W latach 80. XX wieku Pablo Escobar był najpotężniejszym baronem narkotykowym na świecie. Kierowany przez niego kartel zarabiał rocznie miliardy dolarów na przemycie białego proszku do Stanów Zjednoczonych. „Król kokainy” rozpoczął swoją przestępczą karierę już jako nastolatek. Oto czym się wtedy zajmował.
Pablo wcześnie zaczął (…) palić [trawę] i nie przestał przez całe życie; spał do pierwszej lub drugiej po południu, zapalał jointa zaraz po przebudzeniu i był na haju przez całą resztę dnia i przez noc.
Reklama
Był niski i pulchny, miał 157 cm wzrostu, dużą, okrągłą twarz i gęste, czarne, kręcone, długie włosy, które zaczesywał z lewej na prawą stronę, przez co na czubku głowy tworzyła się górka, włosy opadały mu na czoło i przykrywały uszy.
„Chcę zostać kimś wielkim”
Wyhodował rzadki wąsik. Patrzył na świat dużymi, brązowymi oczami spod ciężkich powiek i roztaczał wokół siebie atmosferę znudzenia typowego dla chronicznego palacza trawki. Bunt przyszedł wraz z dojrzewaniem.
Został wyrzucony z liceum Lucrecio Jaramillo Vélez na kilka miesięcy przed swoimi siedemnastymi urodzinami, trzy lata przed ukończeniem szkoły w normalnym trybie. Wszedł na drogę przestępstwa motywowany w równym stopniu znużeniem, co ambicją.
Wraz z kuzynem i nieodłącznym towarzyszem Gustavo Gavirią zaczął spędzać wieczory w okolicznych barach w dzielnicy Jesús de Nazareno. Powiedział Hermildzie, że nie został stworzony do nauki w szkole ani do normalnej pracy. „Chcę zostać kimś wielkim”, oświadczył. Albo w uznaniu dla nieustępliwości Hermildy, albo mając na uwadze szeroko zakrojone plany, Pablo nigdy całkowicie nie porzucił zamiaru ukończenia szkoły.
Dwa lata później razem z Gustavem na krótko powrócił do liceum, ale obaj byli starsi od uczniów w klasie i przyzwyczajeni do swojej wolności oraz brutalności na ulicach Medellín, więc w szkole uważano ich za prześladowców; wkrótce też popadli w konflikt z nauczycielami.
Żaden z nich nie wytrzymał w szkole roku, chociaż Pablo rzeczywiście kilka razy próbował, bez powodzenia, zdać testy niezbędne do uzyskania świadectwa ukończenia liceum. W końcu je sobie kupił. Po latach będzie zapełniał półki w swoich domach stosami nieprzeczytanych książek i będzie czasami wspominał, że chce zdobyć wyższe wykształcenie.
Reklama
Region słynący z contrabandistas
W pewnym momencie, trafiając do więzienia, powiedział, że zamierza studiować prawo. Niewątpliwie brak formalnego wykształcenia mu doskwierał i sprawiał zawód Hermildzie, ale nikt, kto go znał, nie wątpił w jego wrodzony spryt. Został gangsterem. W Medellín istniała długa tradycja prowadzenia szemranych interesów. Stereotypowy paisa był kanciarzem, osobą, która potrafiła czerpać zyski z każdego przedsięwzięcia.
Region słynął z contrabandistas, lokalnych szefów syndykatów zajmujących się przestępczością zorganizowaną, ludzi praktykujących starą tradycję paisa polegającą na przemycie – dawniej złota i szmaragdów, teraz marihuany, a wkrótce również kokainy.
Jeszcze zanim Pablo został wyrzucony ze szkoły w 1966 roku, przemyt narkotyków był już poważnym biznesem, niedostępnym dla siedemnastoletnich opryszków. Pablo zaczynał od wyłudzania pieniędzy na ulicach Medellín. Miał jednak inne plany. Kiedy powiedział matce, że chce zostać kimś wielkim, najprawdopodobniej miał na myśli dwie rzeczy.
Podczas gdy contrabandistas zdominowali przestępczość w mieście, praworządnymi obywatelami rządziła w sensie politycznym i społecznym niewielka liczba bogatych właścicieli fabryk tekstylnych, właściciele kopalń i posiadacze ziemscy. Oni byli donami, ludźmi kulturalnymi i wykształconymi, ich pieniądze zasilały kościoły i działalność dobroczynną, kluby poza miastem; pracownicy i ludzie dzierżawiący od nich ziemię darzyli ich szacunkiem i obawiali się ich.
Reklama
Jako katolicy i tradycjonaliści byli elitą – dzierżyli wysokie urzędy publiczne i jeździli do Bogoty, żeby reprezentować Medellín w rządzie. Ambicje Pabla obejmowały oba światy – legalny i nielegalny – a ta sprzeczność charakteryzuje całą jego karierę.
Złodziej nagrobków?
