Gdy w 1924 roku we Lwowie doszło do nieudanego ataku na prezydencki samochód, policja zrobiła wszystko, by zrzucić winę na społeczność żydowską. Nie akceptowano żadnych kontrargumentów. Przekonał się o tym Mykoła Mykietyn, który przekazał władzom, że według jego wiedzy za zamachem stał działacz komunistyczny.
Mykietyn, choć sam złożył doniesienie, został aresztowany i postawiony przed sądem, wraz z innymi ludźmi, którzy weszli z nim w kontakt i starali się wykazać niewygodną dla policji (która już upatrzyła sobie w tej sprawie kozła ofiarnego) prawdę.
Reklama
Na temat pobudek, które faktycznie kierowały samym Mykołą Mykietynem można dywagować. Niezależnie jednak od jego intencji i od tego na ile wiernie oddawał potem swoje doświadczenia, nie ma żadnych wątpliwości, że organa śledcze dopuściły się wobec niego skrajnie rażących nadużyć.
Policja wiedziała swoje
Mężczyznę aresztowano, bo sędzia śledczy Gustaw Rutka zarzucił mu, że próbuje oskarżać o zamach komunistów, podczas gdy winny, w jego ocenie, musiał być żydowski mężczyzna, już postawiony przed sądem.
Rutka twierdził, że Ukraińca Mykietyna przekupili i skłonili do fałszerstw inni członkowie społeczności żydowskiej. Cała ta wizja, ułożona przez władze i podsycana przez prasę narodową, operowała na popularnych antysemickich wyobrażeniach.
Nieprawdopodobne zeznania
Mykietyn, który posługiwał się wyłącznie łamaną polszczyzną, ze śledczymi rozmawiał po ukraińsku i nie miał wykształcenia, do protokołu złożył wyczerpujące zeznania… po polsku, wygłoszone wprost literacko, pozbawione jakichkolwiek korekt i zaakceptowane w całości.
Reklama
Zamieścił w nich dziesiątki obelg i insynuacji, żywcem wyciągniętych z radykalnych, prawicowych gazet. Jest oczywiste, że nie mogły to być jego prawdziwe słowa. I faktycznie, gdy mężczyzna stanął wreszcie na sali sądowej… odwołał niemal wszystko, co wcześniej podpisał.
„Od tego momentu Mykietyn zaczął zeznawać donośnym głosem. Obszernie. Sensacyjnie. Dla Rutki (…) to, co mówił, było katastrofą” – komentuje Grzegorz Gauden na kartach książki Polska sprawa Dreyfusa.
„Nakłaniali go, by przyznał się do kłamstwa”
Oskarżony tak przedstawił to, co spotkało go z rąk policji i sędziego śledczego:
Do sędziego śledczego policjanci doprowadzili go 22 stycznia 1925 r. rano. Ten zakomunikował mu, że Pańczyszyn [komunista, którego Mykietyn oskarżył o próbę ataku na prezydenta] ma alibi na dzień zamachu.
To była sztuczka, bo alibi, które podał Rutka, zostało zmyślone. Usłyszał, że jest obwiniony o składanie fałszywych zeznań. Sędzia postraszył go umieszczeniem w jednej celi z komunistami i powiedział, że grozi mu 20 lat więzienia.
Reklama
Mykietyn opowiedział przed sądem, że z przerażenia popadł w odrętwienie. Po pewnym czasie Piotrowski położył mu ręce na ramionach i zaczął nim potrząsać. Mówił, że ugrzązł „po szyję w kale, a jak się przyzna, będzie tylko po kostki”. On i Rutka nakłaniali go, by przyznał się do kłamstwa i oskarżył Kornhabera, Jägera, Glasermanna, Münza i Dwornickiego, że to oni namówili do fałszywych zeznań.
Przerażony uległ. Od tej chwili zaczął być lepiej traktowany. Sędzia śledczy oddawał mu nawet czasami część swojego śniadania, zdarzało się, że częstował kawałkami pomarańczy. Dawał także gazety i książki. Zezwalał na częste widzenia z narzeczoną Steinówną, którą Piotrowski pouczał, by „w sądzie przy tym obstawała najwięcej”, że Żydzi obiecali Mykietynowi 5 tys. dol. za złożenie fałszywych zeznań.
