Słynne miecze Ulfberht z epoki wikingów. Uchodzą za jedne z najlepszych we wczesnym średniowieczu

Strona główna » Średniowiecze » Słynne miecze Ulfberht z epoki wikingów. Uchodzą za jedne z najlepszych we wczesnym średniowieczu

Na terenie 23 europejskich państw odnaleziono do tej pory około 170 mieczy, na których głowniach widnieje napis Vlfberht/Ulfberht. Najstarsze takie klingi pojawiły się w drugiej połowie VIII wieku. „Mieczy Ulfberht” używano następnie przez 300 lat. Mimo że wykuwano je w Nadrenii to aż 44 odkryto na obszarze Norwegii, dlatego nierozerwalnie kojarzone są z wikingami. O tym, co naprawdę wiadomo o jednych z najlepszych mieczy wykuwanych we wczesnośredniowiecznej Europie pisze Igor D. Górewicz w książce pt. Miecze Europy.

Napisy [+VLFBERH+T] pojawiają się na nowym typie głowni, dłuższej, ale mocniej zwężającej się ku sztychowi niż wcześniejsze miecze o równoległych ostrzach. Dzięki przesunięciu środka ciężkości ku rękojeści możliwe stało się swobodniejsze posługiwanie się bronią, wykraczające poza rąbiące ciosy znad głowy.


Reklama


Używane przez 300 lat

Miecze te świadczą też o postępie metalurgii i umiejętności wytwarzania głowni stalowych, jednocześnie dostatecznie twardych i sprężystych, co skutkowało zarzuceniem bardzo pracochłonnej i kosztownej technologii dziwerowania.

Vlfberht z pierwszej połowy XIX wieku wystawiany w muzeum w Norymberdze (Torana/CC BY-SA 3.0).
Vlfberht z pierwszej połowy IX wieku wystawiany w muzeum w Norymberdze (Torana/CC BY-SA 3.0).

Napis wielkimi literami majuskuły karolińskiej, uzupełniony znakami krzyży, wykonany jest poprzez wyrycie rowków w stalowej głowni, którą następnie rozgrzewa się i wkuwa w nią zimne paski żelaza. Ponownie rozgrzewa całość i wklepuje tak, że napis staje się integralną częścią głowni.

Na drugim płazie znajdują się wykonane tą samą techniką znaki w postaci prostych i ukośnych przecinających się linii tworzących pola w kształcie rombu. Rysunki takie występują w różnych wariantach, a ich znaczenia dziś nie rozumiemy.


Reklama


Znanych jest ok. 170 głowni tak sygnowanych, odnalezionych w 23 krajach Europy, w tym aż 44 w Norwegii. Pojawiają się w 2. poł. VIII wieku i pozostają w użyciu co najmniej do połowy XI w. Wytwarzane były w Nadrenii, skąd eksportowano je (legalnie lub przemycając, a być może jako łupy) do różnych regionów pogańskiej Europy, gdzie oprawiano zgodnie z miejscową stylistyką.

Nie ma pewności, czy głownie te produkowano przez cały ten okres, czy raczej, ze względu na jakość, tak długo użytkowano te same egzemplarze. Możliwe jest, że starsze głownie oprawiano w nowszy typ rękojeści. Znane są więc miecze o głowniach +VLFBERH+T z oprawami przeróżnych typów, z różnych faz wczesnego średniowiecza, tj. zarówno z wczesnej (VIII/IX w.), środkowej (X w.), jak i późnej (kon.X–1.poł.XI w.) epoki wikingów.

Artykuł stanowi fragment książki Igora D. Górewicza pt. Miecze Europy (Bellona 2021).
Artykuł stanowi fragment książki Igora D. Górewicza pt. Miecze Europy (Bellona 2021).

Poczynając od najstarszego typu „Mannheim”, najczęciej spotykane typy to H, S, T, V i właśnie X. Dzisiaj znamy niemal 10-krotnie więcej tych mieczy z pogańskiej Europy, niż z państwa Franków. Wiąże się to ze zwyczajami pogrzebowymi, zgodnie z którymi pogańskiego wojownika chowano zaopatrując w dary, m.in. miecz, czego wówczas nie czyniono już w schrystianizowanych krajach Zachodu. Tam odnajdujemy więc miecze nie w grobach, ale głównie w rzekach.

Skąd wziął się napis Vlfberht?

Słowo Vlfberht (litery V i U stosowano zamiennie, jednak imię to na mieczach w zasadzie zawsze pisane jest przez V) jest efektem złączenia nordyckiego imienia Vlf z karolińskim Berht. Jedna z teorii głosi, że było to imię miecznika, który rozpoczął ich produkcję. Jednak ilość egzemplarzy zachowanych do naszych czasów, a produkowanych przez kilka stuleci, uniemożliwia traktowanie ich jako wytworów jednego kowala.

