Bona Sforza była pierwszą Włoszką wyniesioną na polski tron. I trafiła nad Wisłę akurat w chwili, gdy finalizowano przebudowę spektakularną przebudowę zamku na Wawelu czerpiącą pełnymi garściami z renesansowych wzorców przyjętych za Alpami. Monarsze wesele w kwietniu 1518 roku było jednocześnie jak gdyby inauguracją nowej rezydencji – a przynajmniej dwóch już gotowych skrzydeł, zachodniego i północnego.
Trudno się dziwić, że właśnie przy tej okazji powstały pierwsze (nie tylko w XVI wieku, ale w całych dziejach!) szczegółowe opisy pałacu na wzgórzu wawelskim. Pozostawiło je trzech różnych autorów: Justus Decjusz, kronikarz podróży Bony do Polski Antonio Carmignano, a poza tym czeski humanista Jan Dubravius.
Reklama
Łącznie pozwalają one rekonstruować nie tylko przeznaczenie, ale też wystrój wielu konkretnych sal renesansowego zamku na Wawelu. Opisy dają również pewne pojęcie o przepychu, jakim ociekał pałac – jeśli nie na co dzień, to przynajmniej w dniach najświetniejszych uroczystości.
Zapomniana funkcja dziedzińca zamku na Wawelu
Carmignano zwrócił uwagę na dodatkową funkcję, z myślą o której budowano wawelskie krużganki. Jak stwierdził, dziedziniec zamku był „tak bardzo długi, a i tak szeroki, że ciągle na nim walczono w turniejach”.
Loggie pozwalały wygodnie i bezpiecznie przyglądać się wszelkim konkurencjom, rozgrywanym u dołu. Przestrzeni nie brakowało ani dla uczestników zmagań, ani dla widzów, rozstawionych za balustradami dwóch poziomów, a pewnie i wzdłuż murów parteru. Sam dziedziniec ma obecnie 2500 m2, w dniach wesela Bony był nieco mniejszy. Wybrukowano go jasnoszarymi otoczakami, a w czasie turniejów zasypywano także ziemią.
Rezydencja, której „doskonałości nic nie uchybiało”
O rezydencji przybysz z Włoch pisał, że została „wzniesiona kunsztownie”, a „jej doskonałości nic nie uchybiało”. W pamięć zapadły mu „piękne dywany”, „czerwone na posadzce sukna”, czy wreszcie „gładkie złotogłowia”.
Reklama
Z kolei Dubravius zachwycał się między innymi sienią, która prowadziła do łożnicy weselnej, „lśniącą złotym obiciem”. Gość zwrócił wprawdzie uwagę, że w jadalniach brakowało podobnych złoceń, ale ich ściany „były pokryte takim rodzajem tkanin, którego na złote rzeczy nie zamieniłby żaden miłośnik piękna”.
Przybyszowi z Czech zaimponowała poza tym dbałość o kostiumy. Pisał z uznaniem, że było rzeczą piękną, iż „królewskiemu wystrojowi [rezydencji] odpowiadały całe zastępy służących, którzy szli na przedzie (oczywiście w wielkiej liczbie), którzy przynosili potrawy i wszelkie podawali napoje.
Wszyscy co do jednego lśnili złotem, tak ich naszyjniki, jak też ich łańcuchy. Odziani byli w stroje z przędzy jedwabnej ze złotem i purpurą, a także w najdelikatniejsze futra, które noszą gronostaje.
Justus Decjusz o zamku na Wawelu
Najdłuższa i najbardziej szczegółowa była relacja Justusa Decjusza. Znał on Wawel i projekty króla znacznie lepiej niż jakikolwiek gość weselny przybyły z zagranicy tylko na tę okazję. Dotąd Decjusz działał głównie w orbicie wielkorządcy i monarszego kredytora Jana Bonera, któremu pomagał w organizowaniu prac na wzgórzu wawelskiego. Niedawno wyjechał też jednak do Wenecji, po pierścień zaręczynowy z olbrzymim brylantem, jaki Zygmunt Stary kazał sprezentować kandydatce na żonę.
Reklama
Protegowany potężnego bankiera robił wiele, by wkraść się bezpośrednio w łaski króla. Miał powody, by pisać, że dzięki przebudowie Wawelu najjaśniejszy pan „bezsprzecznie prześcignął sławę wszystkich swoich przodków”.
„Nie wiadomo czy trzeba bardziej podziwiać królewską wspaniałość artysty, czy zmysł artystyczny króla” – słodził w relacji z wesela. Podał zarazem multum szczegółów nieznanych z jakiegokolwiek innego źródła. Przyznał między innymi, że Zygmunt wcale nie wyczerpał jeszcze wszystkich swoich planów. Po trzynastu latach budowa Wawelu została przerwana. Ale nie zakończona.
****
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.