Filip II Habsburg władał imperium, nad którym nigdy nie zachodziło słońce. Po tym jak w 1580 roku udało mu się zasiąść na portugalskim tronie, król Hiszpanii uznał, że przyszła pora na podbój Anglii. Przygotowania trwały wiele lat, a zgromadzona przez Habsburga ogromna flota zyskała miano Niezwyciężonej Armady. Wyprawa przeciwko Elżbiecie I Tudor, do której doszło ostatecznie latem 1588 roku zakończyła się jednak całkowitą klęską. O tym dlaczego tak się stało pisze Henry Kamen.
W sierpniu 1580 roku, zaledwie tydzień po kapitulacji Lizbony, król napisał do księcia Alby, sugerując, że nie należy odsyłać zawodowych żołnierzy do Włoch, gdzie większość z nich zwykle stacjonowała, lecz trzeba zatrudnić ich przy nowym zadaniu, „do którego wielokrotnie namawiał go papież — a mianowicie przy podboju Anglii.
Reklama
Cel inwazji
Łatwość, z jaką jego armia zajęła Portugalię, natchnęła Filipa nadzieją, że równie łatwo zdoła się rozprawić z królestwem Elżbiety. Podstawowym warunkiem powodzenia tego przedsięwzięcia, jak też odniesienia sukcesu w wojnie z Holendrami, było osiągnięcie panowania na morzu. Tymczasem osiągnięcie tego celu coraz bardziej wymykało się Hiszpanom z rąk, na co wskazywały udane rajdy Drake’a z 1585 roku na wybrzeża hiszpańskie po obu stronach Atlantyku.
Największe, najkosztowniejsze i najbardziej pamiętne przedsięwzięcie marynarki hiszpańskiej miało się wkrótce przekształcić w największą klęskę imperium. Chodzi tu o wyprawę Niezwyciężonej Armady przeciwko Anglii z 1588 roku.
„Celem, dla którego wysłano tę armadę — zauważył jeden z sekretarzy Filipa II — było zarówno zapewnienie bezpieczeństwa Indiom, jak też rekonkwista Niderlandów”. Przygotowania do wyprawy zajęły około czterech lat. Największe wrażenie robi tutaj możliwość imperium sięgania do swych, zdawałoby się nieskończonych, zasobów w celu rzucenia na kolana zuchwałych Anglików.
Skład habsburskiej floty
Wystawienie Niezwyciężonej Armady było osiągnięciem nie tylko kastylijskim. Wielki wkład wniosły tutaj stocznie neapolitańskie. Jedną dziesiątą statków i okrętów armady stanowiły jednostki portugalskie/ Zresztą większość z nich stanowiły okręty prywatne, wypożyczone od ich właścicieli. Kastylia nie była w stanie dostarczyć odpowiedniej ilości broni na wyposażenie tej floty, tak więc podstawowe zaopatrzenie trzeba było importować: miedź z Mediolanu, proch z Niemiec, suchary z Neapolu.
Załogi w przeważającej mierze pochodziły z Półwyspu Pirenejskiego: prawie 90 procent stanowili Hiszpanie, a 10 Portugalczycy. Na pokładach okrętów Niezwyciężonej Armady znaleźli się jednak również żołnierze i marynarze z Serbii, Niemiec, Belgii, Francji, północnych Niderlandów, a nawet Anglii. Była to chyba pierwsza taka wyprawa od czasów wojny o Granadę, w której brało udział tak wielu przedstawicieli tak różnych narodów.
Kiedy okręty tej wielkiej floty wreszcie zebrały się razem, stanowiły wyraźne świadectwo współpracy pomiędzy różnymi krajami monarchii hiszpańskiej. Ale końcowy efekt tej współpracy pozostawiał wiele do życzenia. Prawdopodobnie dwie trzecie marynarzy i żołnierzy Niezwyciężonej Armady stanowili rekruci, którzy nigdy wcześniej nie byli na morzu, ani też nigdy nie wąchali prochu.
Reklama
130 okrętów
Chociaż hiszpańska flota prawdopodobnie przewyższała tonażem flotę angielską, to jednak jej okręty ustępowały angielskim pod względem dzielności morskiej, uzbrojenia i wyszkolenia załóg. Jednostki Niezwyciężonej Armady pochodziły ze wszystkich zakątków Europy, a niektóre z nich (pływające zwykle po Adriatyku) nie nadawały się w ogóle do żeglugi po wodach kanału La Manche.
Natomiast Anglicy dysponowali skuteczniejszymi i szybszymi okrętami wojennymi. Armada, licząca ostatecznie 130 okrętów, które niosły na swoich pokładach 7000 marynarzy i 17 000 żołnierzy, odbiła 22 lipca 1588 roku od nabrzeży La Corunii i pod wodzą księcia Medina-Sidonia skierowała się w stronę Niderlandów, by tam wziąć na swoje okręty główne siły desantu składające się z 17 000 żołnierzy z armii flandryjskiej.
