W połowie XI wieku książę Kazimierz Odnowiciel przeniósł główny ośrodek władzy z Wielkopolski, zrujnowanej niedawnym najazdem, do Krakowa. Zlecił także budowę nowego pałacu na Wawelu. Resztki ruin rezydencji odkryto przed stuleciem i od tego czasu budzą one konsternację wśród badaczy tematu. Trudno wyjaśnić to, co udało się odkopać. No chyba, że przyjmiemy, że Piastowie świadomie wykorzystali wynalazek rodem ze starożytnego Rzymu.
Pałac Kazimierza Odnowiciela, wzniesiony prawdopodobnie po roku 1040, znajdował się w większości pod obecnym zamkiem królewskim na Wawelu. Na początku XX wieku udało się okryć fragment jego fundamentów, wychodzący poza zabytkowe gmachy. Znaleziono wówczas także ślady po kilku zagadkowych słupach, które pierwotnie wypełniały najniższy poziom budowli.
Reklama
Pałac na dwunastu słupach. Wawel w XI wieku
Jak wyjaśniałem już w innym artykule, filarów było zapewne dwanaście, ustawiono je w dwóch rzędach i wedle wszelkiego prawdopodobieństwa podtrzymywały one zawieszony wyżej strop. Stąd wiadomo, że wczesnośredniowieczny pałac na Wawelu na pewno miał nie jedną, lecz dwie kondygnacje.
Słupy stały gęsto (pałac miał we wnętrzu łącznie około 220 metrów kwadratowych), musiałyby więc utrudniać używanie parteru do celów reprezentacyjnych. Badacze tematu od zawsze zakładali zresztą, że na najniższym poziomie znajdowało się co innego.
Tajemnica sali wawelskiej z filarami
Długo twierdzono, że mieścił się tam magazyn. Trudno jednak nadal podtrzymywać taką koncepcję.
Oczywiście każdy dom potrzebuje pawlaczy i graciarni, książę nie musiał jednak ograniczać się do trzymania swojego dobytku w obrębie samego palatium. W XI wieku nadal istniała, ustawiona zaraz obok, „budowla czterokątna”. Mógł się tam teraz mieścić na przykład skarbiec. W okolicy nie brakowało poza tym konstrukcji drewnianych.
Reklama
Parter pałacu – wypełniony filarami, nisko sklepiony, zapewne tylko z malutkimi okienkami w ścianach – nie był przy tym wcale przestrzenią mieszkalną.
Nowe rozwiązanie zagadki. Wynalazek rodem ze starożytnego Rzymu?
Historyczka sztuki Teresa Rodzińska-Chorąży jako pierwsza zasugerowała, że w przyziemiu rezydencji ulokowano „poziom techniczny”. Miało się tam znajdować tak zwane hypocaustum.
Był to niezwykle pomysłowy system ogrzewania wnętrz przez nawiewanie ciepłego powietrza z centralnego pieca z użyciem specjalnych kanałów oraz przestrzeni pod posadzką. Rozwiązanie to wdrożyli starożytni Rzymianie, choć nazwa ma etymologię grecką i oznacza dosłownie „palenie pod spodem”.
Dawniej twierdzono, że skomplikowane systemy ogrzewania podłogowego zniknęły po upadku antycznego imperium, a wiedzę o nich przyniesiono ponownie do Europy dopiero w dobie wypraw krzyżowych. Badania z ostatnich dekad wykazały, że było inaczej.
Reklama
Nawiewy według rzymskich wzorów działały w przynajmniej kilku pałacach cesarzy z dynastii ottońskiej z X wieku: w Werli, Goslarze czy Tilledzie. Śladów takiego systemu można się ostrożnie domyślać także na Ostrowie Lednickim i w piastowskim palatium w Przemyślu. Poza tym hypocaustum mogło być zamontowane w Krakowie.
Badaczka z Politechniki Krakowskiej Klaudia Stala sugeruje, że filary „tworzyły kanały powietrzne, a ciepłe powietrze przedostawało się do wnętrza auli przez szczeliny pomiędzy umieszczonymi na nich płytami kamiennymi”. Jest to chyba najbardziej przekonujące wyjaśnienie dziwnej konstrukcji pałacowego parteru.
Setki lat tradycji
Zastosowanie hypocaustum pozwalało zrezygnować z kominków, którymi ogrzewano inne rezydencje. Wnętrza nie były w efekcie aż tak zadymione i brudne od pyłu. System grzewczy dostarczał poza tym gorącej wody. Przydatna rzecz, licząc znane zamiłowanie pierwszych Piastów do higieny.
Rozwiązanie miało swoje wady – wymagało stałego nadzoru, groziło zaczadzeniem w razie rażących zaniedbań. Było jednak tak wygodne dla lokatorów, że sięgano po nie na wzgórzu wawelskim aż do XV wieku.
Reklama
Niedawno ustalono, że u schyłku średniowiecza hypocaustum znajdowało się także w jednym z prywatnych pałaców na Wawelu, położonych blisko bramy dolnej zamku.
Poza tym system ogrzewania podłogowego zamontowano w belwederku mylnie nazywanym „Kurzą Stopką”. O tym intrygującym miejscu – stanowiących chyba największą zagadkę średniowiecznego Wawelu – możecie dowiedzieć się znacznie więcej z naszego nowego materiału wideo.
****
Tekst powstał w oparciu o moją książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski.