Gdy 30 marca 1981 roku, o godzinie 14.27 prezydent Ronald Reagan wyszedł ze stołecznego hotelu Hilton, niebo nad Waszyngtonem było ciemnoszare. Nagle rozległy się strzały. Ktoś padł na ziemię, agenci Secret Service błyskawicznie sięgnęli po broń, a agent Jerry Pratt wciągnął Reagana do prezydenckiej limuzyny. Żaden z sześciu pocisków wystrzelonych przez zamachowca, Johna W. Hinckleya, nie trafił w Reagana bezpośrednio, ale jeden odbił się rykoszetem od samochodu i ugodził go w klatkę piersiową po lewej stronie.
„Uciekaj stąd! Jedź, jedź!”, krzyknął Parr. Samochód ruszył z kopyta, zostawiając za sobą pandemonium: na ziemi leżało trzech mężczyzn, obficie krwawili, a spora grupa innych przyduszała Hinckleya do ziemi. Zdawszy sobie sprawę, że prezydent został trafiony, Parr polecił kierowcy limuzyny jak najszybciej jechać do szpitala uniwersyteckiego imienia George’a Washingtona.
Reklama
Cztery minuty po tym, jak Hinckley nacisnął spust, Reagan o własnych siłach wszedł na oddział ratunkowy – po czym osunął się na podłogę.
Czy kula naruszyła niezbędne do życia organy? Prezydenta będzie trzeba operować albo zostanie niesprawny? Może właśnie umiera? Gdzie jest wiceprezydent Bush? Zwyczajny poniedziałek w ułamku sekundy zmienił się w dzień ogromnego zamętu i paniki, nie tylko w miejscu zamachu, ale i w Białym Domu, a dokładniej – co zdarzało się rzadko – w Sali Kryzysowej.
„Zrobił coś, czego nikt przed nim nie robił”
Wiemy o tym, ponieważ doradca do spraw bezpieczeństwa narodowego Richard Allen, który zebrał tam najważniejszych współpracowników prezydenta, zrobił coś, czego nikt wcześniej przed nim nie robił.
Przyniósł ze sobą mały magnetofon, postawił na stole konferencyjnym i wcisnął przycisk nagrywania, aby utrwalić tę scenę dla potomności. Zrobił to na oczach wszystkich zebranych i nikt nie wyraził sprzeciwu. W rezultacie mamy nagrania i transkrypcje niektórych z najbardziej dramatycznych i nerwowych godzin w historii Sali Kryzysowej.
Reklama
Nagranie rozpoczyna się o 15.24, niecałą godzinę po zamachu. W tym momencie w sali byli już obecni dyrektor biura personelu David Gergen, sekretarz skarbu Don Regan, radca prawny Białego Domu Fred Fielding i kilku innych współpracowników. Dwie minuty później wszedł sekretarz stanu Al Haig.
Po nim mieli się jeszcze pojawić sekretarz obrony Caspar Weinberger, prokurator generalny William French Smith, prezydencki asystent Richard Darman i inni. Wiceprezydent Bush był nieobecny. Leciał do Waszyngtonu z Dallas i trudno w to uwierzyć, ale pomiędzy samolotem a Białym Domem nie istniało wówczas bezpieczne połączenie głosowe (choć można było przesyłać wiadomości).
„Sekretarz prasowy został trafiony w czoło”
Rozmowa w Sali Kryzysowej od początku przebiegała w atmosferze rozgorączkowania, wszyscy przerywali sobie i przekrzykiwali się nawzajem, próbując ustalić, kto wyda komunikat o zamachu. (…)
Sekretarz prasowy James Brady został trafiony w czoło i informacje o jego stanie sączyły się skąpym strumyczkiem przez kilka następnych godzin, podobnie jak o stanie Reagana. Do szpitala wysłano Gary’ego Bresnahana, żeby zainstalował bezpieczne łącze; miał tam spędzić trzy noce.
W Białym Domu grupa urzędników monitorowała przekazy telewizyjne, w których w większości podawano błędne informacje – w niektórych przypadkach tragicznie nieprawdziwe.
Jim Brady został poważnie ranny, w szpitalu byli też zastępca rzecznika Larry Speakes i doradca Reagana Ed Meese, a w Sali Kryzysowej toczyła się dyskusja, kto powinien przejąć nadzór nad udzielaniem informacji przez Biały Dom. Haig bardzo szybko mianował się głównym zarządcą.
Haig: Wszyscy powinni się trzymać razem – niech nikt nie robi niczego na własną rękę. Gergen nie może się bawić w PR bez wiedzy wszystkich, a my tu i teraz zdecydujemy, co, do cholery, mamy robić. Nie ma lepszego wyjścia!
I potem:
Haig: Będziemy w stałym kontakcie ze szpitalem. Dlatego zanim ktoś coś powie, omówimy to przy tym stole. I jeżeli ktoś zadzwoni ze szpitala z instrukcjami, najpierw sprawa trafia do tego stołu. Prosto do nas!
Reklama
Sprawa najwyższej wagi
Najpilniejszą sprawą było ustalenie, kto ma kontrolę nad „futbolówką” – czarną walizką z kodami autoryzacji ataków jądrowych. Futbolówka zawsze podróżuje wraz z prezydentem, chociaż istnieją kopie zapasowe. Ale gdzie były?
Skoro Reagan znalazł się w szpitalu, kto przejął pieczę nad kodami nuklearnymi? Jak nietrudno się domyślić, Haig chciał je mieć w zasięgu ręki.
Haig: Cap, czy… Futbolówka jest przy wiceprezydencie, czyli wszystko w porządku.
Allen: Powinniśmy sprowadzić tu drugą. Mamy w Białym Domu duplikat.
Haig: Przynieście futbolówkę.
Allen: Jest w gabinecie doradcy wojskowego.
„Pozwolę sobie zauważyć…”
Im dłużej trwał kryzys, tym mniej ludzie wiedzieli, co się właściwie dzieje.
Haig: Ważna rzecz, panowie, o niektórych sprawach czasem mówi się niestworzone historie. Wszyscy opowiadają wszystkim, co im ślina na język przyniesie.
Niezidentyfikowany głos: To prawda.
Haig: I wydaje mi się, że za skarby świata nic podobnego nie może się wydarzyć! Dopóki prezydent jest przytomny i potrafi normalnie funkcjonować…
Allen: Pozwolę sobie zauważyć, że prezydent w tym momencie nie jest przytomny.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki George’a Stephanopoulosa i Lisy Dickey pt. Situation Room. Pokój, w którym ważą się losy świata (Prószyński i S-ka 2025).