarz zechce, zwracają się ku sobie i krzyżują kopie, jak gdyby byli nieprzyjaciółmi.
Dwie dekady później pisał o nich Charles Ogier:
Są tam także figury zbrojnych jeźdźców, są pałuby udające piechurów, którzy straszą wchodzących mieczem im grożąc. Poruszane są one przy pomocy kółek wewnątrz nich, tak jak nasze zegary. Jest także między nimi taki muszkieter, który niespodziewanie pali ze swej rusznicy. Wszystko tam jest i dla użytku, i dla oczu ludzkich z największą dokładnością i schludnością urządzone.
Wyposażenie dla 30 tysięcy ludzi
A jeszcze kilkanaście lat później wprawiły one w zdumienie urzędnika nuncjatury Giacomo Fantuzziego:
Jest tam arsenał, czyli zbrojownia, bardzo zasobna we wszelki artyleryjski sprzęt i działa, z wszelkimi rodzajami broni, którą uzbroić można w mgnieniu oka ponad 30 tysięcy ludzi. Utrzymana jest bardzo dobrze, przy wejściu do pomieszczeń widać tam kilka posągów zbrojnych konnych i pieszych, a jeden z nich z muszkietu w górę strzela.
Reklama
Wróćmy jednak do relacji Ogiera. Francuzi zwiedzili zbrojownię 2 czerwca 1636 roku. Zaledwie kilka dni wcześniej, bo 29 maja, pokazano im Wisłoujście – fortalicję, która była jednym z najważniejszych elementów założenia obronnego miasta. Jakie wrażenia stamtąd wynieśli? Charles Ogier zanotował:
Doskonała to bez ochyby warownia, pod której ochroną spokojnie leży całe miasto Gdańsk, albowiem bez zezwolenia owej fortalicji nie może nic ani Wisłą w morze spłynąć, ani z morza wpłynąć do Wisły. Otaczają tę fortalicję liczne kanały i fosy, i liczne obwałowania najdokładniej wedle przepisów nowej sztuki fortalicyjnej wykonane. Rozstawionych tam sto lub więcej dział wojennych, a mieszka wraz żonami i dziećmi tysiąc żołnierzy, których widzieliśmy w szyku stojących wraz z ich oficerami.
Francuz był zachwycony nie tylko miejscem, ale i przyjęciem, jakie im zgotowano:
Kiedyśmy wchodzili tam i potem odchodzili, trzykrotnie salwę dano z muszkietów i ognia z dwudziestu lub więcej dział. Gościł nas w końcu obficie w głębi warowni komendant winem i smakołykami, podczas czego na podwórzu zgiełk czyniły bębny i piszczałki, a w izbie grali najlepsi z całego miasta muzycy.
Imponujący Szaniec Zachodni
Nie był to bynajmniej koniec atrakcji. Gości zaprowadzono na szczyt wysokiej wieży, skąd mogli podziwiać nie tylko rozciągające się wokół krajobrazy i panoramę miasta, ale gdzie pokazano im również wydrapane przed kilku dekadami imię króla Zygmunta III Wazy. Monarcha zrobił to osobiście swym puginałem.
Reklama
Z kolei Marton Csambor w tym samym miejscu widział „imię dzielnego księcia Gabora Batorego wyryte diamentem na szkle” Jak widać, napisy typu „tu byłem…”, mają bardzo długą tradycję…
Po obejrzeniu kapliczki, kwatery pułkownika i ogródka „przy wejściu do którego indyczka wodząca pisklęta wpadła na psa naszego z takim rozmachem i zaciekłością, że gdyby jej parobek nie był odciągnął, byłaby doprawdy psu oczy wydziobała”, Francuzi rzucili okiem także na przeciwną stronę Wisły, gdzie była „druga [fortalicja, tzw. Szaniec Zachodni], która tej większej służy i podlega”.
A ponieważ: „Warownym czynią to miasto tak rzeki i morze, jak i [otaczające Gdańsk] fortalicje [bastionowe] wedle reguł zbudowane, na dole mianowicie murem kamiennym oprawione, a w górze, by i dla oczu była uciecha, ozdobione zielonymi trawnikami”, więc i nie dziw, że mogąc do ich obrony wynająć tysiące żołnierzy, a w razie czego powołać pod broń kolejne tysiące mieszczan, Gdańsk jawił się niemal miastem niezdobytym. I faktycznie oparł się tak polskiemu królowi (w 1577 r.), jak i Szwedom w czasie ich najazdów na Rzeczpospolitą w XVII i XVIII wieku.
Uległ dopiero długotrwałemu oblężeniu wojsk rosyjskich w 1734 roku. Zanim jednak do tego doszło, pisano: „Miasto owo należy do najprzedniejszych w Europie, w całej owej zasię strefie [nadbałtyckiej] jest bez ochyby najprzedniejsze”.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Radosława Sikory pt. Dawna Rzeczpospolita na nowo odkryta (Zona Zero 2025). Dostępna z autografem w przedsprzedaży.