W średniowieczu przytłaczająca większość populacji poświęcała życie zdobywaniu żywności. Uprawa roli, hodowla, rybołówstwo i łowiectwo łącznie odpowiadały za sporo ponad 90% tego, co dzisiaj nazywamy produktem krajowym brutto. Pomimo tak wielkiej koncentracji wysiłku na jednym obszarze ludzkiej działalności osiągane rezultaty okazywały się mizerne.
W dawnym rolnictwie właściwie wszystko było mniejsze i mniej efektywne niż teraz. Z jednego posianego ziarna zboża uzyskiwano podczas zbiorów dwa lub maksymalnie trzy ziarna. Jedno z nich należało jednak odłożyć na potrzebę kolejnego zasiewu.
Reklama
W praktyce z hektara ziemi uprawnej średniowieczny chłop uzyskiwał możliwe do zużycia plony na poziomie 300–600 kilogramów. Dla porównania w 2023 roku szacowane średnie plony pszenicy w Europie wynosiły 5900 kilogramów z hektara – nawet ponad 10 razy więcej.
Dlaczego średniowieczne rolnictwo przynosiło tak niskie plony?
Różnice miały wiele przyczyn. W średniowieczu nie dysponowano udoskonalonymi gatunkami zbóż, o krótkich łodygach i kłosach niegubiących samoczynnie ziaren. Nie znano płodozmianu, a nawet proste warianty rotacji zbóż, jak trójpolówka, upowszechniały się powoli.
Nie było nowoczesnych nawozów czy choćby systemów melioracyjnych. Wszystkie prace wykonywano poza tym ręcznie, co spowalniało żniwa i sprawiało, że gwałtowne ulewy bądź burze z gradem mogły zniszczyć zboże, zanim udało się je zwieźć z pól.
Zbiory tracono także później: gniły w spichrzach albo w transporcie, były narażone na grzyby, pleśnie, gryzonie i robactwo. Część przepadała jeszcze podczas młocki, a więc wyłuskiwania ziarna z kłosów.
Reklama
Wszystko było mniejsze
Również wszystkie warzywa uprawiane w średniowieczu były o wiele mniejsze i mniej dorodne od współczesnych odmian hybrydowych. To samo można powiedzieć o zwierzętach hodowlanych.
Szacuje się, że osobniki trzymane w średniowiecznych oborach i stajniach były średnio o 40–60% mniej rosłe i masywne od dzisiejszych. Tyczyło się to owiec, kóz i przede wszystkim bydła. Z różnych szacunków wynika, że średniowieczne krowy dawały rocznie tylko od 450 do 900 litrów mleka.
Dzisiejsza średnia w większości krajów Europy kształtuje się w granicach 6500–9000 litrów. Znów więc chodzi o różnicę dziesięciokrotną lub wyższą. Ilość mięsa pozyskiwanego z jednej sztuki bydła też była wówczas ponad dwa razy niższa niż w XXI wieku. Nawet kury dawały o wiele mniej jajek. Dzisiejsza średnia w Polsce to około 220 jaj rocznie na jedną nioskę. Przeciętna wartość w średniowieczu wynosiła zapewne od 50 do 100 jajek.
Praca, która nie kończyła się nigdy
Faktyczna wydajność rolnictwa była tym niższa, że każda czynność wymagała bez porównania większego nakładu pracy niż dzisiaj. Przy użyciu prostych średniowiecznych radeł i pługów nie wystarczyło jednokrotnie zaorać ziemi, by nadać jej odpowiedniej pulchności.
Reklama
Orka trwała niemal nieustannie, to samo pole obrabiano wielokrotnie, wzdłuż i w poprzek. Nie istniały żadne opryski, wszelkie chwasty należało plewić ręcznie. Także zasiewy odbywały się bez jakiegokolwiek mechanicznego wsparcia. Największym wyzwaniem zawsze były jednak żniwa, które należało przeprowadzić w bardzo krótkim okresie, aby nie utracić zbiorów.
Przy ogromnej pracochłonności rolnictwa problemem zwykle nie był brak ziemi, ale niedobór rąk do jej zagospodarowania. Nawet w zagrodzie dysponującej sporym areałem żyznej gleby chłopi uzyskiwali skromne nadwyżki.
W latach urodzaju, gdy pogoda okazywała się łaskawa, byli w stanie wyżywić rodzinę, opłacić daniny oraz czynsze i sprzedać to, co im zostało. Nie zarabiali jednak wiele, bo urodzaj oznaczał też zwykle lawinowy spadek cen żywności. Nie można było odłożyć tyle monet, by zabezpieczyć się na chude lata.
Co więcej, nie dało się przechować zbiorów na później, dla poratowania w chwilach kryzysu. Średniowiecze nie znało prawdziwie trwałych i bezpiecznych sposobów konserwowania żywności.
Reklama
Mięso solono i wędzono, ale nawet to nie zabezpieczało go na stałe, w sytuacji gdy brakowało lodówek, a piwniczki i podziemne jamy trudno było skutecznie ochronić przed nadmierną wilgocią i szkodnikami.
Zepsucie podobnie groziło zbożu, produktom mlecznym, alkoholowi, zebranym owocom i warzywom. W efekcie nawet w dobrych latach żywność była obfita latem czy jesienią, ale nie na przełomie zimy i wiosny. Tak zwany przednówek nieodmiennie stanowił okres jeśli nie głodu, to przynajmniej niedożywienia.
Historia średniowiecza, jakiej jeszcze nie było
Powyższy artykuł powstał na podstawie najnowszej książki Kamila Janickiego pt. Średniowiecze w liczbach. Pozycja już dostępna w księgarniach. Dowiedz się więcej na Empik.com.