Jednakże nigdy nie doszło do połączenia się obu składników armii inwazyjnej. Angielska flota wojenna, zorganizowana w małe eskadry, których dowódcami byli lord Howard of Effingham, Francis Drake, John Hawkins i Martin Frobisher cały czas nękała hiszpańską armadę i spychała ją w głąb kanału La Manche.
Niezrealizowany plan wzięcia na pokład desantu
Do 6 sierpnia księciu Medina-Sidonia udało się zgromadzić większość swoich jednostek — które nie ucierpiały zbytnio od angielskich ataków na wodach w pobliżu Calais, gdzie otrzymał pierwsze wiadomości od księcia Parmy. Farnese informował go, że armia Flandrii jeszcze przez sześć dni nie będzie gotowa do zaokrętowania się. Ale pojawił się w tym momencie jeszcze większy problem.
Reklama
Książę Parmy nie dysponował łodziami zdolnymi do transportu jego ludzi na okręty, tymczasem galeony nie mogły podejść bliżej do brzegu z powodu płytkości okolicznych wód. Żołnierze Farnese nie mogli zapuszczać się w morze z powodu dużych fal oraz holenderskich okrętów patrolujących wybrzeże.
W nocy na 7 sierpnia Anglicy wysłali w kierunku Hiszpanów sześć małych branderów, wyładowanych prochem i materiałami wybuchowymi. Zakotwiczone galeony cięły liny kotwiczne i uciekały w popłochu. O świcie pozostałe okręty Mediny-Sidonii ujrzały przed sobą zgromadzone siły główne floty angielskiej uszykowane do bitwy. Rozpoczęła się długa i zacięta walka, która miała trwać jakieś dziewięć godzin.
Hiszpańskim okrętom cały czas marnie się wiodło. Co prawda tylko kilka z nich zostało zatopionych, ale Niezwyciężona Armada poniosła poważne straty w ludziach. Pod koniec dnia hiszpańska flota musiała ustąpić i opuściwszy brzegi Flandrii, skierować się na niegościnne wody Morza Północnego. W ten sposób zaprzepaszczono cel całej wyprawy, którym było wzięcie na pokład desantu armii flandryjskiej.
Większość padła ofiarą sztormów
Ale główne siły armady, liczące wciąż około 112 okrętów, były nadal nietknięte. Jednakże niepomyślne wiatry uniemożliwiły im powrót do wybrzeży Flandrii i podjęcie kolejnej próby rozbicia floty angielskiej. W połowie sierpnia Medina-Sidonia zdecydował się skierować swoje okręty na Atlantyk.
Reklama
Rybacy szkoccy łowiący w pobliżu Orkadów dojrzeli „monstrualne statki w liczbie około stu, pędzące na zachód z wiatrem”. Hiszpański admirał rozkazał swoim kapitanom żeglować na południowy zachód, opływając brzegi Irlandii, a następnie kierować się ku Hiszpanii. Od tej chwili zaczęło się pasmo nieszczęść, mających ostatecznie pognębić Niezwyciężoną Armadę.
Większość jej okrętów padła ofiarą sztormów szalejących na Atlantyku albo też rozbiła się na skalistych wybrzeżach Irlandii, której mieszkańcy plądrowali wraki, nie okazując przy tym wiele litości rozbitkom. Dopiero w trzecim tygodniu września książę Medina-Sidonia dowlókł się do Santander w otoczeniu zaledwie ośmiu galeonów.
Jeszcze dwadzieścia siedem okrętów jego floty dobiło do innych portów północnego wybrzeża Hiszpanii. Prawdopodobnie łącznie powróciło do domu 60 okrętów spośród 130, które w lipcu wyruszyły na tę nieszczęsną wyprawę. W jej wyniku zginęło 15 000 marynarzy i żołnierzy. Jak skomentował to pewien mnich z Eskurialu, było to ,
Jedno z najgłośniejszych i największych nieszczęść, jakie kiedykolwiek spadły na Hiszpanię, które trzeba będzie opłakiwać do końca życia (…) Przez wiele miesięcy w całej Hiszpanii słychać było tylko szlochy i lamenty.
Reklama
Przewaga była po stronie Anglików
Pewien oficer Niezwyciężonej Armady skierował raport do jednego z królewskich sekretarzy, w którym pisał:
Teraz wszyscy powtarzają: „A nie mówiłem, że tak będzie?”. Okazało się, że nieprzyjaciel miał wielką przewagę w okrętach, lepiej od naszych przygotowanych do bitwy, lepiej zaprojektowanych, wyposażonych w lepszą artylerię, mających lepszych marynarzy i kanonierów”.
Klęska Niezwyciężonej Armady nie była w żadnym wypadku śmiertelnym ciosem dla Hiszpanii, mogącej nadal liczyć na swoje zasoby, które umożliwiły jej zorganizowanie wyprawy z 1588 roku. Lecz Anglicy zyskali mnóstwo czasu i w roku 1589 kupcy londyńscy sfinansowali ekspedycję do Portugalii pod wodzą Drake’a.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Henry’ego Kamena pt. Imperium hiszpańskie. Dzieje rozkwitu i upadku. Jej nowe wydanie ukazało się w 2024 roku nakładem wydawnictwa Bellona.