Mocarstwa, które w 1814 roku zdołały wreszcie zmusić Napoleona Bonaparte do uznania, że poniósł klęskę, w pierwszym momencie nie narzuciły mu druzgoczących warunków. Cesarz stracił władzę we Francji, ale zachował tytuł i dostał na pocieszenie miniaturowe państewko na Morzu Śródziemnym – wyspę Elbę u wybrzeży Italii. Oczywiście nie wolno było mu z niej wracać. Obalony wódz szybko jednak postanowił złamać narzucony sobie zakaz i raz jeszcze zawalczyć o Paryż.
Napoleon nigdy nie zamierzał pozostać na Elbie do końca życia, wiedział bowiem, że niebawem Burbonowie obrzydną Francuzom. Prawie 60-letni Ludwik XVIII (…) wprawdzie nadał krajowi nową konstytucję, ale preferował zwolenników dawnych porządków. Do tego popełniał błąd za błędem, zrażając do siebie poddanych, szczególnie kombatantów kampanii wojennych.
Reklama
Z armii zostali bowiem zwolnieni zasłużeni oficerowie, a na ich stanowiska mianowano różnego rodzaju utytułowanych mydłków. Obowiązkowo też wprowadzono białą burbońską kokardę na miejsce trójkolorowej, która kojarzyła się z największymi francuskimi triumfami.
Na domiar złego król nie przekazywał Napoleonowi obiecanych dwóch milionów franków na utrzymanie na Elbie (miał to robić raz w roku) – zapowiedział, że nie da żadnych pieniędzy „uzurpatorowi”. A to groziło katastrofą finansową cesarza.
We Francji narastało niezadowolenie, mieszczaństwo i chłopstwo obawiały się powrotu dawnych, przedrewolucyjnych porządków. Niechęć do poczynań zwycięskiej koalicji zapanowała także w Europie, ze szczególnym uwzględnieniem Włoch i Niemiec. Na obradującym w tym czasie kongresie wiedeńskim uchwalono bowiem zasadę legitymizmu, co oznaczało powrót dawnych władców usuniętych przez Napoleona.
Wprowadzali oni własne porządki, a niechęć do Bonapartego demonstrowali, na przykład likwidując zorganizowane przez niego uliczne oświetlenie (…). Oczywiście wszędzie też usuwano nadane przez cesarza konstytucje, a także jego kodeks cywilny.
Reklama
Bonaparte uznał, że koniunktura mu sprzyja i wreszcie nadszedł czas na działanie. Był pewien, że poprą go francuska armia, lud i mieszczaństwo. Zdawał sobie też sprawę, iż politycy mocarstw obradujących w Wiedniu nie mogą dojść do porozumienia i możliwy jest wybuch wojny między niedawnymi koalicjantami.
Dochodziły do niego również informacje, że niektórzy z obradujących w Wiedniu polityków proponowali, by deportować go na Wyspę Świętej Heleny.
Decyzję o ucieczce cesarz podjął późną jesienią [1814 roku], a przygotowania rozpoczęły się już w styczniu. Prowadzono je bardzo skutecznie i w tak wielkiej tajemnicy, że obserwujący cesarza [brytyjski oficer Neil] Campbell niczego nie zauważył.
Inna sprawa, że Bonaparte miał też nieco szczęścia – na mieliznę akurat wszedł jeden z jego okrętów, bryg „L’Inconstant”, i prace nad ściągnięciem jednostki umożliwiły zaopatrzenie jej w żywność i amunicję.
Reklama
O wszystkim wiedziały matka i siostra cesarza, ale ich lojalności Napoleon mógł być pewny. Paulina wyprzedawała stopniowo i dyskretnie swoją biżuterię, przekazując bratu pieniądze, a kupcom tłumaczyła, że ma duże długi (co akurat było prawdą) i musi je spłacić w tajemnicy przed cesarzem.
Pod koniec lutego Bonaparte był gotowy do działania i czekał na odpowiednią chwilę. Nadeszła, gdy Campbell odpłynął na stały ląd, do Livorno, na mocno zakrapianą imprezę.
26 lutego cesarz polecił zablokować porty wyspy, dokonał przeglądu swojej niewielkiej armii, po czym pożegnał się z matką i siostrą. Wieczorem flotylla złożona z siedmiu jednostek z tysiącem ludzi na pokładach opuściła Portoferraio.
Podobno Bonaparte, odpływając, zacytował Cezara znad Rubikonu: „Kości zostały rzucone”. Nie miał jednak tyle szczęścia co rzymski polityk. Wprawdzie ponownie zasiadł na francuskim tronie, ale ostatecznie przegrał pod Waterloo, by zakończyć życie jako angielski więzień na Wyspie Świętej Heleny zagubionej gdzieś na Oceanie Atlantyckim.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment nowej książki Sławomira Kopra pt. Niezwykła Toskania. Sztuka, krajobraz i antipasti (Wydawnictwo Fronda 2024).