Największy strajk chłopów w przedwojennej Polsce. Tysiące zatrzymanych i dziesiątki ofiar

Strona główna » Międzywojnie » Największy strajk chłopów w przedwojennej Polsce. Tysiące zatrzymanych i dziesiątki ofiar

Sanacyjne władze zupełnie nie spodziewały się takiej skali mobilizacji mieszkańców wsi. W sierpniu 1937 roku na południu kraju chłopi rozpoczęli powszechny strajk, blokując drogi oraz dowóz żywności do wielu miast. Aby złamać opór rolników sięgnięto po niezwykle brutalne metody. O tym jak przebiegał największy strajk nad Wisłą w dwudziestoleciu międzywojennym pisze Andrzej Krajewski na kartach książki Rzeczpospolita kryzysowa.

Tuż przed 4 kwietnia premier Felicjan Sławoj Składkowski został poinformowany, że Stronnictwo Ludowe oraz chłopi z Racławic i całej Małopolski pragną uczcić rocznicę sławnej bitwy z czasów insurekcji kościuszkowskiej.


Reklama


Starcia chłopów z policją w Racławicach

Fatalna pogoda sprawiła jednak, że datę patriotycznej demonstracji przesunięto na późniejszy termin. W międzyczasie Składkowski doszedł do słusznego wniosku, że ludowcy chcą w ten sposób zaprotestować przeciw rządom sanacji. Wydał więc zakaz organizowania w Racławicach manifestacji na cześć bohaterskich powstańców i naczelnika Tadeusza Kościuszki.

Mimo to 18 kwietnia do wsi ściągnęło ponad osiem tysięcy chłopów. Uprzedzona policja zawczasu otoczyła szczelnym kordonem znajdujący się nieopodal wioski kopiec Kościuszki usypany kilka lat wcześniej. Widok uzbrojonych mundurowych, w tym wielu konnych, nie przeraził demonstrantów, tylko ich rozjuszył. Chłopi ruszyli do szturmu i odbili kopiec po dwóch godzinach zaciętej walki wręcz, rekonstruując w ten sposób starcie z wojskami rosyjskimi, które odbyło się na tym samym polu 143 lata wcześniej.

Zdjęcie lotnicze z lat 30. XX wieku z widocznym kopcem w Racławicach (domena publiczna).
Zdjęcie lotnicze z lat 30. XX wieku z widocznym kopcem w Racławicach (domena publiczna).

Do tragedii doszło, gdy upojeni zwycięstwem włościanie maszerowali do Racławic. Tam nieopodal kościoła drogę zablokowały im policyjne posiłki ściągnięte na odsiecz funkcjonariuszom broniącym kopca. Policjanci, widząc tłum chłopów, zaczęli do nich strzelać, zabijając trzy osoby, a resztę zmuszając do ucieczki.

W następnych dniach aresztowano ponad 200 uczestników tej drugiej bitwy pod Racławicami. Kilku trafiło bez wyroku do Berezy Kartuskiej, 60 postawiono przed sądem. Ostatecznie wyroki skazujące nawet na dwa i pół roku więzienia dostało 48 uczestników zdarzeń.

Rząd zignorował chłopskie zagrożenie

Wydarzenia w Racławicach wywołały o wiele większy oddźwięk w całym kraju niż wcześniejsze akcje policji, w których śmierć poniosło nawet więcej osób. Na wsiach w Małopolsce wrzało. Nastroje buntu okazywały się zaraźliwe dla innych dzielnic kraju. Chłopi czekali jednak cierpliwie na moment, gdy zbiorą plony.

Rząd wiedział o tym, co się szykuje, lecz po pierwsze, pewien był swej siły, a po drugie, Stronnictwo Ludowe wydało odezwę do mieszkańców wsi, w której wzywało do zachowania spokoju i unikania przemocy. Protesty winny się odbywać jedynie pokojowo.


Reklama


„Rzeczywiście uwierzyłem tej odezwie” – twierdził potem premier Składkowski. Tak tłumaczył się prezydentowi z tego, dlaczego na początku sierpnia spakował walizki i wraz z francuską małżonką Germaine Susanne Coillot wyjechał na wakacje do Francji. „Miałem wrażenie, że po święcie żołnierza [15 sierpnia – przyp. aut.] ten strajk być może będzie ograniczony do zwykłego strajku, że przejdzie względnie spokojnie” – dodawał.

