W dawnej Polsce biskupi i członkowie wysokiego kleru zbijali fortuny dzięki kontrolowanym latyfundiom. Często podlegały im nie tylko klucze dóbr, ale wręcz na poły prywatne państewka. Plebani, a więc zarządcy parafii, nie mieli jednak dostępu do ogromnych posiadłości. Dla nich najważniejszym źródłem dochodów były dziesięciny i pokrewne zobowiązania. Na przykład na Mazowszu same dziesięciny dawały rządcom parafii średnio ponad 40% wpływów, w Sandomierskiem i Łęczyckiem blisko 60%. To był pieniądz nie tylko duży, ale też po prostu nieodzowny z perspektywy księży.
Sama idea dziesięcin zrodziła się w epoce antyku, była o wiele stuleci starsza od religii chrześcijańskiej. Już starożytni Egipcjanie czy Grecy znali obyczaj przekazywania dziesiątej części plonów na potrzeby kapłanów, świątyń.
Reklama
„Jezus potwierdził zwyczaj dziesięciny”
Norma przeniknęła również do Rzymu, tak że na przykład sławny Cyceron w I wieku p.n.e. grzmiał, iż jest to okropne „nadużycie bogów”. Poza tym dziesięciny, jako „własność Bożą”, oddawali i Żydzi. Jedna dziesiąta plonów z ich pól oraz jedna dziesiąta hodowanych zwierząt miała obowiązkowo, w każdym roku, trafiać do świątyni.
Potem na tym rozwiązaniu wzorowali się wyznawcy chrześcijaństwa. „Jezus Chrystus potwierdził zwyczaj dziesięciny i dał mu podwalinę moralno-prawną, podkreślając, że godzien jest robotnik zapłaty swej” – komentował polski znawca zagadnienia, ksiądz doktor Jan Dudziak.

W pierwszych wiekach chrześcijaństwa rzecz miała charakter dobrowolny. Członków wspólnoty proszono, by z własnej inicjatywy i poczucia odpowiedzialności przekazywali kapłanom jedną dziesiątą swoich dochodów. Gdy jednak Kościół okrzepł i zyskał dominującą pozycję, zalecenie zmieniło się w nakaz.
Klątwa za brak „dobrowolnej” daniny
Już w IV wieku jeden z papieży groził klątwą tym, którzy uchylali się od daniny. Z kolei w V stuleciu, na synodzie zwołanym do Tours, przestrzegano, że dziesięciny są nieodzowne, aby powstrzymać gniew Boży, oddalić widmo wojen, powodzi, strasznych susz i pożarów. W praktyce minęły jeszcze wieki, zanim dziesięcinę zaczęto ściągać powszechnie.
Reklama
Tak było na zachodzie Europy, a co dopiero w świeżo chrystianizowanych krajach. Choćby w Polsce zobowiązanie zaczęto szerzej egzekwować nie bezpośrednio po chrystianizacji, ale chyba dopiero w XII czy XIII wieku.
Dziesięcina, ale z czego?
W sytuacji, gdy cała niemal gospodarka dawnej Europy bazowała na uprawie roli, chrześcijańska dziesięcina szybko przyjęła formę właśnie opłaty rolnej. W Polsce zaś zasadniczo opłaty zbożowej. Miał ją uiszczać nie każdy katolik w ogóle, ale każdy, który uprawiał ziemię i obsiewał ją żytem, pszenicą lub owsem.

Zarówno prawo kanoniczne, jak i świeckie nakazywało, by 1/10 wszystkich takich plonów była oddawana Kościołowi. Poza tym źródła wspominały też niekiedy o „dziesięcinach mniejszych” odprowadzanych od zbiorów czosnku, cebuli, kapusty, lnu czy rzepy, te jednak miały ograniczone znaczenie i chyba nikłą skalę.
Początkowo odbiorcą danin był biskup, jemu należała się dziesięcina od wszystkich rolników z danej diecezji i on miał następnie dzielić uzyskaną korzyść między siebie, podporządkowany kler, ubogich. Odległy dwór biskupi miewał jednak poważne trudności z wyegzekwowaniem daniny, stopniowo zaczęła więc rodzić się nowa norma.
Reklama
Uprawnienie do ściągania dziesięcin przechodziło na plebanów, zarządców parafii, mających stały nadzór nad wiernymi obciążonymi daniną. W dobie nowożytnej na ogół głównym, jakby domyślnym odbiorcą dziesięcin od parafian był już właśnie ich bezpośredni duszpasterz.
Choć od takiej zasady zachodziły setki wyjątków. Jak podkreślano chociażby na kartach XIX-wiecznej polskiej Encyklopedii kościelnej, „z gruntów w parafii leżących, kilku niekiedy plebanów dziesięciny pobierało”, na mocy różnych lokalnych przywilejów, nadań, wyłączeń.
****
To tylko jeden z bardzo wielu wątków z historii dawnego Kościoła. Jeśli chcecie poznać też inne, polecam moją nową książkę: Dziesięcina. Prawdziwa historia kleru w dawnej Polsce (Wydawnictwo Poznańskie 2025).