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Być może więc był to założyciel swoistej marki, którego tradycja jakości podtrzymywana była przez „zakład produkcyjny”. Znamy różne warianty zapisu imienia Vlfberht, o różnym rozlokowaniu znaków krzyża, ale także błędnej pisowni.

Jakość tych głowni była tak dobra i rozpoznawalna, że wytwórcy w innych krajach wykonywali podróbki. Będąc niepiśmiennymi, nie potrafili dokładnie odwzorować oryginalnego napisu. Także większość użytkowników była analfabetami, nie dostrzegała więc błędu, a jedynie magiczny charakter sygnatury, niekiedy tak przerobionej, że nie stanowi w zasadzie już zapisu alfabetycznego.


Reklama


Powątpiewano jednak, czy kowal w państwie franków mógł być piśmienny, co doprowadziło do wniosku, że Vlfberht był nie samym rzemieślnikiem, co raczej nadzorcą, który z ramienia króla miał prawo i obowiązek nadzorować produkcję mieczy.

Ze względu na znak krzyża upatruje się w tej roli wysokiego duchownego, zwłaszcza zaś któregoś z opatów, bowiem w klasztorach produkowano znaczne ilości uzbrojenia. Fizycznie zaś głownie wykuwać mieli niepiśmienni niewolnicy, w czym tkwiła by przyczyna błędnych inskrypcje.

Importowane miecze typu Ulfberht odnalezione w Norwegii1
Importowane miecze typu Vlfberht/Ulfberht odnalezione w Norwegii. Rycina XIX-wieczna.

Wykuwane z azjatyckiej stali?

Poza teorią niepiśmiennych wytwórców pojawiła się kolejna, mówiąca, że mogli oni nie posługiwać się alfabetem łacińskim. Takie postawienie sprawy skrywa domniemanie, że kowale ci na co dzień mogli posługiwać się pismem runicznym. Najnowsze badania metaloznawcze wskazały, że niektóre miecze o prawidłowym napisie (rozumiane jako wyroby oryginalne) wykonano ze stali tyglowej – bułatu, pochodzącej z Indii lub Persji.

Produkujący je warsztat miał więc dostęp do stali importowanej szlakiem przez Wołgę. Pojawiło się przypuszczenie, że w X w. zlokalizowany był w rejonie Bałtyku, bo tutaj też najwięcej takich mieczy znaleziono. Powiązano go nawet konkretnie z zamówieniem króla Norwegii Håkona Dobrego. Problem jednak w tym, że są miecze z prawidłowym napisem ale nie wykonane ze stali tyglowej.


Reklama


Znane są też głownie z wysokowęglowej stali, np. z Moraw, IX w., ale nie noszące znaku +VLFBERH+T. Choć i tu możliwe jest środkowoazjatyckie pochodzenie, to zauważono, że podobną strukturę miewa stal wytwarzana w niektórych ośrodkach europejskich, gdzie udawało się roztapiać metal do stanu ciekłego w tradycyjnym procesie dymarskim.

Kolejna wątpliwość polega na tym, że ostrza głowni ze stali tyglowej, niekiedy miewają mniejszą twardość niż głównie ze stali o niższej zawartości węgla, ale poddane dalszej obróbce termicznej. Wszystko to powoduje, że azjatycka metryka stali użytej do wyrobu głowni +VLFBERH+T to wciąż jedynie hipoteza, a tym bardziej jej skandynawskie formowanie.

Wizualizacja przedstawiająca miecz Vlfberht/Ulfberht (Dominic Zschokke/CC BY-SA 4.0).
Wizualizacja przedstawiająca miecz Vlfberht/Ulfberht (Dominic Zschokke/CC BY-SA 4.0).

Ulf mający prawo występować przy mieczu

Zwróćmy uwagę, iż nie znamy egzemplarza, w którym inskrypcja VLFBERHT występuje z wyrażeniem ME FECIT, znanym z innych mieczy, a oznaczającym “wykonał mnie”, co byłoby potwierdzeniem, że chodzi o wytwórcę.

Starano się więc tłumaczyć, iż “Vlf ” to faktycznie imię skandynawskie, zaś frankijskie “berht” wiąże się ze starogermańskim “bear” oznaczającym prawo do noszenia broni. Całe imię Vlfberht należałoby wówczas tłumaczyć jako Ulf mający prawo występować przy mieczu. Jeśli zaś przyjąć skandynawską proweniencję, wówczas VLFBERHT byłoby religijną inwokacją na styku chrześcijaństwa i kultu Odyna.

Źródło

Artykuł stanowi fragment książki Igora D. Górewicza pt. Miecze Europy. Nowe, poszerzone wydanie książki ukazało się nakładem wydawnictwa Bellona.

Historia i symbolika miecza na przestrzeni 3400 lat

Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów i skrócony.

Autor
Igor D. Górewicz

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka toŚredniowiecze w liczbach (2024).

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.