Blokowali drogi

Tymczasem 16 sierpnia 1937 r., zaraz po bardzo ważnym dla polskiej wsi święcie Matki Boskiej Zielnej, chłopi zaczęli blokować drogi dojazdowe do miast oraz ogłosili wstrzymanie do nich dostaw żywności, paraliżując od razu 12 województw. Ogromna skala strajku rolnego kompletnie zaskoczyła rządzących.

Tekst stanowi fragment książki Andrzeja Krajewskiego pt. Rzeczpospolita kryzysowa. Dwadzieścia lat spaceru po linie (Wydawnictwo Agora 2025).
Tekst stanowi fragment książki Andrzeja Krajewskiego pt. Rzeczpospolita kryzysowa. Dwadzieścia lat spaceru po linie (Wydawnictwo Agora 2025). Zamów w przedsprzedaży.

„Strajk sierpniowy objął obszar Polski zaludniony przez osiem milionów ludności wiejskiej. Coś analogicznego mogły przeżyć w swych dziejach tylko wielkie demokracje Zachodu. Dlatego też strajk sierpniowy jest wydarzeniem dziejowym na miarę światową” – pisał rok później w książce Rady i przestrogi (1918-1938) ojciec polskiej kartografii prof. Eugeniusz Romer.

Bardzo szybko obok żądań ekonomicznych, dotyczących reformy rolnej – by przeludnionym wsiom przekazać więcej gruntów znajdujących się w rękach (jak wówczas mówiono) obszarników – pojawiły się też postulaty polityczne. Chłopi domagali się rozwiązania Sejmu i Senatu, aby następnie przeprowadzić do nich uczciwe wybory na podstawie nowej ordynacji, która nie faworyzowałaby rządzących. Ponadto chcieli amnestii dla polityków skazanych w procesach brzeskich, z Witosem na czele. Ich protest zamieniał się w bunt przeciwko sanacji.


Reklama


Tymczasem premier, sprawujący jednocześnie funkcję ministra spraw wewnętrznych, nie wrócił jeszcze z wakacji, a inni liderzy obozu władzy byli zbyt zajęci nasilającą się walką o schedę po Piłsudskim, by mieć głowę do codziennego administrowania krajem. Obowiązek ten scedowano na głowę ulubieńca prezydenta Mościckiego, wicepremiera Eugeniusza Kwiatkowskiego. Jednak ów znał się przede wszystkim na gospodarce i planowaniu wielkich inwestycji. Funkcjonowania MSW nie ogarniał.

Pierwsze starcia z policją

„Władze szczebla wojewódzkiego, niemające odgórnych dyspozycji z MSW, wyrażały zgodę na odbycie zaplanowanych na 15 sierpnia zgromadzeń, informując, iż zareagują tylko w przypadku aktów terroru strajkowego” – opisuje Marek Sioma w opracowaniu Strajk chłopski w Małopolsce w ocenie rządu i „Gazety Polskiej”.

Jeden z przywódców ludowców w Małopolsce Stanisław Mierzwa (domena publiczna).
Jeden z przywódców ludowców w Małopolsce Stanisław Mierzwa (domena publiczna).

Jeszcze dwa dni później liderzy Stronnictwa Ludowego w Małopolsce – Stanisław Mierzwa i Eugeniusz Bielenin – usłyszeli podczas spotkania w krakowskim urzędzie wojewódzkim, że „władze nie myślą strajkowi przeszkadzać, możecie sobie nawet agitować za strajkiem w obrębie wsi”.

Ale na niższym szczeblu administracji poszczególni starostowie, przyzwyczajeni do tego, że ponoszą odpowiedzialność osobistą za wszystko, co się dzieje w ich powiecie, zaczynali wpadać w panikę.


Reklama


„Do pierwszych starć z policją doszło w powiecie jarosławskim, którego starosta już 17 sierpnia informował Brunona Gruszkę [działacza SL – przyp. aut.] o konsekwencjach terroru strajkowego” – pisze Marek Sioma. Interwencje policji jedynie rozwścieczyły chłopów. W odpowiedzi tworzyli oni zbrojne oddziały, aby nie tylko stawić czoła funkcjonariuszom, ale też zdobyć nad nimi przewagę.

