Carska Rosja przestała istnieć z początkiem 1917 roku, gdy abdykował Mikołaj II Romanow. Ani ten fakt, ani rozstrzelanie całej carskiej rodziny w połowie kolejnego roku nie wystarczyły jednak, by przerwać działalność jednej z carskich placówek dyplomatycznych. Istniała ona aż do 1934 roku.
Najtrwalsza ambasada nieistniejącej rosyjskiej monarchii znajdowała się w Bukareszcie. Kuriozum dyplomatyczne zrodziło się na skutek konfliktu granicznego między Rumunią i bolszewickim imperium. Swoje trzy grosze dorzucił także… uparty ambasador.
Reklama
„Pogłoski w prasie nie mają znaczenia prawnego”
Szefem placówki był Stanisław hrabia Koziełł-Poklewski. Został on akredytowany w Bukareszcie dosłownie w przededniu wybuchu I wojny światowej, a do przerwania działalności nie skłonił go ani upadek władzy, której służył, ani śmierć cara, ani przejęcie przez bolszewików pełnej kontroli nad Rosją.
Dyplomata ani myślał rezygnować ze swej funkcji. Jego historię w 1932 roku przedstawił „Goniec Częstochowski”. Pismo przytoczyło argumentację, którą kierował się Koziełł-Poklewski: „ukaz carski mianujący ambasadora nie został dotychczas odwołany”.
Poza tym szef placówki w Bukareszcie utrzymywał, że informacji o śmierci cara nikt nie potwierdził, a „pogłoski w prasie nie mają znaczenia prawnego”.
Kość niezgody
Oczywiście ekscentryczne podejście Koziełł-Poklewskiego do sprawy nikogo by nie obchodziło, gdyby nie wspomniany już konflikt graniczny. Jego przyczyną było zajęcie przez Rumunów w 1918 roku Besarabii, do której rościła sobie prawa także bolszewicka Rosja.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W wyniku sporu oba państwa aż do 1934 roku nie nawiązały z sobą stosunków dyplomatycznych. To – oraz przychylność spokrewnionej z Romanowami żony rumuńskiego króla Ferdynanda I – pozwalało działać carskiej placówce jeszcze wiele lat po rewolucji.
„Tynk odpada całymi płatami”
„Działać” to zresztą słowo trochę na wyrost. Ambasada prędzej wegetowała. Półtorej dekady po upadku caratu niewiele zostało z dawnej świetności. Zgodnie z relacją częstochowskiego dziennika:
Reklama
Pozłacane sztachety przed ambasadą poczerniały ze starości, tynk odpada całymi płatami z frontu, orzeł dwugłowy nad portalem wejściowym chwieje się z każdym podmuchem wiatru i lada dzień spadnie na bruk uliczny.
Także wnętrza były w opłakanym stanie. W mieszczącym się przy ambasadzie konsulacie panował „obraz nędzy i rozpaczy, brud, kurz, pajęczyna, w kątach pokojów puste butelki po winie”.
Ponadto wszystko, co przedstawiało jakąkolwiek większą wartość, zostało już dawno sprzedane.
Paszporty nieistniejącej Rosji
Również personel placówki dyplomatycznej znacznie zredukowano. Z szesnastu osób, które pracowały tam jeszcze w 1918 roku, piętnaście lat później pozostały tylko cztery. Poza ambasadorem byli to: konsul dr Milikom, pierwszy sekretarz oraz woźny.
Reklama
Mimo wszystko w 1932 roku ambasador – który nie udzielał się już publicznie – wciąż otrzymywał „zaproszenia oficjalne na zebrania ciała dyplomatycznego lub na przyjęcia w MSZ bukaresztańskim”.
Co więcej, jak gdyby nigdy nic… wystawiał carskie paszporty! Choć mogły je otrzymać tylko osoby zdolne udowodnić swą lojalność wobec monarchii.
Persona non grata
Kres dziwacznemu reliktowi położyło dopiero – wzmiankowane już – nawiązanie w 1934 roku relacji dyplomatycznych między Rumunią a Związkiem Radzieckim. W grudniu tego roku do Bukaresztu dotarł nowy sowiecki przedstawiciel, którym był Michaił Ostrowski.
W tej sytuacji Koziełł-Poklewski, jako persona non grata, był zmuszony opuścić Rumunię. Tak zakończyła się historia skrawka carskiego imperium w Bukareszcie, które istniało przez długie siedemnaście lat po abdykacji Mikołaja II.
Reklama
Bibliografia
- Ostatnia ambasada carska. W Bukareszcie rezyduje jeszcze przedstawiciel b. rządu carskiego, „Goniec Częstochowski”, 24 czerwca 1932, s. 3.
- Bucuresti Strict Secret – Istoria unei ambasade, „Stelian-Tanase.ro”, 12 września 2012.