Krąży legenda o Pablu Escobarze, według której wraz ze swoim gangiem zaczynał od kradzieży kamieni nagrobnych z cmentarzy, piaskowania ich i odsprzedawania. Rzeczywiście miał wuja, który sprzedawał kamienie nagrobne i naprawdę przez krótki okres pracował u niego jako nastolatek. Później zawsze śmieszyło go, kiedy opowiadano o piaskowaniu kamieni; zaprzeczał temu, ale tak naprawdę było wiele spraw, do których się nie przyznawał.
Hermilda powiedziała, że ta historia jest kłamstwem – i rzeczywiście nie brzmi zbyt przekonująco. Po pierwsze, oczyszczanie kamieni jest uczciwą pracą, a niewiele przemawia za tym, że Pablo kiedykolwiek miał ochotę zajmować się czymś takim.
Po drugie, był bardzo przesądny. Należał do szczególnie pogańskiego odłamu katolicyzmu popularnego w rolniczej Antioquii, takiego, który modli się do bożków – podobnych do uwielbianego przez Hermildę Dzieciątka Jezus z Atocha – i obcuje z duszami zmarłych.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Kradzież nagrobków nie pasuje do kogoś, kto boi się świata duchów. Bardziej przekonująco brzmią historie, które kiedyś potwierdził, o tym, że wraz z przyjaciółmi zajmował się drobnymi oszustwami: sprzedawał przemycone papierosy i fałszywe losy na loterię, a dzięki blefowi i osobistemu urokowi wyłudzał pieniądze od ludzi wychodzących z lokalnego banku. Młody Pablo nie był pierwszym ulicznym naciągaczem, przekonanym, że łatwiej i ciekawiej jest zabierać innym pieniądze, niż samemu je zarabiać.
Kradzieże samochodów
Może to wpływ trawki, lecz Pablo odkrył w sobie umiejętność zachowania spokoju, rozwagi, a nawet pogody ducha, kiedy inni się bali i brakowało im zdecydowania. Korzystał z tego, żeby zaimponować przyjaciołom i żeby ich przerazić. Kilka razy w młodości, jak się później przechwalał, Pablo w pojedynkę obrabował kilka banków w Medillín, wyposażony w broń automatyczną, wesoło gawędząc z kasjerami, gdy ci opróżniali kasę.
Reklama
Zuchwałość i pewność siebie wyróżniały go spośród rówieśników i czyniły z niego lidera młodocianych przestępców. W niedługim czasie jego przestępstwa staną się bardziej wyszukane i niebezpieczne. Z akt wynika, że zanim skończył dwadzieścia lat, Pablo był już znakomitym złodziejem samochodów. Wraz ze swoim gangiem podjął się prymitywnej roboty polegającej na kradzieży aut i przekształcił ją w miniprzemysł, bezczelnie zabierając pojazdy (w biały dzień kierowców po prostu wyciągano zza kierownicy) i w ciągu kilku godzin rozbierając je na części.
Sprzedając je, zarabiał dużo pieniędzy i pozbywał się bezpośrednich dowodów popełnienia przestępstwa. Gdy zgromadził dość kapitału, zaczął przekupywać urzędników miejskich, by wydali mu nowe dokumenty dla kradzionych pojazdów, dzięki czemu nie musiał rozkładać aut na części.
Wydaje się, że w tym okresie miał kilka istotnych konfliktów z prawem. Zniknęły akta dotyczące jego aresztowań, lecz przed swoimi dwudziestymi urodzinami Pablo spędził kilka miesięcy w więzieniu w Medellín, bez wątpienia poznając tam jeszcze bardziej niebezpiecznych kryminalistów, którzy przysłużą mu się nie raz w przyszłości. Najwyraźniej jednak pobyt za kratkami nie sprowadził go z przestępczej ścieżki.
Płatna „ochrona”
Według wszelkiego prawdopodobieństwa Pablo dobrze się bawił. Mając pod dostatkiem skradzionych silników i innych części, zbudowali z Gustavo samochody wyścigowe i startowali w lokalnych i krajowych rajdach. Jego biznes się rozwijał.
Reklama
Z czasem bezczelne kradzieże samochodowe tak się rozpowszechniły w Medellín, że Pablo wymyślił bardziej dochodowy interes. Zaczął sprzedawać ochronę. Ludzie płacili mu, chcąc zabezpieczyć swoje auta przed kradzieżą, więc Pablo zarabiał zarówno na samochodach, które ukradł, jak i na tych, których nie ukradł.
Był hojny dla przyjaciół – dawał im nowe auta podprowadzone prosto z fabryki. Sporządzał fałszywe dowody sprzedaży i radził odbiorcom, by dawali fałszywe ogłoszenia w gazetach i oferowali auta na sprzedaż, by wyglądało na to, że pojazdy zostały nabyte w sposób legalny.
W tamtym okresie, będąc młodym bossem na dorobku, Pablo stał się znany ze stosowania zabójczej przemocy. Zapewne zaczęło się od ściągania długów, do którego rekrutował osiłków porywających zadłużonych u niego ludzi i ściągających okup w wysokości zaległych pieniędzy. Jeśli rodzina nie była w stanie ich zebrać lub nie chciała płacić, ofiara była zabijana.
