Po kamiennych pałacach pierwszych Piastów – wznoszonych między innym w Poznaniu, na Ostrowie Lednickim i na Wawelu w Krakowie – pozostały tylko skąpe fragmenty murów i fundamentów. Nie da się zwiedzać książęcych i królewskich domów z wczesnego średniowiecza. Wnikliwe badania historyczne i archeologiczne pozwalają jednak z wieloma szczegółami zrekonstruować jak mogły czy też powinny wyglądać wnętrza takiego palatium z X albo XI wieku.
Od lat 40. XI stulecia podstawowa rezydencja Piastów mieściła się na Wawelu. Z polecenia Kazimierza Odnowiciela wzniesiono tam nowy pałac, z parterem stanowiącym kondygnację techniczną, gdzie mieścił się specjalny system ogrzewania, oraz z jednym piętrem, na którym koncentrowało się całe życie monarszej rodziny i dworu.
Reklama
Ile pokojów miała rezydencja pierwszy Piastów na Wawelu?
Na piętro rezydencji prowadziła zapewne dyskretna, wewnętrzna klatka schodowa, przeznaczona dla służących. Oficjalni goście wchodzili jednak do rezydencji przez okazały ganek, mijając to, co historyczka architektury Klaudia Stala opisuje jako „trybunę obserwacyjną księcia i najbliższej świty”.
Potężne mury budynku miały grubość około 180 centymetrów, a użytkową powierzchnię całej głównej kondygnacji można szacować na przynajmniej 220 m2.
Archeolog Zbigniew Pianowski uważa, że znajdowała się tam tylko jedna, niepodzielona sala, lecz trudno znaleźć uzasadnienie dla takiego domysłu.
W niektórych rezydencjach cesarskich faktycznie budowano potężne, samodzielne aule, podczas gdy komnaty czy wnętrza urzędowe znajdowały się w odrębnych budynkach. Taki układ chyba szczególnie przypadł do gustu Karolowi Wielkiemu. Badania ruin rezydencji pierwszych Piastów i władców, z którymi ci wchodzili w kontakt, zdradzają jednak bardziej praktyczne rozwiązania.
Reklama
Na jednej kondygnacji mieściło się zwykle kilka pomieszczeń. Na parterach palatiów w Poznaniu, Gieczu czy na Ostrowie Lednickim wydzielono przynajmniej po cztery lub pięć odrębnych pokojów, a sala tronowa, choć najrozleglejsza, rzadko zajmowała więcej niż połowę powierzchni.
Komnata, aula, przedpokój. Przestrzeń domu Kazimierza Odnowiciela
Mogło być tak, że główne wrota wejściowe wawelskiej siedziby księcia, umieszczone pośrodku długiej ściany budynku, organizowały przestrzeń: z jednej ich strony znajdowała się aula, z drugiej – prywatne wnętrza, wraz z główną komnatą mieszkalną monarchy.
Pośrodku należałoby się jeszcze spodziewać przedpokoju, jeśli nie pełnej sieni, znanej chociażby z Poznania. Nie przetrwały żadne ślady wykończenia. Znaleziska z innych rezydencji i zagraniczne źródła pisane pozwalają się jednak domyślać, co mógł zobaczyć człowiek zaproszony do palatium Kazimierza Odnowiciela.
Rezydencja, w chwili budowy ustępująca skalą tylko wawelskiej katedrze, była zwieńczona dwuspadowym dachem, pokrytym gontem lub eleganckimi płytkami z łupku.
Chłodno latem, nieznośnie zimą
Masywne mury zapewniały dobrą izolację, przynajmniej latem działając skuteczniej od współczesnych klimatyzatorów. Większe trudności wiązały się z utrzymaniem ciepła w miesiącach zimowych.
Zbigniew Pianowski wyobraża sobie, że wawelskie palatium miało duże, półokrągłe okna, dzielone ozdobnymi filarkami. Ogółem w architekturze romańskiej dawne wąskie szczeliny okienne ustąpiły miejsca znacznie większym otworom, wpuszczającym do wnętrz światło, którego wcześniej dotkliwie brakowało. Tyle że szersze okna bardziej też narażały lokatorów na deszcz, śnieg i powiewy mroźnego wiatru.
Reklama
Nie należy sądzić, że otwory wypełniano szybami. Już starożytni Rzymianie potrafili wykonywać szklane tafle, lecz była to technika słabo dostępna we wczesnym średniowieczu i ogromnie kosztowna. Na dobrą sprawę niedobór szkła towarzyszył Europejczykom aż do rewolucji przemysłowej. Przykładowo na Zamku Królewskim w Warszawie jeszcze w połowie XVII wieku jedna z reprezentacyjnych sal miała okna wypełnione papierem.
W palatium Kazimierza Odnowiciela za namiastkę szyb mogły służyć na przykład cienkie warstwy nasączonego tłuszczem pergaminu albo połacie lnu pokryte białkiem kurzych jaj. Można się także zastanawiać, czy nie używano okiennic.
W każdym razie w okresach słoty we wnętrzach panował, jak dawniej, nieustanny półmrok. Zaradzano mu z wykorzystaniem świec, lichtarzy i wielkich, okrągłych kandelabrów podwieszonych u sufitu.
Podłogi, ściany i… ława dla oczekujących
Posadzki mogły być wyłożone drewnem. Resztki spalonej drewnianej podłogi odnaleziono chociażby na Ostrowie Lednickim. Używano też ceramiki, odpowiednika dzisiejszych płytek. Na jej fragmenty archeolodzy natrafili z kolei na grodzisku w Poznaniu.
