W chwili wybuchu Powstania Warszawskiego średnio zaledwie co dziesiąty żołnierz Armii Krajowej dysponował jakimkolwiek uzbrojeniem. Jedynie odwaga i determinacja walczących sprawiła, że zryw trwał aż 63 dni. Niezwykły przykład brawury młodej powstanki opisał w swojej relacji Stefan Rassalski „Ster”.
Rassalski w chwili wybuchu Powstania Warszawskiego miał już blisko 34 lata i dowodził plutonem Wojskowej Służby Ochrony Powstania, który walczył w rejonie Politechniki Warszawskiej.
Reklama
Czym był goliat?
W wydanej niedawno książce Warszawskie dziewczyny, kanały i gołębiarze, zawierającej fragmenty jego dzienników oraz pisane po wojnie reportaże, znajduje się wiele przykładów bohaterstwa powstańców. Bez wątpienia jednym z najbardziej zapadających w pamięć jest to czego dokonała młoda powstanka o pseudonimie „Anna”.
Rassalski nie podał kiedy dokładnie rozegrała się opisywana historia. Wiemy za to, że doszło do niej w czasie zaciętych walk na rogu ulic Poznańskiej i Nowogrodzkiej. Niemcy chcąc zniszczyć jeden z zajmowanych przez powstańców budynków postanowili wykorzystać zdalnie sterowaną samobieżną minę Sd.Kfz. 303 Goliath.
Była ona w stanie przetransportować nawet 100 kilogramów materiałów wybuchowych. Dlatego, gdyby dotarła do celu jej eksplozja najpewniej doprowadziłaby do zawalenia się narożnej kamienicy.
To z kolei umożliwiłoby Niemcom przeprowadzenie szturmu w tym rejonie. Zgodnie z tym, co pisał Rassalski:
Reklama
Wiadomo było, że goliat ma jedno czułe miejsce, które mocno uderzone lub naciśnięte, powoduje eksplozję. Niechże zatem eksploduje jak najdalej od domu! Pociski jednak chybiały, a goliat powoli forsował zagruzowaną ulicę.
Z trzeciego piętra zrzucono tuż przed nim beczkę; turlał ją więc przed sobą i posuwał się dalej. Próbował się jej pozbyć, cofał się trochę, skręcał na boki, lecz beczka toczyła się przed nim jak przylepiona. Była to scena tragikomiczna, bo załoga goliata wyraźnie wściekała się na złośliwy drewniany walec.
„Trzy-cztery ciosy i goliat się zatrzymał”
Początkowo beczka znacznie utrudniała goliatowi sforsowanie zalegającego ulicę gruzowiska. Gdy jednak po wielu manewrach pojazd znalazł się jakieś 10 metrów od celu „i miał już łatwą drogę, a beczka z przeszkody stała się z dla niego dogodną osłoną przed pociskami” wydawało się, że los budynku jest przesądzony. Wtedy „czuwająca przy barykadzie Cześka »Anna« nie wytrzymała”.
Chwyciła bagnet i przetoczyła się przez barykadę, zanim strzelcy zdążyli ją powstrzymać.
Reklama
Teraz ulicą pełzła żelazna maszyna wyładowana trotylem, a naprzeciw niej biegła mała dziewczyna. Dotarła do czołgu, prześlizgnęła się obok niego i zaczęła gwałtownie ciąć bagnetem wlokący się ze nim kabel. Trzy-cztery ciosy i goliat się zatrzymał, umilkł też warkot jego motoru.
Niemcy zobaczyli, co się stało, i skierowali huraganowy ogień na goliata, za którym kryła się skulona dziewczyna. Jej biała, jakby wycięta z papieru twarz uśmiechała się łobuzersko.
Nad nią przelatywały fale pocisków, terkotała setka karabinów – jedne chciały ją zniszczyć, drugie osłonić.
Po kilku minutach zażartej walki dziewczyna znów nie wytrzymała i jak kocica oderwała się od ziemi i przeskoczyła przez barykadę na swoje dawne miejsce.
Dowódca nie był zadowolony
„Anna”, której ewidentnie tego dnia kule się nie imały była niezwykle dumna ze swego wyczynu. Innego zdania był jej dowódca, który ją „zwymyślał”. Ona jednak nic sobie z tego nie robiła: „mrugała tylko i uśmiechała się filuternie”. Ostatecznie zrezygnowany kapitan „machnął ręką i zakończył perorę jednym lapidarnym słowem: Idiotka”.
Bibliografia
- Stefan Rassalski, Warszawskie dziewczyny, kanały i gołębiarze, Bellona 2024.