Niewygodne fakty o autorze „Małej syrenki”. Dlaczego wizyta Hansa Christiana Andersena wywołała taką reakcję?

Strona główna » XIX wiek » Niewygodne fakty o autorze „Małej syrenki”. Dlaczego wizyta Hansa Christiana Andersena wywołała taką reakcję?

W 1857 roku Charles Dickens skreślił krótką notkę i przyczepił ją na lustrze w pokoju gościnnym swego domu. Było na niej napisane jedynie: „Hans Christian Andersen spał w tym pokoju przez pięć tygodni, co naszej rodzinie zdawało się trwać CAŁE WIEKI!”. Napis symbolicznie kończył wielką przyjaźń między dwoma wybitnymi pisarzami, która trwała przez dekadę.

W lipcu 1847 roku Dickens był już gwiazdą na literackim firmamencie, mając na koncie takie klasyki jak Oliver Twist czy Opowieść wigilijna, które osiągnęły status bestsellerów. Wtedy też Andersen zaczął wyrabiać sobie markę poza rodzimą Danią.


Reklama


Korespondencyjna przyjaźń

Do 1837 roku ukazał się jego pierwszy zbiór baśni, który, choć na początku sprzedawał się powoli, zawierał takie klasyczne utwory jak Calineczka, Nowe szaty cesarza czy Mała syrenka. Dopiero ostatnia opowieść wydana w 1845 roku sprowadziła na niego pierwszą eksplozję międzynarodowej sławy, po której to jego popularność gwałtownie wzrosła.

Po pierwszym spotkaniu Andersen opisał Dickensa tymi słowy: „Doskonale odpowiada temu, jak go sobie wyobraziłem”. Dickens któremu pochlebstwa nigdy jakoś nie przeszkadzały, dał się oczarować młodszemu mężczyźnie i następnego dnia wręczył Andersenowi egzemplarz swej nowej książki, noszącej tytuł Karylion, z dedykacją: „Dla Hansa Christiana Andersena od przyjaciela i wielbiciela, Charlesa Dickensa, Londyn, lipiec 1847 roku”. (…)

Charles Dickens na zdjęciu wykonanym w 1858 roku (George Herbert Watkins).
Charles Dickens na zdjęciu wykonanym w 1858 roku (George Herbert Watkins).

Przez kolejnych dziewięć lat między tymi dwoma mistrzami epistolografii trwała stała wymiana korespondencji. Choć tak po prawdzie listy słane były raczej z Danii do Anglii. Andersen był pod wielkim wrażeniem kolegi po piórze, w sensie czysto platonicznym, a jego listy zawierały długie i wylewne fragmenty wychwalające geniusz Dickensa.

Andersen wysyłał również przyjacielowi nowe dzieła do oceny, a także chwalił się przed znajomymi bliską relacją z wybitnym angielskim pisarzem. Dickens czasami odpisywał, a czasami nie, bo choć uwielbiał, gdy mu przypominano o jego wspaniałości, to listy Andersena podszyte były żebraczą nutą.

Nieproszony gość

Właśnie z tego powodu historycy nie potrafią się zgodzić co do charakteru listu Dickensa wysłanego do Andersena w lipcu 1856 roku: „Przez tych dziewięć lat twoja postać nie zbladła w sercach angielskich czytelników, ale wręcz stała się wyraźniejsza i bardziej kochana”.

Jedni wierzą, że wylewny ton Dickensa brał się z poczucia winy, inni uważają jednak, że pisał to ze szczerym oddaniem. Cynicy natomiast twierdzą, że gościu po prostu robił sobie jaja.


Reklama


Nie trzeba raczej zgadywać, w którą wersję uwierzył Andersen, ale zamiast odpisywać na list bezpośrednio, autor obwieścił duńskiej prasie, że zamierza wybrać się do Anglii w bardzo konkretnym celu, a mianowicie zamierzał zobaczyć się ze swoim szanownym kolegą po piórze. Dickens dowiedział o tym zamiarze dopiero wtedy, gdy już później doniosła o niej londyńska prasa.

Andersen, chcąc uniknąć ewentualnych kłopotliwych sytuacji, napisał do Dickensa prędko z informacją: „To ty jesteś celem mojej wizyty. Pragnę przede wszystkim, abyś zostawił dla mnie maleńki kącik w swym sercu”.

ntażu i zastraszaniu.

Artykuł stanowi fragment książki Mikey'a Robinsa pt. To nie przystoi! Nieprzyzwoite nawyki znanych i szanowanych (Wydawnictwo Poznańskie 2021).
Artykuł stanowi fragment książki Mikey’a Robinsa pt. To nie przystoi! Nieprzyzwoite nawyki znanych i szanowanych (Wydawnictwo Poznańskie 2021).

Dickens przystał na to, a po tym, jak Andersen zapewnił, iż jego wizyta nie potrwa dłużej niż dwa tygodnie – prawdopodobnie znacznie krócej – ich spotkanie zaczęło się zbliżać wielkimi krokami, a niedługo potem Andersen wsiadł na parowiec do Londynu.

Problemy z porannym goleniem

I właśnie wtedy kaczątko zbrzydło do szczętu. Kilka słów obawy o nowego gościa swego domu wypsnęło się Dickensowi, kiedy ostrzegał innego przyjaciela, który również zamierzał go odwiedzić:


Reklama


Może się zdarzyć, że Hans Christian Andersen będzie nam towarzyszył, ale nie powinno ci to przeszkadzać – zwłaszcza że nie włada on żadnym językiem prócz własnego duńskiego, a i z tego chyba nie zdaje sobie sprawy.

