Wespazjan zapisał się w historii jako jeden z najlepszych władców starożytnego Rzymu. Był nie tylko doskonałym wodzem, ale również dbał o finanse antycznego imperium. To właśnie jemu przypisuje się ukucie powiedzenia, że „pieniądze nie śmierdzą”. O tym w jakich okolicznościami miało ono powstać pisze David McWilliams na kartach książki Pieniądz. Historia ludzkości.
Wizerunek na awersie jednej z bitych przez Wespazjana monet przypomina Eltona Johna albo któregokolwiek z doświadczonych rzymskich mężów stanu. Na rewersie znajduje się smutna personifikacja podbitej niedawno Judei.
Reklama
Zwycięstwo, które zapewniło mu cesarski tron
Kobieta siedzi pod palmą ze związanymi z tyłu rękoma. Po latach utarczek i nieudanych prób okiełznania tej prowincji Wespazjan, wówczas rzymski generał, miał serdecznie dosyć Żydów, bo drażnili Rzymian w Galilei, wszczynali bunty i nie płacili danin. Około roku 70 naszej ery najechał Jerozolimę, zabierając na wyprawę doborowe oddziały legionistów, którym co miesiąc płacił monetami zabezpieczonymi najcenniejszym towarem – solą.
Używany współcześnie angielski termin salary, oznaczający pensję, wywodzi się od praktyki wypłacania wynagrodzenia w formie soli albo monety z nią związanej. Stąd wywodzi się też angielskie wyrażenie worth his salt (dosłownie: wart soli, którą otrzymał), używane w stosunku do osób wartościowych, godnych szacunku. Wespazjan umiał robić dobre interesy.
Wkrótce po zwycięstwie w Judei, dzięki któremu awansował na cesarza, kazał bić nowe monety, stanowiące dla pozostałych niepokornych prowincji jasny komunikat: jeśli będziecie nieposłuszni, skończycie tak samo jak widniejący na rewersie monety mieszkańcy Judei – mogą dalej mieszkać w ojczyźnie pod palmami, ale jako niewolnicy, nie jako wolni ludzie.
Nie tylko waluta
W czasach rzymskich monety stanowiły nie tylko walutę, ale i narzędzie propagandy, przypominały milionom poddanych, kto nimi rządzi. Imperium rzymskie rozciągało się wówczas od Syrii po York i od Kolonii po Tyr.
Jego obywatele podróżowali i handlowali ze sobą, korzystając z rzymskich technologii: prawa i pieniądza. Ze wschodu przywożono przyprawy, jedwabie i biżuterię, z zachodu niewolników i wełnę, z północy futra, a z południa sól i złoto, a za wszystkie towary płacono rzymskimi monetami.
Idąc w ślady Grecji, Rzym stał się jednym z imperiów wykorzystujących monety w największym jak dotąd stopniu, po części ze względu na szastających monetami na prawo i lewo bankierów legionistów, którzy stanowili łącznik między odległymi regionami, jednocząc odmienne kultury, religie i języki pod auspicjami jednej imperialnej waluty.
Reklama
Przeprowadzone niedawno na szkieletach czterech mieszkańców Londynu z czasów panowania Wespazjana badania DNA pokazały, że dwóch pochodziło z Afryki Północnej, jeden z okolic Morza Śródziemnego, a tylko jeden był rodowitym Anglikiem.
Kiedy Wespazjan nie podbijał nowych terytoriów, zajmował się wznoszeniem nowych budowli. Zdawał sobie sprawę, że okazałe konstrukcje są symbolami potęgi państwa – wzbudzają dumę mieszkańców miasta, a przybyszom ukazują potęgę Rzymu – więc budował je z wielkim rozmachem.
Polityka podatkowa Wespazjana
Wieczne Miasto miało być centrum świata: posiadać największe teatry, najgrubsze mury, najszersze ulice, najbardziej dynamiczne forum, najbardziej luksusowe łaźnie, najpiękniejszy hipodrom, a przede wszystkim miało organizować najwspanialsze igrzyska, na których potrzeby Wespazjan zlecił budowę Koloseum. Z Rzymem nie mogła się równać żadna inna metropolia.
Szybka rozbudowa Rzymu wymagała odpowiednich nakładów finansowych. Wespazjan okazał się świetnym strategiem również w dziedzinie podatków. Skarb państwa świecił pustkami.
Reklama
Zagrażało to pozycji cesarza, a dobry plan podatkowy mógł przedłużyć jego rządy. Wespazjan był pierwszym przedstawicielem nowej dynastii świadomym, że jeden fałszywy ruch może go słono kosztować. Rozumiał to, co obecnie nazywamy podstawami zarządzania gospodarką, a konkretnie znaczenie szerokiej bazy podatkowej.
Przemawiał do niego argument, że nie należy wkładać wszystkich jaj do jednego koszyka. Wybrał bardziej zdroworozsądkowe rozwiązanie: nałożył niski podatek na wiele rzeczy, zamiast wysokiego na mniejszą ich liczbę. Zarzucił rozległą sieć podatkową.