„Bojówki odbijały aresztowanych i oblegały posterunki policji, dochodziło do manifestacyjnych przemarszów z udziałem niejednokrotnie kilku tysięcy osób. Pojawiły się pogłoski o przygotowaniach do »marszów« na siedziby władz administracyjnych” – relacjonuje Sioma. Gdy zaś starostowie czuli się zagrożeni, natychmiast zezwalali policji na użycie broni palnej. Na próżno 20 sierpnia Zarząd Okręgowy SL w Krakowie wydał odezwę wzywającą mieszkańców wsi do unikania przemocy. Chłopi nie zamierzali łatwo odpuszczać władzy, choć strzelano do nich już regularnie.

Chłopi głosują za udziałem w strajku. Przeworsk 1937 (domena publiczna).
Chłopi głosują za udziałem w strajku. Przeworsk 1937 (domena publiczna).

Policja strzelająca do chłopów

Uczestnik strajków chłopskich Jan Grębosz tak zapamiętał bitwę ze stróżami prawa w jednej z małopolskich wsi: „Nad ranem zebrali się chłopi koło kościoła. Na skrzyżowaniu dróg ustawili barykadę z drzewa przeznaczonego na budowę mostu, by odciąć drogę powrotną policji”. Starano się tym sposobem zablokować przejście oddziału wracającego z tłumienia buntu w sąsiedniej miejscowości, gdzie aresztowano wielu uczestników zamieszek. Jednak policjanci nie dali się zaskoczyć.

„Najpierw na postrach załadowali na oczach wszystkich karabiny, jak przed bitwą, a potem poszli na błonie rozganiać chłopów i usunąć przeszkodę. Z nimi szły powoli, otoczone też policją, auta z więźniami. Wtedy chłopi krzyknęli wszyscy »Hurra! Na policję!«. Zaczęto bić policjantów kamieniami i pałkami, policja biła pałkami gumowymi” – relacjonował Grębosz.


Reklama


Gdy rebelianci zdobyli w polu przewagę nad mundurowymi, funkcjonariusze otworzyli do nich ogień z karabinów. „Chłopi, zaskoczeni, widząc rannych i zabitych, zaczęli uciekać. Ale i w uciekających strzelano, a policja wybierała najlepszych ludowców” – odnotował Grębosz.

Próbujący zapanować nad sytuacją w małopolskim Stronnictwie Ludowym Stanisław Mierzwa notował w dzienniku: „Przez 10 dni urzędowania cały dzień w Redakcji [»Piasta« – przyp. aut.]. Telefon i ludzie ze wszystkich stron po wiadomości – urwanie głowy. Efekt 43 chłopów zabitych. Redakcja »Piasta« zamknięta, akta zabrane, lokal opieczętowany”.

Pochód chłopów w Jarosławiu. Sierpień 1937 roku (domena publiczna).
Pochód chłopów w Jarosławiu. Sierpień 1937 roku (domena publiczna).

Wkrótce rozpoczęto aresztowania wśród kierownictwa SL. Wprawdzie Mierzwę one ominęły, lecz wielu jego partyjnych kolegów znalazło się za kratkami.

Wydarzenia w Kasince Małej

Wieś Kasinka Mała leżąca w powiecie limanowskim w swej długiej historii, począwszy od XVII wieku, zasłynęła aż trzema buntami chłopskimi. Ale dopiero ten czwarty zapamiętano jako najtragiczniejszy. Rankiem 23 sierpnia 1937 r. zjawił się w miejscowości uzbrojony oddział policji, aby odblokować drogę wiodącą do Mszany Dolnej. Chłopi postawili na niej blokadę, zajmując most na Rabie.

W ten sposób udało im się odciąć miasto od dostaw chleba i jednocześnie uniemożliwić dojazd do niego letnikom. Policjanci przepędzili ich bez trudu, ale koło południa most ponownie zablokował dużo większy tłum miejscowych. Również ich przegnano, mocno pałując. Chłopi zrewanżowali się, rzucając w funkcjonariuszy kamieniami, co zostało im zapamiętane.

