W życiu galicyjskich chłopów przesądy odgrywały ogromną rolę. Mieszkańcy podkrakowskich wsi żyjący nieco ponad 100 lat temu ufali w rzeczy, które dzisiaj aż trudno pojąć. Doskonały przykład stanowi „skarb”, który uważano za „najdroższy” przedmiot w Targowiskach nad Rabą.
W czasach, gdy chłopi żywili się tym, co zebrali z własnego pola lub wyhodowali w zagrodzie gradobicie było jedną z największych klęsk, jakie mogły spaść na mieszkańców wsi. Zniszczone plony oznaczały nie tylko utratę zarobku, ale przede wszystkim widmo głodu.
Reklama
Dzwonki na chmury
Na małopolskiej wsi bardzo długo wierzono, że bicie kościelnych dzwonów może odpędzić burzę. Rzecz jasna wysoka dzwonnica co najwyżej przyciągała pioruny, chłopi wiedzieli jednak swoje.
Przykładowo kilkadziesiąt kilometrów na wschód od Krakowa włościanie byli przekonani, że istnieją specjalne „dzwonki na chmury”. O tym osobliwym przesądzie pisał Jan Świętek w wydanej w 1893 roku książce Lud nadrabski, od Gdowa po Bochnię.
We wsiach: Książnicach, Targowisku, Stanisławicach, Siedlcu znajdują się dzwonki na chmury, którym przypisują Nadrabianie szczególniejszą moc rozpędzania wszelkich nawałnic i oddalania gradów od tych wsi, a nawet sąsiednich, do pewnej granicy.
Dzwonnik jednak powinien pilnować, aby w porę przed zbliżaniem się chmury gradowej dzwonił; inaczej chmura przejdzie granicę, a wtenczas już dzwonienie nie przyda się na nic. Stąd też, jeżeli którą z tych wsi nawiedzi grad, cała wina przeważnie spoczywa na dzwonniku.
Chłop wyznaczony na dzwonnika musiał pilnować tego, co działo się na niebie od „pierwszych grzmotów na wiosnę” aż do późnej jesieni. Na jego pensję płaconą w naturze składała się zaś cała gromada.
Reklama
„Najdroższy skarb gminny”
Po Wielkanocy dzwonnik chodził po domach i zbierał po jajku oraz miarce zboża (nieco ponad 15 litrów). Z kolei w czasie adwentu od bogatszych chłopów inkasował po dwa garnce (ponad 7,5 litra) zboża: żyta, pszenicy lub jęczmienia. Biedniejsi oddawali jeden garniec.
Włościanie znad Raby twierdzili, że dzwonki na chmury podarował czterem wsiom „bardzo dawno jakiś wielgi pan”. Ich „moc” miała zaś wynikać z tego, że poświęcili je jezuici po trwających nieprzerwanie przez dziewięć dni modlitwach, w trakcie których mnisi ponoć nic nie jedli ani nie pili.
Pod koniec XIX wieku zdolnych do takich poświęceń zakonników miało już nie być, dlatego:
(…) wsie, posiadające dzwonek na chmury, uważają go za prawdziwie najdroższy skarb gminny, zakazując dzwonnikowi i napominając, aby się nie poważył dzwonić w niego w czasie pożaru na gwałt i uważał, aby nikt inny w tym czasie nie popełnił tego nadużycia. Dzwonienie na gwałt w czasie pożaru sprowadza bowiem nieważność dzwonka na chmury.
Zazdrośnicy
Chłopi wierzyli, że najskuteczniejszy w odpędzaniu burz był dzwonek ze wsi Targowisko. Wieści o nim powtarzano sobie nawet w oddalonych o kilkanaście kilometrów miejscowościach.
Reklama
Taka sława miała jednak negatywne skutki. Jak czytamy w książce Lud nadrabski, od Gdowa po Bochnię:
Kilka razy też kusili się w nocy obcy „zazdrośnicy” o skradzenie tego dzwonka, lecz na próżno. Czujny dzwonnik bowiem w sam czas spostrzegł skradających się, a choć o mało życiem nie przypłacił swej wierności, zrobił krzyk: chłopi się zlecieli i odpędzili rabusiów.
Wiara w skuteczność dzwonka przetrwała wśród chłopów znad Raby co najmniej do okresu międzywojennego. Obecnie w Targowisku można oglądać odrestaurowaną zabytkową kapliczkę św. Walentego nad którą góruje mający już blisko 300 lat „nieoceniony skarb”.
Bibliografia
- Jan Świętek, Lud nadrabski, od Gdowa po Bochni, Akademia Umiejętności 1893.