Starożytni Rzymianie i amoniak
W przerwach między oglądaniem, jak lwy zjadają żywcem chrześcijan, Rzymianie praktykowali inne dziwne zwyczaje, na przykład prali togi i myli zęby uryną. Uryna zawiera amoniak. Każdy, kto kiedykolwiek pokusił się o lekturę składu płynu do czyszczenia toalet z XXI wieku, wie, że jednym z jego głównych składników jest azotan amonowy.
Amoniak usuwa plamy, sprawiając, że czyszczone powierzchnie stają się nieskazitelnie czyste. Każda rzymska perfekcyjna pani domu wiedziała, że odrobina pachnącego moczem amoniaku pozwoli wyczyścić togę, na którą poprzedniego wieczoru wylało jej się wino.
Reklama
Rzymianie myli zęby pastą na bazie moczu i wody. Można by myśleć, że marzenie o śnieżnobiałym uśmiechu to wyłącznie domena kulejących firm amerykańskich (im niższa cena akcji, tym bielsze zęby), lecz śmietanka Rzymu również usiłowała maskować procesy starzenia, wybielając sobie kły.
Amoniak był w Rzymie w cenie, więc w ogromnych publicznych toaletach pracowali ludzie zajmujący się zbieraniem moczu. Rzymianie budowali publiczne toalety od początków państwowości. O ich znajomości hydrauliki świadczą oczywiście akwedukty, które miały oczyszczać miasta dzięki przepływowi wody, ale i wspólne toalety.
Podatek od moczu
Wespazjan, jako mistrz rozszerzania bazy podatkowej, dostrzegł możliwość wprowadzenia podatku od moczu, co oznaczało, że od tamtej pory w toaletach pracowali nie tylko zbieracze uryny, ale i poborcy podatków od zbieraczy. Zawsze znajdzie się coś, co można opodatkować.
Wespazjan był outsiderem, żołnierzem, któremu udało się umiejętnie wykorzystać zamieszanie po śmierci ostatniego członka dynastii julijsko-klaudyjskiej. Dynastia flawijska nie mogła się poszczycić arystokratycznym pochodzeniem, w końcu Wespazjan był zwykłym żołnierzem. Być może jego talent związany z pieniędzmi i podatkami wiązał się właśnie z tym, że nie pochodził z wyższych sfer.
Reklama
Lepiej od nadętych patrycjuszy wiedział, jak można za pieniądze kupić wpływy i władzę, zwłaszcza gdy się ich nie odziedziczy. Nie wszyscy jednak byli zachwyceni obraną przez niego taktyką. Jego syn Tytus, który miał po nim przejąć schedę, chętnie wydawał pieniądze ojca, lecz kręcił nosem na metody ich gromadzenia, ponieważ uważał się za estetę.
Pobieranie podatku od moczu raziło jego wrażliwą naturę. Wyrażał pogląd wielu arystokratów, którzy czuli w związku z tym niesmak i uważali, że jest to poniżej godności Rzymu. Jak można korzystać z pieniędzy pochodzących z takiego źródła?
„Pecunia non olet”
Czy com Merx nie ma żadnych granic? Pogarda arystokratów dla handlu jest po dziś dzień wyznacznikiem ich honoru. Nikt nie udaje, że nie lubi pieniędzy, bardziej niż osoby zamożne, zwłaszcza jeśli nie wystarcza im na wszystkie zachcianki. Zrzęda Cyceron podkreśla w swoim dziele O powinnościach:
Handel, jeśli jest drobiazgowy, ma w sobie coś nieszlachetnego […]. Ale ze wszystkich zarobków żaden nie jest lepszy, żaden pożyteczniejszy, żaden przyjemniejszy, żaden wolnemu człowiekowi przystojniejszy, jak rolnictwo.
Reklama
Pod snobizmem kryje się strach uzurpatora. Pieniądz to czynnik prowokacyjny, a jedną z jego najbardziej rewolucyjnych cech jest zdolność do napędzania awansu społecznego. Przedstawiciele wyższych sfer są tego świadomi i obawiają się tego. Prywatne kluby, elitarne uczelnie i inne działania wykluczające postronnych służą właśnie temu, żeby zamknąć zwodzony most przed nosem bogatych parweniuszy.
Stara rzymska gwardia czuła się zagrożona przez nowobogackich legionistów i prowincjuszy, postanowiła więc wznieść odpowiednie bariery, takie jak wyszukane maniery, kultura czy inne sposoby dyskryminacji, żeby odgrodzić stare fortuny od nowych. Jeśli chodzi o pospólstwo zajmujące się handlem, największe rozbawienie budził obrót moczem.
Wespazjan, były żołnierz, obserwował pogardę okazywaną mu przez arystokrację, delektował się nią i z równie ogromną pogardą odszczekiwał się snobom słowami: Pecunia non olet – pieniądze nie śmierdzą. Zdawał sobie z tego sprawę, korzystał z ich ulotności i braku trwałych śladów.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Davida McWilliamsa pt. Pieniądz. Historia ludzkości (Marginesy 2025). Przykład: Diana Wierzbicka. Premiera 8 października, ale już dzisiaj możecie zamówić swój egzemplarz.