W Rzeczpospolitej Obojga Narodów wielką wagę przywiązywano do zachowania się przy stole, bo uczty i bankiety były jednym z ważniejszych elementów życia. Spotkania przyjaciół czy towarzyszy wojskowych bywały luźne i swawolne – jak biesiada Kmicicowej kompanii. Jednak uczty królewskie, magnackie czy inne oficjalne wyprawiano według ścisłych zasad.
O kolejności, w jakiej siadano przy stole, decydowała hierarchia godności i urzędów – im ktoś godniejszy, tym bliżej gospodarza. Gdy ktoś zajął cudze miejsce, mogło dojść do awantury, dlatego na bankietach bywały nawet karteczki z tytułami albo słudzy wiedzieli, gdzie usadzić gościa. Kobiety sadzano razem – zwykle po jednej stronie stołu. Czeladź i służba szlachecka dostawały jadło przy osobnych stołach.
Reklama
Czapki z głów
Czy zdejmowano nakrycia głowy? Patrząc na obraz Fransa Geffelsa Uczta w Jaworowie, przedstawiający przyjęcie wydane w letniej rezydencji polskiego władcy w 1684 roku, widzimy, że przysługiwały one najdostojniejszym.
Na malowidle w czapkach i kapeluszach są król Jan III Sobieski oraz ambasadorowie cesarski i wenecki. Reszta – w tym także kobiety – posila się z odkrytymi głowami. Wydaje się, że wszystko zależało od gospodarza i godności zaproszonych.
Być może jeśli sam pan domu odkrywał głowę, aby okazać biesiadnikom szacunek, to również i oni pozbywali się czapek, pozwalając pozostać w okryciach głowy tylko najgodniejszym, a czasem najstarszym.
Ręce czyste, kielich pełny
Przed obiadem myto ręce. W tym celu słudzy wnosili nalewki i miednice, po czym polewali wodą dłonie gości, podstawiając przyniesione naczynia; dawali też ręczniki do wytarcia.
Reklama
W czasie uczty każdy gość miał za sobą sługę, który dolewał do kielicha, a także czyścił lub zmieniał talerze po kolejnych daniach. Kogoś, kto jadł z brudnego, uważano za grubianina albo „niemieckiego wieprza”.
Jak było z tymi widelcami?
Nie znalazłem żadnych dowodów, że król Henryk Walezy dopiero w Polsce nauczył się jeść widelcem, a potem przekazał tę umiejętność Francuzom.
Jednak widelec był znany w naszym kraju od czasów królowej Bony, która przywiozła go z Włoch. We Francji jedzenie widelcem prawdopodobnie wprowadziła w połowie XVI stulecia Katarzyna Medycejska, matka Walezego.
Tyle że nad Sekwaną, w przeciwieństwie do Polski, sposób ten długo nie mógł się przyjąć. A dawni Polacy w porównaniu z Sasami czy Moskalami jadali kulturalnie.
Reklama
Jak pisze Gaspard de Tende: „Na duże przyjęcie każdy gość w Polsce przynosi ze sobą nóż, widelec i łyżkę. […] Polacy, a zwłaszcza ludzie wykwintni, jedzą w sposób bardzo przyzwoity, nie dotykają nigdy potrawy rękami. Posiadają taką wprawę w dzieleniu jadła, że potrafią kuropatwę podzielić na sześć części, nie zdejmując jej z widelca”.
Z perspektywy naszych czasów najbardziej zaskakujące jest jednak to, że sztućce należało przywieźć ze sobą, bo nie podawano ich na uczcie! Dlatego każdy szlachcic nosił tak zwane nożenki – futerał na nóż i grabki (widelec), a osobno łyżkę.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment nowej książki Jacka Komudy pt. Upadek. Jak straciliśmy Pierwszą Rzeczpospolitą (Fabryka Słów 2025).