W renesansowej Europie nikogo nie dziwiło, że władcy utrzymywali na swoich dworach alchemików. Nie inaczej było również nad Wisłą. Szczególne upodobanie do „wiedzy tajemnej” przejawiał ostatni męski przedstawiciel dynastii Jagiellonów, Zygmunt August. Fakt ten postanowiła wykorzystać grupa dworzan, pragnących zdobyć bogactwo i większy wpływ na władzę. Jedną z kluczowych ról w wielkiej mistyfikacji miał zaś odegrać pierwowzór słynnego pana Twardowskiego.
Wbrew legendom, sławny związek Zygmunta Augusta i Barbary Radziwiłłówny nie był usłany różami. Po latach król, nieszczęśliwy w kolejnym małżeństwie i coraz bardziej rozchwiany, doszedł jednak do pełnego przekonania, że właśnie litewska magnatka, zmarła w 1551 roku, była miłością jego życia.
Reklama
„Znaleziono człowieka o nazwisku Twardowski”
Zgodnie z tym co pisze Maja Iwaszkiewicz w książce pt. Sekrety alchemii „by móc jeszcze raz ujrzeć ukochaną, uciekł się nawet do nekromancji, czyli wywołania ducha”.
Nie jest znana dokładna data seansu spirytystycznego, który miał sprowadzić Barbarę Radziwiłłównę z powrotem na ziemię. Zachowane relacje są wzajemnie sprzeczne. Według Joachima Possela próbę podjęto wkrótce po śmierci królowej.
Cytowany przez Maję Iwaszkiewicz nadworny lekarz Zygmunta III Wazy pisał w 1623 roku, że ostatni męski potomek Jagiellonów:
Zwołał zewsząd do Krakowa biegłych w czarnoksięstwie, aby zadali sobie trudu i by dłużej nie był karmiony próżną nadzieją, bardzo znaczne wyznaczył nagrody. Znaleziono człowieka o nazwisku Twardowski, który zapewniał, że niezawodnie ukaże królowi Barbarę przechodzącą.
Król daje wiarę obietnicom i z największym upragnieniem wygląda naznaczonego dnia. Twardowski uprosił króla, by z krzesła, na którym siedzi, nie ruszył się, zachowując milczenie, gdyby inaczej postąpił, byłoby narażone na niebezpieczeństwo życie i dusza.
Reklama
Przy ukazaniu się [mary] było widać smutną, żałosną i jakby niesłychaną tragedię. Mało brakowało, a króla nie można by zatrzymać i rzuciłby się na jej łono, i zapragnąłby słodkich uścisków, gdyby Twardowski króla nie odciągnął i zatrzymał na krześle, aż mara zniknęła.
Mniszchowie i Barbara Giżanka
Zupełnie inaczej całą sprawę miał przedstawić w 1573 roku Jan Ghysaeys. Jego relacja co prawda nie zachowała się do naszych czasów, ale znamy ją z odpisów. Według Ghysaeysa do wywoływania ducha Barbary doszło dopiero w nocy z 7 na 8 stycznia 1569 roku na Zamku królewskim w Warszawie.
Całość stanowiła ponoć skrzętnie przygotowaną mistyfikację, mającą na celu oszukanie monarchy. Stali za nią dworzanie Zygmunta, Mikołaj i Jerzy Mniszchowie, którzy skaptowali do pomocy podkanclerza koronnego i późniejszego biskupa krakowskiego Franciszka Krasińskiego.
Wszystko zaczęło się od potajemnych wizyt Mikołaja w klasztorze Bernardynek. Miał tam w żeńskim przebraniu spotykać się z córką warszawskich mieszczan, Barbarą Giżanką. Młodą kobietę umieszczono za grubymi murami, aby „trzymała się z dala od pokus i nie oddawała nierządowi”. Nie na wiele się to zdało.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
W pewnym momencie Mikołaj zauważył, że Barbara jest przynajmniej trochę podobna do swojej, zmarłej niemal dwie dekady wcześniej, imienniczki z rodu Radziwiłłów. Mniszchowie nie mogli przepuścić takiej okazji.