Czasami ofiarę zabijano po zapłaceniu okupu w celu wywołania odpowiedniego wrażenia. To było morderstwo, lecz takie, które można w pewien sposób wytłumaczyć. O interes trzeba dbać. Pablo żył w świecie, w którym posiadanie bogactwa wiązało się z umiejętnością jego ochrony. Nawet uczciwi biznesmeni w Medellín nie mogli liczyć na skuteczne dochodzenie swoich praw. Jeśli ktoś cię oszukał, musiałeś się pogodzić ze stratami lub samemu podjąć kroki niezbędne do wyrównania rachunków.
Reklama
Jeśli odniosłeś jakiś sukces, musiałeś stawić czoło skorumpowanej policji i przedstawicielom rządu, którzy chcieli uszczknąć część twoich dochodów. Dotyczyło to także nowego, nielegalnego interesu Pabla. Wraz z większą ilością pieniędzy i wraz ze wzrostem kontrabandy należało zadbać o egzekwowanie dyscypliny, karanie wrogów, ściąganie długów i przekupywanie urzędników. Porywanie i zabijanie ludzi, którzy oszukali, nie tylko wyrównywało straty materialne, lecz także było ostrzeżeniem dla innych.
Śmierć Diega Echavarrii
Pablo był ekspertem w przypisywaniu sobie zbrodni, z którymi później nic nie mogło go połączyć. Od początku upewniał się, że ci, których wynajął do popełnienia niedozwolonego czynu, nie wiedzą, kto jest ich mocodawcą. Po pewnym czasie przywykł do wydawania rozkazów o zabijaniu. Karmiło to jego megalomanię i wzniecało strach, co było równoznaczne z szacunkiem, którego coraz bardziej się domagał.
Porwania dłużników wkrótce przerodziły się w zwykłe porwania dla okupu. Najsławniejszy przypadek przypisywany młodemu Pablowi to sprawa Diega Echavarrii, przedsiębiorcy z Envigado, która miała miejsce latem 1971 roku.
Echavarria był dumnym, konserwatywnym właścicielem fabryki, szanowanym w wyższych sferach, lecz nielubianym przez biednych robotników z Medellín, masowo zwalnianych z lokalnych fabryk tekstylnych. W tym czasie zamożni właściciele ziemscy poszerzali swoje posiadłości, wypędzając całe wsie z doliny rzeki Magdalena, w czego efekcie dla rolników jedynym wyjściem okazywała się przeprowadzka do slumsów coraz bardziej rozrastającego się miasta.
Reklama
Ciało nielubianego właściciela fabryki znaleziono w dole niedaleko miejsca, gdzie urodził się Pablo. Został uprowadzony sześć tygodni wcześniej, pobity i uduszony, chociaż jego rodzina zapłaciła okup w wysokości 50 tysięcy dolarów. Zabicie Diega Echavarrii dawało podwójny zysk. Przyniosło zastrzyk finansowy oraz było ciosem wymierzonym w imię sprawiedliwości społecznej.
Nie ma możliwości udowodnienia, że to Pablo zaaranżował tę zbrodnię, nigdy nie został oficjalnie o nią oskarżony, lecz tak powszechnie mu ją przypisywano, że mieszkańcy slumsów zaczęli z podziwem nazywać go Doktor Echavarria, w skrócie El Doctor. Morderstwo nosiło wszelkie cechy charakterystyczne dla stylu młodego bossa grupy przestępczej.
Było okrutne, nieludzkie, przebiegłe i kreowało pożądany wizerunek publiczny. Jednym posunięciem, dzięki uprowadzeniu Echavarrii, Pablo zyskał status lokalnej legendy. Była to też wizytówka jego okrucieństwa i ambicji, co również się przydawało.
Bohater slumsów
W nadchodzących latach zostanie jeszcze większym bohaterem slumsów w Medellín, a to za sprawą swojej szeroko nagłaśnianej działalności charytatywnej. Nie był niewrażliwy społecznie, choć sam miał aspiracje typowego przedstawiciela klasy średniej.
Kiedy powiedział matce, że chce być „wielki”, nie marzył o przeprowadzeniu rewolucji czy dokonaniu przebudowy kraju – miał na myśli posiadanie mieszkania w miejscu równie spektakularnym jak pseudośredniowieczny zamek, który wybudował dla siebie Echavarria.
Zamieszka w podobnym zamku nie jako osoba wykorzystująca ludzi, lecz jako ich don, człowiek posiadający władzę i bogactwo, który jednak nie stracił kontaktu ze zwykłym obywatelem. Tych, którzy będą podważać prawdziwość tej fantazji, będzie później zwalczał najzacieklej.
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Marka Bowdena pt. Polowanie na Escobara. Historia najsłynniejszego barona narkotykowego. Jej nowa edycja ukazała się nakładem Wydawnictwa Poznańskiego.