„Po godz. 13:00 przyjechało ciężarowym autem 27 policjantów w rynsztunku bojowym, tj. w hełmach, dojechali do mostu. Nie zastawszy nikogo przy moście, poszli do górnej wsi aż do osiedla Michalaków” – zapisał w kronice parafialnej proboszcz Kasinki Małej ks. Władysław Bączyński.


Reklama


„Ludzie na widok policji poczęli się zwoływać, gromadzić. Wtenczas policja zaczęła się cofać i wycofała się aż po dom Łacnego między osiedlem Widziszów i Szczypków” – dodawał proboszcz. W międzyczasie nadjechał na koniu prezes miejscowego koła SL Franciszek Widzisz i próbował uspokoić chłopów oraz policjantów.

„Tłum w przekonaniu, że policji strzelać nie wolno, krzyczał, nacierał i rzucał kamieniami. Jeden z tłumu, Fr. Jakubiak, chwycił za karabin policjanta, wtedy drugi policjant uderzył go karabinem w głowę i zabił go na miejscu; potem policja dała ognia i od strzałów padło na miejscu 4, a 5 było ciężko rannych” – odnotował ksiądz Bączyński.

Kasinka Mała w współczesnym zdjęciu (Jan Majer Palikot/CC BY 4.0).
Kasinka Mała w współczesnym zdjęciu (Jan Majer Palikot/CC BY 4.0).

Policyjne kule zabiły Franciszka Widzisza, a oprócz niego zginęło na miejscu lub zmarło potem w szpitalu w Nowym Targu jeszcze siedmiu mieszkańców wsi. W sumie zginęło ich dziewięciu, ponadto w małej wiosce doliczono się ponad czterdziestu rannych.

Po tej masakrze w Kasince Małej skończyły się blokady drogi do Mszany Dolnej. „Co się działo na drugi dzień, to trudno opisać, kiedy rodziny zabitych przyszły na cmentarz, otwierano trumny” – zanotował proboszcz.


Reklama


Tragiczny bilans

Dwa dni później w Majdanie Sieniawskim niedaleko Leżajska policja zastrzeliła aż 15 stawiających jej opór chłopów. „Charakterystyczny jest fakt, iż nasilenie akcji pacyfikacyjnej przypadło na ostatni dzień strajku, albowiem władze chciały zamanifestować wobec społeczeństwa swą zdecydowaną, a jednocześnie do końca konsekwentną postawę” – pisze Marek Sioma. Jednocześnie wojewoda krakowski Michał Gnoiński i lwowski Alfred Biłyk zaczęli objeżdżać kolejne powiaty, żeby spotykać się z miejscową ludnością i tonować nastroje.

Do kraju wrócił też w końcu premier Składkowski i próbował przejąć koordynowanie akcji pacyfikacyjnej od zupełnie pogubionego wicepremiera Kwiatkowskiego. Polegało to na tym, że osobiście wydawał polecenia przez telefon wiceministrowi spraw wewnętrznych Jerzemu Paciorkowskiemu, potęgując w ten sposób chaos. Jedyne, co się wówczas władzy dobrze udało, to zablokowanie przy pomocy cenzury wszelkich informacji w prasie o chłopskim buncie.

Kopiec usypany przez chłopów w miejscu śmierci jednego z protestujących w sierpniu 1937 roku (Murades/CC BY-SA 4.0).
Kopiec usypany przez chłopów w miejscu śmierci jednego z protestujących w sierpniu 1937 roku (Murades/CC BY-SA 4.0).

„Pan tam jeździ, a my tu znów mieliśmy strzelaninę policji” – powiedział cierpko prezydent Mościcki, witając premiera Składkowskiego po powrocie z Francji i okazując mu głębokie niezadowolenie. Jednak szczęściem dla premiera zabicie łącznie 44 uczestników protestów mocno ostudziło zapał mieszkańców wsi i zniechęciło ich do podejmowania bezpośredniej walki z policją. Tymczasem rząd pomimo wygaśnięcia pod koniec sierpnia strajków chłopskich kontynuował akcję pacyfikacyjną.

Pięć tysięcy zatrzymanych chłopów

„Do tego celu zastosowano przede wszystkim areszty wobec działaczy ludowych oraz urządzano bardzo szybko rozprawy sądowe” – pisze Sioma. Zatrzymano około pięciu tysięcy uczestników protestów, z czego ponad 600 postawiono przed sądami grodzkimi lub okręgowymi. „Przygotowane pospiesznie rozprawy, przeprowadzane często bez udziału w sprawie świadków, kończyły się wyrokami skazującymi.


Reklama


Bywały jednak uniewinnienia od winy bądź z powodu braku dowodów, bądź też z powodu źle przygotowanego przez prokuraturę aktu oskarżenia, co skutkowało natychmiastowym uniewinnieniem” – opisuje Sioma. Jednocześnie organizatorów buntu ze Stronnictwa Ludowego ostro potępiała sanacyjna prasa, zrzucając na nich odpowiedzialność za liczne ofiary.

„Wiemy bowiem, że w planie ich leżało rozciągnięcie na cały kraj swej bezprzykładnej prowokacji; przygotowywali ją przez szereg tygodni, organizowali w sposób, który musiał – jako rezultat nieunikniony – przynieść rozlew krwi” – tłumaczyła czytelnikom 1 września 1937 r. prorządowa „Gazeta Polska”.

Tekst stanowi fragment książki Andrzeja Krajewskiego pt. Rzeczpospolita kryzysowa. Dwadzieścia lat spaceru po linie (Wydawnictwo Agora 2025).
Tekst stanowi fragment książki Andrzeja Krajewskiego pt. Rzeczpospolita kryzysowa. Dwadzieścia lat spaceru po linie (Wydawnictwo Agora 2025).

Tłumaczenia Składkowskiego

Choć w parlamencie dominowali sanacyjni posłowie, to skala chłopskich buntów sprawiła, że na początku grudnia premier Składkowski musiał się tłumaczyć zarówno z liczby ofiar, jak i z działań policji. Zaprezentował więc w Sejmie różne rodzaje skonfiskowanej broni, w tym kosę, i oznajmił:

Ten pan kolega, który mówił wtedy, że policja powinna była rozpraszać chłopów, uzbrojonych w takie kosy, bez strzelania, wyobraża sobie, jak by wyglądał, gdyby stanął z karabinem naprzeciw takiej kosy.


Reklama


Gdyby policja miała wtedy nie strzelać, byłaby rozbrojona i na pewno mauzery dostałyby się w ręce chłopów i to chłopów podburzonych. A wówczas nie wiadomo, jak by się ta cała operacja skończyła.

Izba poselska takie wyjaśnienie wzięła za dobrą monetę. Nikogo też nie dziwiło, że przywódców oraz działaczy Stronnictwa Ludowego gnębiono wciąż nowymi aresztowaniami i procesami, aby zniechęcić ich do aktywności politycznej. Podobnie rzecz się miała z wydaniem nakazu administracyjnego zawieszającego wydawanie najważniejszych gazet ludowców – „Piasta” i „Zielonego Sztandaru”.

Przedmioty skonfiskowane przez policję podczas strajku chłopskiego, które w sejmie prezentował Składkowski (domena publiczna).
Przedmioty skonfiskowane przez policję podczas strajku chłopskiego, które w sejmie prezentował Składkowski (domena publiczna).

Choć otwarty opór stłumiono, to raporty lokalnej administracji, regularnie słane do Warszawy, ostrzegały, że mieszkańcy wsi szczerze nienawidzą sanacji i nadal myślą o buncie. Władze Stronnictwa Ludowego planowały zaś już kolejny strajk rolny po żniwach 1938 r.

Chcąc je do tego zniechęcić, premier Składkowski otwarcie zagroził, że tym razem przeciw protestującym pośle nie tylko policję, ale też oddziały Korpusu Ochrony Pogranicza uzbrojone w karabiny maszynowe.

Źródło

Tekst stanowi fragment książki Andrzeja Krajewskiego pt. Rzeczpospolita kryzysowa. Dwadzieścia lat spaceru po linie (Wydawnictwo Agora 2025). Premiera 12 marca, ale już teraz możesz zamówić swój egzemplarz.

Książka obalająca mit dwudziestolecia

Autor
Andrzej Krajewski

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka to Życie w chłopskiej chacie (2024). Strona autora: KamilJanicki.pl.

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.