Zygmunt August nie mógł o niczym innym myśleć
Jako że Mikołaj był pokojowcem Zygmunta miał stały dostęp do monarchy i gdy tylko nadarzył się odpowiedni moment podsuną mu pomysł wywołania ducha jego ukochanej. Jak czytamy w Sekretach alchemii:
Reklama
Od tej chwili Zygmunt nie myślał o niczym innym. Prosił jednak Piotra Proboszczowicza, nadwornego astrologa, o zapewnienie, że seans nie zburzy w żaden sposób spokoju zmarłej.
Do współpracy przy spektaklu zaangażowano również guślarkę zwaną Wielkim Ożogiem — przekonało ją sowite wynagrodzenie. Odpowiadała między innymi za przygotowanie króla przed seansem. Zaleciła mu jednodniowy post oraz przedstawiła zaklęcia, które miał wypowiedzieć o północy jako inwokację konieczną do przywołania ducha.
Wszystko zaaranżowano niezwykle skrupulatnie: dokładnie skopiowano suknię Barbary, aby Giżanka stała się jeszcze bardziej do niej podobna. Nasmarowano nawet zawiasy drzwi, aby niespodziewane skrzypnięcie nie zdemaskowało oszustów.
Nie udałoby się bez Twardowskiego
W noc seansu monarcha już o 20:00 został wprowadzony do obitej ciemnym materiałem sali, gdzie paliła się tylko jedna świeca. Na krótko przed północą pozostał w niej sam. Ostatnia komnatę opuściła guślarka, która udzieliła Zygmuntowi kilku instrukcji. Wychodząc pozostawiła również lekko uchylone drzwi, co miało kluczowe znaczenie. Zgodnie z tym co pisze Maja Iwaszkiewicz:
Reklama
Równo o północy król wypowiedział zaklęcia i wtedy dworzanie przez pozostawioną w drzwiach szparę wepchnęli Giżankę do środka. Wedle doniesień król na widok „zjawy” krzyknął, zerwał się z krzesła i chciał do niej podbiec. Dworzanie przygotowali się na taką ewentualność. Wcześniej zrobili w ścianie specjalny otwór. Teraz włożyli do niego kijek i strącili świecę — jedyne źródło światła w komnacie.
Dzięki panującym ciemnościom Mniszchowie niepostrzeżenie wyprowadzili Giżankę z pokoju, król zaś był święcie przekonany, że zobaczył ducha swej ukochanej Barbary Radziwiłłówny. Cała ta mistyfikacja nie mogłaby się powieść bez „mistrza ceremonii”, którym był nadworny alchemik Zygmunta Laurentius Duranovius, a właściwie Lorenz Dhur.
Pochodzący z Norymbergii pierwowzór Twardowskiego (durus po łacinie znaczy twardy) od lat przyjaźnił się z Franciszkiem Krasińskim. I to właśnie podkanclerzy wciągnął go w spisek. Alchemik zainkasował zapewne pokaźną sumę za nadzór nad całym przedsięwzięciem. Nie cieszył się jednak bogactwem przesadnie długo, padł bowiem ofiarą płatnych morderców nasłanych przez Mniszchów.
Zyskali wpływy i bogactwo
Sami bracia dzięki mistyfikacji zyskali za to ogromny wpływ na schorowanego monarchę. Zgodnie z tym co podaje autorka książki Sekrety alchemii:
Reklama
Inscenizacja stanowiła pierwszy punkt intrygi i miała zaszczepić w królu nadzieję. Później podsunięto mu prawdziwą Barbarę Giżankę, aby się w niej zakochał, dzięki czemu wszyscy mogli korzystać z jej wpływu na króla.
Mniszchowie przez ostatnie lata życia króla niezwykle się wzbogacili. Po śmierci Zygmunta w lipcu 1572 roku wszczęto przeciwko nim nawet śledztwo. Braciom zarzucano między innymi obrabowanie osobistego skarbca monarchy. Ostatecznie jednak Mikołaj i Jerzy nie ponieśli żadnej kary.
Pasjonująca opowieść o losach alchemików
Bibliografia
- Maja Iwaszkiewicz, Sekrety alchemii, Wydawnictwo Poznańskie 2023.
- Kamil Janicki, Damy złotego wieku, Wydawnictwo Literackie 2021.
- Tadeusz Kutz, Giżanka, Towarzystwo Wydawnicze „Rój” 1932.