W podręcznikach do historii można wyczytać, że Polska za czasów Bolesława Chrobrego miała ponad milion mieszkańców, a cała Europa z tego samego okresu 40 lub może 50 milionów. Od liczb dotyczących tak odległych czasów nikt nie oczekuje oczywiście zupełnej precyzji. Ale skąd w ogóle je wzięto? Jak można pozyskać wiadomości o dawnej populacji, jeśli w średniowieczu nie organizowano jeszcze sondaży i spisów powszechnych?
Podkreślmy raz jeszcze to absolutnie fundamentalne stwierdzenie. W epoce średniowiecznej nikt nie prowadził powszechnych spisów ludności. Nie robiono tego ani na skalę prowincji, ani państw, ani tym bardziej całego kontynentu.
Reklama
Sam pomysł obowiązkowego cenzusu ogółu populacji byłby zupełnie obcy średniowiecznemu oglądowi świata. Nie oznacza to jednak wcale, że na temat ówczesnej populacji nie można wyciągnąć żadnych wiążących wniosków.
W przybliżeniu wiemy, ilu mieszkańców miała Europa w 1000 albo 1300 roku. Da się też wskazać, gdzie żyła największa część z nich – o wszystkim tym piszę szeroko w mojej książce pt. Średniowiecze w liczbach. Jak jednak ustalono z pozoru nieosiągalne szczegóły?
Ludność oczami średniowiecznego władcy
Zmienność populacji, rosnącej w urodzajnych, tłustych latach i kurczącej się, gdy nadchodziły wojny, klęski głodu oraz epidemie, zwykle umykała uwadze średniowiecznych uczonych oraz władców. Świat wydawał się im względnie statyczny i niezmienny.
Przyjmowano, że kataklizmy to część naturalnego porządku rzeczy i że podniósłszy się z nich, społeczności powrócą do wcześniejszego stanu. W długiej perspektywie przyrost lub spadek były z reguły zbyt powolne, stopniowe, by próbowano je śledzić i komentować.
Reklama
Jeśli zaś nawet dochodziło do eksplozji demograficznej w danym regionie albo przeciwnie – do masowego ubytku ludności, to nie sama zmiana populacji budziła zatroskanie władzy świeckiej i duchownej. Z perspektywy panów znaczenie miała nie liczba ludzi, ale przede wszystkim liczba podatników.
Co liczyły średniowieczne władze?
W średniowieczu, zwłaszcza późnym, prowadzono różne lokalne spisy. Zawsze miały one jednak konkretny, praktyczny cel; nie chodziło w nich o ocenę populacji oraz jej przemian. Nikt jeszcze nie myślał wtedy przecież o zakładaniu jakiegokolwiek Urzędu Statystycznego.
Ewidencjonowano, ile gospodarstw (dymów) jest zobowiązanych do opłacania czynszów i danin, ilu możnych podległych danemu panu dzierży dobra obciążone nakazem służby wojskowej, ewentualnie ile głów w tej czy innej parafii opłaca dziesięcinę na rzecz Kościoła.
Najstarszy spis ludzi z zachodniej Europy pochodzi dopiero z lat 20. IX stulecia. Mowa o tak zwanym poliptyku z Irmion, w którym opat klasztoru Saint-Germain-des-Prés nakazał wynotować wszystkie podległe mu wioski oraz gospodarzy. Do pokaźnej księgi trafiły wiadomości o 25 osadach oraz łącznie 10 000 osób.
Reklama
Jak dowiedzieć się tego, o co w średniowieczu nie pytano?
Podobne materiały powstawały też w innych miejscach. Co do zasady były jednak fragmentaryczne, zdawkowe, pełne luk. Ewidencjonowano tych, którzy coś płacili lub mieli płacić, ale nie ich dzieci, domowników czy parobków, nie mówiąc nawet o włóczęgach albo innych „ludziach luźnych”.
O populacji miast niekiedy można domniemywać na podstawie rachunków, w których notowano zapasy robione w specjalnych spichrzach na wypadek klęski głodu.
Zdarzało się też, jak w Norymberdze w 1431 roku przed oczekiwanym atakiem husytów, że liczono mężczyzn zdolnych do noszenia broni i udziału w walce. O zagęszczeniu i zaludnieniu wiejskich majątków pośrednio mówiły z kolei spisy rycerstwa, możnych i ich majątków.
Czym była Domesday Book?
W odniesieniu do niektórych regionów dysponujemy zaskakująco dobrą podstawą źródłową. Niemal zawsze jest ona jednak urywkowa, naświetla sytuację tylko w jednym momencie. Na przykład w Anglii w roku 1086 ukończono imponująco dokładną Domesday Book – rejestr włości podlegających władzy króla i zobowiązań na nie nakładanych.
W kolejnych wiekach nikt już jednak nie podjął ponownie trudu koniecznego, by stworzyć podobny, ogólnopaństwowy wykaz.
Luki w wiedzy
Z wielu regionów, zwłaszcza w odniesieniu do wcześniejszego średniowiecza, nie dysponujemy niemal żadnymi twardymi danymi. Tyczy się to chociażby Skandynawii czy Polski.
Ogółem dopiero od przełomu XIII i XIV stulecia liczba i jakość spisów wyraźnie się zwiększa. Zdecydowanie najdokładniejsze prowadzono we Francji, gdzie byli liczeni gospodarze, a w jednej z diecezji, ze stolicą w Rouen – nawet wszyscy męscy parafianie.
Reklama
Wspomniane źródła stanowią niezbędną bazę dla naukowców próbujących zrekonstruować populację kontynentu oraz poszczególnych regionów. Poza tym wykorzystuje się też wiadomości o sieci miast i ich rozmiarach, często czerpane z badań archeologicznych, o skali upraw rolnych oraz wylesienia, o znanych kryzysach demograficznych.
W odniesieniu do wczesnego średniowiecza mimo wszystko dysponujemy jednak głównie domysłami. Luki w wiedzy są uzupełniane wzorami matematycznymi – historycy starają się rekonstruować stan rzeczy, cofając się od lepiej znanych czasów i zakładając najbardziej prawdopodobne tempo przyrostu (lub kurczenia się) populacji.
Historia średniowiecza, jakiej jeszcze nie było
Powyższy artykuł powstał na podstawie książki Kamila Janickiego pt. Średniowiecze w liczbach. Dowiedz się więcej na Empik.com.