W ciągu kilku dni Dickens będzie musiał zmienić zdanie:

Mówi po francusku jak Peter the Wild Boy, natomiast angielskim włada niczym absolwent szkoły dla głuchoniemych. Nie potrafił wymówić tytułu własnej książki Improwizator w języku włoskim, a jego tłumaczka zdaje się sugerować, że nie mówi on po duńsku!

Hans Christian Andersen (George E. Hansen)
Hans Christian Andersen (George E. Hansen)

Co smutne, wystarczyło zaledwie kilka dni tej nieszczęsnej wizyty, a atmosfera mocno się zagęściła. Andersen wyraźnie dał do zrozumienia, jak bardzo jest rozczarowany tym, że gospodarz nie zapewnił mu służącego, który wyręczyłby go w porannym goleniu.

Następnie zadał sobie wiele trudu, aby wyjaśnić Dickensowi, że jeśli służba nie mogła akurat zająć się podobną sprawą, według przyjętych w Danii zasad za poranną toaletę gościa odpowiedzialność przejmował najstarszy syn.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Przy tej okazji chciałbym donieść, że w Danii nigdy nie było podobnego zwyczaju, wedle którego należało pomóc gościowi w goleniu. (…)

Dickens zmuszony był zatem wynająć miejscowego barbera i dwukółkę, aby dopilnować, że Andersena w końcu ktoś ogoli. Rozzłościło to jednak wielkiego pisarza – i mam tu na myśli Andersena, nie Dickensa. Regularnie narzekał on, że wziąwszy pod uwagę duńskie zwyczaje, Dickens uchylał się od swoich obowiązków w tej kwestii, przez co po raz kolejny czuję się w obowiązku powtórzyć, że one nigdy nawet nie istniały!


Reklama


Problemy z londyńskimi fiakrami

A skoro już mowa o dwukółkach, Dickens relacjonował później sprawę swemu przyjacielowi, Williamowi Jerdanowi:

Ilekroć [Andersen] zjawiał się w Londynie, wikłał się w jakąś dziką potyczkę z Cabs and Sherry i wyplątywał się z niego dopiero, gdy tu wracał, po czym wycinał przeróżne wzory z papieru oraz zrywał w lasach kwiaty i układał je w bukieciki.

Londyński dorożkarz. Zdjęcie z drugiej połowy XIX wieku (John Thomson/domena publiczna).
Londyński dorożkarz. Zdjęcie z drugiej połowy XIX wieku (John Thomson/domena publiczna).

Z początku sądziłem, że „Cabs and Sherry” to jakaś firma mająca siedzibę w mieście, z którą Andersen wszedł w konflikt, aż w końcu dotarłem do poniższego akapitu pióra Dickensa:

Pewnego dnia przybył na Tavistock Square, cierpiąc najwyraźniej z powodu odcisków, które powstały w ciągu dwóch godzin. Zdawało się, że dorożkarz przywiózł go tam z miasta, jadąc nową, niedokończoną arterią prowadząca przez Clerkenwell.


Reklama


Przekonany, że fiakier zamierzał go obrabować i zabić, upchnął zegarek oraz pieniądze do butów razem ze swoim Bradshawem [rozkładem jazdy kolei], notesem, nożyczkami, scyzorykiem, książką lub dwiema, a także kilkoma listami polecającymi i różnymi innymi drobiazgami.

Rodzi to kilka pytań. Jak duże były te cholerne buty? Kim trzeba być, żeby próbować odzyskać spokój ducha po kłótni poprzez wycinanie wzorów z papieru? (Zrywanie kwiatów i aranżowanie ich w niewielkie bukiety w pewnym sensie jestem w stanie zrozumieć).

Dom Dickensa w Rochester ( Phebe Amm Hanaford/domena publiczna).
Dom Dickensa w Rochester ( Phebe Amm Hanaford/domena publiczna).

Wygląda na to, że Andersen był kłótliwym, pijanym pasażerem, którego system korzystania z komunikacji kwalifikował na czarną listę prowadzoną przez przewoźników. Zdarzyło się również, że Andersen otrzymał złą recenzję i spędził całe popołudnie, łkając w głos na trawniku przed domem Dickensa.

„Kościsty męczydusza”

Jednej nocy udał się, aby zobaczyć sztukę, w której Dickens odgrywał główną rolę. Andersen opuścił w pośpiechu teatr, ponieważ po przedstawieniu, podczas zwyczajowego soirée [wieczornego spotkania towarzyskiego], Dickens wzbudził więcej zainteresowania niż on sam.


Reklama


Nie zapominajmy również jego obietnicy, że zostanie co najwyżej dwa tygodnie! Skończyło się na tym, że żył na koszt swojego gospodarza przez ponad pięć tygodni.

Dość powiedzieć, że po jednym raczej niewinnym liście, w którym Dickens wspomina pogodę panującą podczas wizyty Andersena, Charles już nigdy więcej nie skontaktował się z Andersenem. Ostatnie słowa na jego temat padły prawdopodobnie z ust córki Dickensa, Kate, która wspominała później Andersena jako „kościstego męczyduszę”, który „przebywał tu w nieskończoność”.

Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Mikey’a Robinsa pt. To nie przystoi! Nieprzyzwoite nawyki znanych i szanowanych. Jej polskie wydanie ukazało się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.

Nieprzyzwoite nawyki znanych i szanowanych

Autor
Mikey Robins

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.