W obecności Mykietyna Rutka i Piotrowski omawiali niektóre szczegóły śledztwa przeciw Steigerowi [oskarżonemu o zamach]. Udzielali mu też instrukcji, jak ma zeznawać w sądzie.
„To wówczas pan sędzia odnosił się do mnie bardzo życzliwie”
Kontrast między policyjnym protokołem zeznań Mykoły, opatrzonym adnotacją „zeznania powyższe sam dyktowałem”, a jego wypowiedziami przed sądem, składanymi w przytłaczającej większości po ukraińsku i tylko z drobnymi, łamanymi polskimi wstawkami był więcej niż uderzający.
Gdy do głosu dopuszczono obrońców Mykoły, na jaw wyszły też dalsze szczegóły nacisków, jakie spotkały go w trakcie śledztwa. Dokładną treść przesłuchania przed sądem przytacza Grzegorz Gauden w Polskiej sprawie Dreyfusa. Oto fragment:
[Obrońca Michał] Grek: Co pan zauważył podczas pierwszych przesłuchań przez sędziego Rutkę? Pan przyszedł na przesłuchanie i powiedział: „Ja znam tego, który wykonał zamach. To nie jest Steiger”. Czy pańskie depozycje były przyjęte z życzliwością?Mykietyn: Nie. Były przyjmowane wrogo.
Grek: A kiedy później pan powiedział, że nie widział, jak Pańczyszyn rzucił bombę?
Mykietyn: To wówczas pan sędzia odnosił się do mnie bardzo życzliwie. (…)
Reklama
Zeznania wolnego człowieka, zeznania zatrzymanego
Wyciągnięto też rażącą różnicę między oficjalnym protokołem zeznań, jakie Mykoła złożył już po aresztowaniu, a wcześniejszym zgłoszeniem na policję, jakie przekazał jako wolny człowiek.
Landau: Pański protokół zeznań w charakterze świadka jest popstrzony pytaniami, odpowiedziami. Wskazane są sprzeczności, odwoływane zeznania, zmieniane przez pana zeznania.
Natomiast protokół zeznań, które pan złożył jako obwiniony, mimo tego, że obejmuje około 100 stron, napisany jest płynnie. Cały jest „in continuo”. Gładko. Bez żadnych pytań. Bez sprostowań. Pan podpisał ten protokół. Czy może pan to wyjaśnić?
Mykietyn: Pan sędzia Rutka powiedział, że nie trzeba nic zmieniać. I nie zrobi sprostowań w moim protokole, bo gdyby w moich zeznaniach jako obwinionego były uwagi i pytania, to można by te zeznania kwestionować.
Dla sądu to nie miało znaczenia
„Po zakończenie przesłuchania Mykietyna sprawozdawca »Słowa Polskiego« napisał, że »z tych protokołów podzielonych na 204 ustępy zostały obecnie strzępy«” – pisze autor Polskiej sprawie Dreyfusa.
Reklama
Dla sądu nie miało to jednak większego znaczenia. Mykoła Mykietyn „uznany został winnym zbrodni oszustwa popełnionej przez świadome złożenie fałszywych zeznań przed organami policyjnymi i sądowymi oraz zbrodni oszczerstwa na osobie Stefana Pańczyszyna, wskazując nań jako sprawcę zamachu na pana Prezydenta Rzeczypospolitej”.
Skazano go na 6 lat ciężkiego więzienia „obostrzonego co kwartał 24 godzinnym twardym łożem i postem”. Miał też zapłacić 3000 złotych odszkodowania komunistycznemu działaczowi Pańszczynowi, który według jego doniesień faktycznie stał za atakiem na prezydenta Polski.
Bibliografia
Tekst powstał na podstawie książki Grzegorza Gaudena pt. Polska sprawa Dreyfusa. Kto próbował zabić prezydenta. Ukazała się ona nakładem Wydawnictwa Agora w 2024 roku.