Reklama
Nie było wprawdzie dywanów, za to chodziło się po skórach zwierzęcych. Ściany były pokryte tynkiem, ale nie tylko. Już w czasach karolińskich w pałacach chętnie używano drewnianych boazerii. Taki materiał mógł ozdabiać chociażby przedsionek XI-wiecznego Wawelu.
W pomieszczeniu stała również, jak można się domyślać, ława dla gości oczekujących na przyjęcie. Gdy nadeszła ich kolej, przybysze wstępowali do najokazalszego i najbardziej pieczołowicie ozdobionego ze wszystkich pomieszczeń.
Sala tronowa pierwszych Piastów na Wawelu
Aula książęca w rezydencji Kazimierza Odnowiciela mogła mieć około 100 m2. Przykłady innych pałaców pozwalają sądzić, że jej ściany były zdobione malowidłami, ukazującymi postacie lub wzory geometryczne.
Na uprzywilejowanym miejscu, czy nawet na podwyższeniu, stało krzesło monarchy. Jak wyjaśnia profesor Hanna Kóčka-Krenz, niekoniecznie był to tron, jaki odruchowo nasuwa się na myśl. Średniowieczne miniatury zdradzają cały wachlarz rozwiązań: „od prostych stołków bez oparcia, po krzesła z zapleckiem i podłokietnikami”.
Reklama
Najczęściej trony wykonywano z drewna, choć w użytku były też warianty metalowe. Wybitna archeolożka i znawczyni piastowskich palatiów dopowiada, że dla wygody siedziska chętnie wykładano poduchami. Z tyłu, na specjalnym drągu, wieszano natomiast zdobione tkaniny, mające tworzyć odpowiednie tło dla panującego.
Biesiady w książęcym pałacu
Już wtedy znany był obyczaj, w kolejnych wiekach zwłaszcza na zachodzie Europy doprowadzony niemalże do absurdu, zgodnie z którym mało kto miał prawo zasiadać w towarzystwie monarchy. Obowiązkiem poddanego było stać, kłaniać się lub klęczeć. Wymóg ten nie obowiązywał jednak w trakcie ucztowania.
Książęce biesiady miały niebagatelne znaczenie. Profesor Małgorzata Chorowska pisze wręcz, że właśnie ze względu na „wybitnie symboliczną rolę posiłku w ceremoniale władzy” aulę uznawano za najważniejszy punkt każdego kompleksu pałacowego.
Przed przyjęciem do sali tronowej wnoszono stoły i długie wyścielane ławy, na których wspólnie zasiadali biesiadnicy. Wiele spośród najcenniejszych przedmiotów odnajdywanych w ruinach palatiów wiąże się nie z czym innym, a z imprezami sprzed 900 czy 1000 lat. Wypada wspomnieć chociażby zdobione kubki rogowe czy piękne misy z brązu.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Pomieszczenia rezydencji, o których zwykle się nie mówi
W sąsiedztwie auli można lokować ciasne, pewnie pozbawione okien, pomieszczenie wewnętrznego skarbczyku. Tam, w najtrudniej dostępnym miejscu, książę przechowywał symbole swojej władzy, najcenniejsze ozdoby, ale też chociażby drogie naczynia wykonane ze złota i srebra.
Być może sali tronowej towarzyszył poza tym swoisty kredens, aneks, gdzie w skrzyniach trzymano codzienne przybory, konieczne dla gości i rodziny panującego. Na pewno na obszarze samego pałacu nie funkcjonowała kuchnia – biesiadnicy musieli więc liczyć się z tym, że przynoszone z zewnątrz potrawy wystygną, zanim dotrą przed ich oblicza.
Reklama
Plany znanych polskich palatiów nie uwzględniają także monarszych wychodków. Nie zaszkodzi natomiast wspomnieć, że na przykład w Château de Vincennes, późniejszym donżonie królów francuskich, ubikacja była połączona z przechowalnią precjozów. Król mógł zatem jednocześnie oddawać się fizjologicznym potrzebom i podziwiać posiadane diademy oraz pierścienie.
Prywatna komnata władcy na Wawelu
Co do prywatnej części palatium na Wawelu, niewykluczone jest, że składała się na nią tylko jedna rozległa komnata. Takie rozwiązanie stosowano w niektórych siedzibach na obszarze Niemiec.
Pokój mógł oczywiście być dzielony nie z wykorzystaniem grubych, zajmujących przestrzeń murów, ale kotar czy parawanów. Wyposażenie niewątpliwie było bogate.
Wśród typowych mebli, jakich należałoby się spodziewać w dyspozycji księcia, Hanna Kóčka-Krenz wymienia między innymi „stoliki, skrzynie na odzież, półki na drobny sprzęt i wyściełane ławki”, ale też – mniej pewne – pulpity na książki, jakie można dostrzec chociażby na średniowiecznych wyobrażeniach uczonych i ewangelistów.
Poza tym monarcha obowiązkowo posiadał okazałe łoże: dodatkowy wyznacznik statusu w czasach, gdy niemal każdy sypiał na wąskiej ławie lub na stercie siana.
Reklama
Monarsze łóżka sprzed tysiąclecia różniły się od współczesnych (i niekrólewskich) między innymi tym, że miały wysoko podniesione, nieregulowane zagłówki. Tak już się przyjęło, że we wczesnym średniowieczu przedstawiciele najwyższych elit spali w pozycji niemal półsiedzącej. I może nawet miało to uzasadnienie wobec ciągłego zagrożenia skrytobójczym atakiem.
Łóżka były przynajmniej wygodne. Dokumenty z epoki wskazują, że na wyposażeniu typowej komnaty znajdowały się zarówno materac, jak i prześcieradła czy puchowe poduszki.
****
Tekst powstał w oparciu o moją książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski.