Przy okazji wielkich inwestycji budowlanych media często informują, że takie czy inne prace opóźniły się z powodu prowadzonych wykopalisk archeologicznych. Mało kto zdaje sobie jednak sprawę z tego, jak przełomowe są rezultaty ratunkowych badań, zwłaszcza na trasie dróg czy gazociągów przecinających cały kraj. Żadne inne przedsięwzięcia z ostatnich dekad nie powiększyły zasobu naszej wiedzy o zamierzchłych czasach w większym stopniu, o czym opowiada Agnieszka Krzemińska na kartach książki Grody, garnki i uczeni.
Od czasu podpisania konwencji maltańskiej o ochronie dziedzictwa archeologicznego, obowiązującej od 31 lipca 1996 roku, Polska zobowiązała się do tego, że w wypadku inwestycji budowlanej na stanowisku archeologicznym należy przeprowadzić wykopaliska, których koszty poniesie inwestor.
Reklama
Odkrycia na trasie gazociągu jamalskiego
Poligonem dla nowego, komercyjnego typu badań ratowniczych były prace prowadzone w latach dziewięćdziesiątych na trasie budowy gazociągu jamalskiego, który przecinał Polskę od Białorusi po Niemcy.
Na odcinku liczącym 680 kilometrów spod łych buldożerów archeolodzy uratowali siedemset dwadzieścia cztery stanowiska od epoki paleolitu do średniowiecza: trzysta czternaście obozowisk, osad mieszkalnych i produkcyjnych, domów i obiektów gospodarczych, kurhanów, zakładów produkcyjnych oraz dwadzieścia osiem cmentarzysk z setkami grobów. Ponieważ zabytki trafiły do magazynów muzealnych, można je dalej badać.
Autostradowy przełom w archeologii
W wypadku gazociągu za konserwacje i badania zapłaciła firma EuRoPol GAZ. Prace na autostradach opłaca państwo. Pomimo narzekań na brak pieniędzy i presję czasu archeolodzy przebadali na trasach budowy autostrad setki stanowisk (w samym 2009 roku około dwustu siedemdziesięciu), z których kilka okazało się przełomowymi dla zrozumienia przeszłości naszych ziem.
Największy rozmach miały badania w Domasławiu na obwodnicy wrocławskiej. Na obszarze 16 hektarów zlokalizowano relikty kilku osad i cmentarzysk z różnych epok.
Reklama
Największą sensacją była jednak licząca dwa i pół tysiąca grobów nekropola z czasów kultury łużyckiej, której bliżej było do rozwijającej się na zachodzie kultury halsztackiej i do cywilizacji śródziemnomorskiej niż do budujących w tym samym czasie grody biskupińskie mieszkańców Wielkopolski i Kujaw.
Równie ciekawe wielokulturowe stanowisko archeolodzy zbadali w Modlniczce na obwodnicy Krakowa. Na czterech hektarach znaleziono w ziemi sto siedemdziesiąt tysięcy zabytków, m.in. jedno z najstarszych na naszych ziemiach neolityczne cmentarzysko ciałopalne sprzed siedmiu tysięcy lat oraz osadę celtycko-germańską z pierwszych wieków naszej ery, z chatą kowala czy tkacza i cmentarzyskiem, a właściwie depozytem kości wrzuconych do bagna. Dzięki temu udało się rozwiązać tajemnicę zwyczajów pogrzebowych panujących w początkach naszej ery.
Dla zrozumienia początków polskiej państwowości najważniejsze było znalezisko w Bodzi koło Włocławka, gdzie w 2007 roku odkryto wczesnośredniowieczną nekropolę z reprezentacyjny mi grobami z przełomu X i XI stulecia, w których leżeli przedstawiciele elit rodzącego się państwa Piastów.
Ciemne strony autostradowych wykopalisk
Niestety, masowe badania, które dostarczyły nam mnóstwa nowych danych, mają swoje ciemne strony. Ośrodek Ratowniczych Badań Archeologicznych (ORBA) i Ośrodek Ochrony Dziedzictwa Archeologicznego (OODA) zlecały badania na autostradzie głównie uniwersytetom i muzeom. Ten system nie podobał się prywatnym firmom archeologicznym, które od 2006 roku zaczęły brać udział w przetargach i je wygrywać, zgadzając się na znacznie mniejsze stawki.
Reklama
Profesor Bogusław Gediga, który kierował badaniami w Domasławiu i wydał czternaście tomów publikacji o tym stanowisku, cieszy się, że pracował na autostradach jeszcze w czasach, gdy inwestorzy mieli świadomość, że wykopaliska to badania naukowe, a nie przewalanie ziemi.
Stawki, za jakie dziś prowadzi się wykopaliska, są niewystarczające, by należycie zbadać stanowisko, zakonserwować zabytki i wydać publikację. A trzeba pamiętać, że jeśli już jakieś stanowisko kopiemy, to je na zawsze niszczymy, więc przynajmniej starajmy się wyciągnąć z niego jak najwięcej informacji.
Nie ma też żadnych wątpliwości, że ich ilość i jakość są wprost proporcjonalne do wiedzy i doświadczenia badaczy, a także funduszy przeznaczonych na badania, które umożliwia ją przeprowadzanie dogłębnych analiz.
Oczywiście nie każde stanowisko na trasie autostrady ma rangę Domasławia czy Bodzi, a jeśli takie się trafia, to prace budowlane są wstrzymywane, by można je było dokładnie przekopać. Na opracowanie i wydanie publikacji często brakuje już funduszy, nie mówiąc o tym, że prywatne firmy archeologiczne w ogóle nie są zainteresowane ich wydawaniem, bo nie jest to ich rola.
Reklama
Musi przyjść nowe pokolenie?
„Archeologia po boomie autostradowym jest już zupełnie inna, bo zyskaliśmy dzięki niej zasób źródeł, którego w normalnych warunkach nie zgromadzilibyśmy przez kilkaset lat, ale ma ona też swoje patologie: wynikające z niedoinwestowania pospieszne badania po łebkach, upychanie zabytków w jakichś dziwnych miejscach, fatalne, pełne błędów i złych interpretacji znalezisk raporty z badań. Ten wadliwy system sprawił, że mnóstwo informacji tracimy” — mówi profesor Sylwester Czopek, jeden z autorów raportu podsumowującego dwadzieścia lat badań autostradowych Narodowego Instytutu Dziedzictwa z 2015 roku.
Profesor Przemysław Urbańczyk podejrzewa, że z materiałami z wykopalisk autostradowych będzie podobnie jak z tymi z czasów badań milenijnych — musi przyjść nowe pokolenie badaczy, które zajmie się interpretacją wykopanych zabytków.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Agnieszki Krzemińskiej pt. Grody, garnki i uczeni. O archeologicznych tajemnicach ziem polskich. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Literackiego w 2022 roku.
Fascynujące kulisy archeologii
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.