Husaria słynęła ze swej niezwykłej siły ofensywnej. Sukcesy odnoszone przez nią na nowożytnych polach bitew nie byłyby jednak możliwe bez odpowiedniej ochrony. O tym, jak sprawdzały się zbroje skrzydlatych kawalerzystów pisze Kuba Pokojski.
Zbroje noszone przez husarzy zapewniały znakomitą osłonę noszącym je rycerzom. Przed cięciami chroniły doskonale, niezwykle trudno było uszkodzić taką zbroję, jedynie nieosłonięte części ciała były narażone na obrażenia.
Reklama
Zapewniała wszechstronną ochronę
Pchnięcia również miały małą szansę, by spenetrować takie zbroje. Broń drzewcowa, zarówno kolna, jak i sieczna, też nie miała łatwej drogi, żeby przebić się przez ten typ zbroi. Płytowe elementy stanowiły również osłonę przed obrażeniami od broni obuchowej.
Oczywiście, zbroje husarskie nie były zbrojami idealnie chroniącymi przed wszystkim i zawsze, bo takie zbroje nigdy nie istniały. Jednak były absolutnie wystarczające dla noszących je rycerzy w licznych bojach i starciach wręcz.
Zbroja husarska mogła również ochronić noszącego ją rycerza od stratowania przez wrogi oddział jazdy. Jak pisał hetman Koniecpolski o pierwszym dniu bitwy pod Tczewem w 1627 roku:
Pan Starosta Kałuski ranny w rękę konia zbywszy uchodził, padł potym potrącony konmi. Kornetow [szwedzkich oddziałów jazdy] kilka Nieprzyjacielskich przezen przeszło, zbroia do szczętu zdaptac nie dopuscila. Jusz go na koniec trzai ad [-słowo nieczytelne-] prowadzili, ale cudownie od naszych odbity.
Reklama
Husarska zbroja a broń palna
Również jako ochrona przed wstrząsami i odłamkami od wybuchu, wraz z upadkiem z dużej wysokości, zbroja husarska bywała przydatna, co opisuje Kasper Niesiecki w swoim herbarzu, odnośnie do sytuacji, która przytrafiła się idącemu do pieszego szturmu 24-letniemu rotmistrzowi husarskiemu Pawłowi Sapieże w 1634 roku:
Pod Białą potem na wał szturmem idąc, z konia zsiadłszy i z całą kompanią swoją, ledwo życia nie stracił, mina albowiem od Moskwy wyrzucona, wysoko go w kirysiu w górę wyniosła, przecież go bez znacznego szwanku, znowu postawiła, ale ziemią i prochem prawie go zarzuciwszy.
Napierśniki typu anima mogły zatrzymać strzał z krótkiej broni palnej, ale często bywały bezradne wobec broni cięższej, czego opis znamy dzięki Bartoszowi Paprockiemu. Opisuje on śmierć pod Lubieszowem w 1577 roku towarzysza husarskiego Krzysztofa Zarzyckiego:
W teyże pogoni Zarzycki […] we zbroi postrzelon / którey wiele uffał / y dawał do niej strzelać z pułhaka [krótka broń palna] / ale na ten czas, gdy Bog przysłał czas żywotowi iego / [zbroja] puściła.
Reklama
Natomiast klasyczne zbroje husarskie lepiej chroniły od ognia broni palnej. Z reguły wytrzymywały trafienie z broni długiej (oczywiście nie zawsze i nie w każdym miejscu, ale wiele zależało od „szczęścia wojennego”). Jeśli kula uderzyła z większej odległości albo pod kątem, szanse na wytrzymanie przez zbroję (i niosącego ją rycerza) rosły. Podobnie zresztą jak i w dzisiejszych czasach przy kamizelkach kuloodpornych.
Zbroja uratowała Krzysztofa Sapiehę
W 1633 roku kasztelan kamieniecki Aleksander Piaseczyński został trafiony z broni palnej: „[…] p. Kamienieckiego w trzeci guz na piersiach [postrzelono], ale kula z boku przypadszy wiozła się po blachu przednim i tylko ramię stłukszy została”. Z bojów z Kozakami: „[…] y narażono nie mało [Kozaków] ale tesz y nie bez swoiey szkody, bo y samego JMP’a Krzysztopha Sapiehę mało nie zabito, w blachu przednim została kula […]”.
Nietypowa śmierć spotkała polskiego czeladnika w związku z odbiciem się wrogiej kuli od zbroi innego żołnierza w czasie bitwy pod Zbarażem w 1649 roku, co znamy z wiersza Kuczwarewicza: „W brodę zmierzono Pana Podhorodyńskiego, Aż się kula odbiwszy o zbroję onego. Trafiła pana Łady czeladnika /koni Który w dole strzegł/ Śmierci nigdzie się nie schroni”. (…)
Oczywiście nie tylko zbroje husarskie bywały odporne na trafienie z broni palnej, najlepsze i najgrubsze zbroje z Europy Zachodniej też to potrafiły. Jednak nawet najlepsza zbroja czasem „puszczała”, czego przykład mamy pod Tczewem w 1627 roku.
Reklama
Gustaw II Adolf nosił kirasjerską ciężką zbroję, która uratowała go przed pięcioma polskimi kulami, ale już nie przed szóstą, wystrzeloną z polskiego arkabuza lub muszkietu drugiego dnia bitwy, która przebiła zbroję w okolicach obojczyka i utkwiła w mięśniu kapturowym, pozostając tam do końca życia szwedzkiego władcy.
A co z kulami armatnimi?
Zdarzało się również, choć były to przypadki wyjątkowe, że zbroja husarska ochroniła noszącego ją rycerza od trafienia kulą armatnią. Im zbroja była grubsza i zacniej wykonana, tym lepiej. W 1633 roku pod Smoleńskiem husarz z chorągwi Aleksandra Gosiewskiego został trafiony kulą armatnią, ale kula ześlizgnęła się po zbroi i zgruchotała rycerzowi rękę. Niemniej przeżył.
26 września 1660 roku, jak pisał Wespazjan Kochowski: „[…] Prusinowski, towarzysz hetmana polnego [Jerzego Lubomirskiego] husarski, z armaty blachę zbroi na przedzie skruszoną miał; dziw wielki, kula ciała nie ruszyła […]”. Co więcej, ponieważ, jak pisze Leszczyński, dziura w zbroi była tak wielka, żeby ręka wcześnie się w nię skryła, uważano, że kula była z działa dość dużego.
Jak przekazuje nam Szymon Starowolski, podczas oblężenia Smoleńska w latach 1609–1611: „[Jan Wejher] Trafiony z wałów pociskiem z kolubryny, cudownie ocalał, złożywszy ślub Najświętszej Pannie Loretańskiej (co później pobożnie wykonał)”.
Reklama
W XVIII wieku ośrodkami wyrabiającymi półfabrykaty do zbroi husarskich były zakłady metalurgiczne w Samsonowie i Suchedniowie. Z elementów tych warsztaty płatnerskie w Krakowie, Lwowie i Warszawie wyrabiały zbroje dla wojska.
Podsumowując owe zagadnienia dotyczące zbroi, należy stwierdzić, że zbroja husarska w swojej rozwiniętej formie była idealnym kompromisem między wymaganą odpornością oraz mobilnością. Spełniała swoją funkcję na polu walki, chroniąc rycerzy noszących tę zbroję przed zdecydowaną większością zagrożeń. Była nadto nie tylko funkcjonalna, ale i piękna.
Źródło
Tekst stanowi fragment Wielkiej księgi husarii Kuby Pokojskiego. Ukazała się ona w 2024 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.