Niedziela 27 lipca 1924 roku była ostatnim dniem igrzysk olimpijskich w Paryżu. Do tej pory polscy zawodnicy nie mieli powodów do radości. Duże nadzieje wiązano jednak z jeźdźcami, którzy kilka tygodni wcześniej odnieśli sukcesy w prestiżowych zawodach w szwajcarskiej Lucernie. Jeden z nich rzeczywiście zdobył pierwszy indywidualny medal olimpijskich dla Polski. Ale z powodu błędu sędziów porucznik Adam Królikiewicz otrzymał tylko brąz.
W konkursie skoków Prix des Nations startuje czterdziestu trzech zawodników (dziewięciu go nie ukończy). Z Polski są to podpułkownik Karol Rómmel na Faworycie, porucznik Kazimierz Szosland na Jacku (obaj po tygodniowych zmaganiach w czempionacie), porucznik Zdzisław Dziadulski na Zeferze oraz porucznik Adam Królikiewicz na Picadorze.
Reklama
Przejazd Królikiewicza
Przed zawodnikami szesnaście przeszkód, każda innego typu. Wysokość: od stu dwudziestu pięciu do stu czterdziestu centymetrów, szerokość: do czterech metrów. Przebieg jest łatwiejszy niż w Lucernie, bo na większej przestrzeni i mniej kręty. Maksymalny czas to dwie minuty i trzydzieści dziewięć sekund, za każdą następną sekundę – jedna czwarta punktu karnego. Tempo: czterysta metrów na minutę.
Stadion olimpijski może pomieścić siedemdziesiąt tysięcy widzów i dziś jest ich wielu, bo o osiemnastej – po konkursie i rozdaniu nagród – nastąpi oficjalne zamknięcie igrzysk. Na razie od czasu do czasu słychać grę na rogach myśliwskich, która wprawia publiczność w dobry nastrój. Dziennikarz „Kuriera Polskiego” relacjonuje:
Pierwszy z naszych ukazał się w bramie Maratonu bohater z Nicei porucznik Królikiewicz. Na odgłos dzwonka ruszył naprzód. Stary, kilkunastoletni „weteran taborowy” Picador, stuliwszy uszy, szedł śmiało na przeszkody, zrzucając zaledwie dwie i trzecią biorąc powtórnie. Brawurowa i pełna fantazji jazda porucznika Królikiewicza nagrodzona została hucznymi oklaskami.
Reklama
Adam i Picador zmieścili się w czasie. Zostało im sześć dziesiątych sekundy. Mają łącznie dziesięć punktów karnych. Gdy Karol Rómmel robi błąd już na pierwszej przeszkodzie, wydaje się jasne, że imię konia nie zapewni mu zwycięstwa. Faworyt jest obiektem żartów. To stary wałach nieznanego pochodzenia, należy do 10 pułku artylerii ciężkiej i zwykł ciągnąć armaty. Żarty się kończą, gdy bije pełnokrwistych konkurentów. Rómmel i Faworyt mają osiemnaście punktów karnych.
Jakby przenosił konia przez przeszkody
Korespondent „Kuriera Polskiego” notuje, że Kazimierz Szosland na Jacku (reporter konsekwentnie nazywa go Wackiem) wygląda, jakby z „matematyczną wprost ścisłością” obliczał, jak podjechać do przeszkody, by koń ją wziął. To na nic.
Stanisław Polakiewicz: „Jednego z pierwszych miejsc pozbawiły go niestety dwa upadki, jeden z koniem, drugi bez, przy czym potłukł siebie i konia, imponując za to widzom brawurą i odwagą”. O ponad czterdzieści sekund przekroczył też czas. Trzydzieści dziewięć i jedna czwarta punktu karnego.
Porucznik Zdzisław Dziadulski na Zeferze robi błędy na dziesięciu przeszkodach. Instruktor Leon Kon zapamięta, że wyglądali, jakby to oficer przenosił swego konia przez przeszkody. Trzydzieści i pół punktu karnego.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Drużynowe srebro kolarzy
Dokładne następstwo zdarzeń nie jest znane. Igrzyska w Paryżu to jeszcze nie czas obsesyjnego relacjonowania minuta po minucie. Ani w sporcie, ani w ogóle.
Pewne jest, że konkurs skoków przez przeszkody jeszcze trwa, gdy trzeszczące megafony na stadionie w Colombes przekazują sensacyjną wiadomość. Dziennikarz „Kuriera Polskiego” relacjonuje:
Reklama
(…) rozległo się potężne: Halo! Halo! i megamofon zwiastował o zwycięstwie Polski nad Francją w drużynowym biegu kolarskim na cztery kilometry… Cisza zaległa trybuny… W chwilę potem rozległy się huczne oklaski i okrzyki Polaków… Oto Polska po raz pierwszy na Olimpiadzie weszła do finału… Kolarze sprawili wszystkim miłą niespodziankę…
Obserwować jednych i drugich nie ma możliwości. Welodrom Vincennes znajduje się po drugiej stronie Paryża. Tam w finale Tomasz Stankiewicz, Franciszek Szymczyk, Józef Lange i Jan Łazarski wprawdzie ulegają Włochom, ale ostatecznie to oni zostają pierwszymi (srebrnymi) polskimi medalistami olimpijskimi.
Fotograf ratuje Włocha
Tymczasem na stadionie w Colombes rozstrzyga się olimpijski los Adama Królikiewicza. Najmniej punktów karnych (sześć) dostaje Szwajcar Alphonse Gemuseus. Jego siedmioletnia klacz Lucette zachwyciła Polaków już w Lucernie. Jest rosła, sucha, pełnej krwi irlandzkiej, o lekkich ruchach, jednocześnie bardzo silna. Na gliniastym podłożu nad Jeziorem Czterech Kantonów była do pobicia, lepiej skakali i Zefer, i Jacek, i Picador, jednak na piasku jest bezkonkurencyjna.
Złoci medaliści z Antwerpii porucznik Tommaso Lequio di Assaba i koń Trebecco, których Adam i Jasiek pokonali kilka miesięcy wcześniej w Nicei, zajmują teraz drugie miejsce, ale omal nie zostali zdyskwalifikowani. Leon Kon:
Reklama
Zeskakując z [przeszkody] Talus de Pau, koń silnie utknął i porucznik Lequio wyleciał z siodła w ten sposób, że zawisł z prawej strony konia na jednej lewej ręce, trzymając się szyi i lewą nogą za tylny łęk siodła. Jakiś fotograf, będący przy przeszkodzie, podskoczył i podtrzymał zlatującego jeźdźca.
Tłum widzów aż jęknął. Fotograf zorientował się, odskoczył, ale zwinny jeździec już mocniej złapał się konia i wdrapał się w siodło. Upadek jeźdźca bez konia pociągał za sobą dziesięć punktów karnych. Gdyby nie ten fotograf, drugim byłby porucznik Królikiewicz na Picadorze.
Powinien zostać zdyskwalifikowany
Adam i Picador są trzeci. O tym, że Włoch powinien zostać zdyskwalifikowany, jeździec będzie wspominał jeszcze w latach pięćdziesiątych, ale – wydaje się – nie we własnym interesie. Królikiewicz:
Stało się to na oczach wielu widzów, lecz najwidoczniej nie zostało zauważone przez jury. Nasze przedstawicielstwo obecne podczas zawodów nie interweniowało zupełnie w tej sprawie. Do dnia dzisiejszego nie mogę pojąć, dlaczego z tak lekkim sercem zrezygnowaliśmy ze srebrnego medalu, zdobytego dzięki świetnemu wyczynowi Picadora.
I jeszcze: „Picador zaklasyfikował się tym samym na trzeciego konia świata, a powinien był być drugim”. Tak czy inaczej, jest brąz. Drugi medal olimpijski dla Polski, pierwszy indywidualny. Choć akurat z tym określeniem Adam Królikiewicz na pewno by się nie zgodził.
Dekoracja
W konkursie skoków przez przeszkody drużynowo Polacy zajmują szóste miejsce. Po sukcesach w Lucernie apetyty w kraju były większe, ale nie szkodzi, najlepsze dopiero przed nimi. Czas wręczyć nagrody i kończyć igrzyska. „Kurier Polski” relacjonuje:
Przez bramę Maratonu wjeżdża gwardia municypalna w nowych kaskach na głowach, na czele z orkiestrą. W chwilę potem ukazują się barwne ekipy jeźdźców. Przy dźwiękach marsza tryumfalnego, wśród burzliwych oklasków tłumów publiczności defilują kłusem przed trybunami. Wśród długiego zastępu jeźdźców są i nasi: podpułkownik Rómmel, porucznik Królikiewicz, porucznik Szosland, porucznik Dziadulski. Prezentują się wspaniale.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Daniela Lista pt. Stulecie przeszkód. Polacy na igrzyskach. Ukazała się ona w 2022 roku nakładem Wydawnictwa Agora.