Bogumił Kobiela był jedną z największych gwiazd polskiego kina lat 60. XX wieku. Aktor zyskał ogromną popularność dzięki roli Jana Piszczyka w Zezowatym szczęściu Andrzeja Munka. Jego karierę przerwał jednak tragiczny wypadek samochodowy, do którego doszło 2 lipca 1969 roku.
Na polskich drogach jest wiele miejsc cieszących się szczególnie złą sławą, a jedną z nich jest zakręt na drodze nr 25 we wsi Buszkowo pod Koronowem. To w tym miejscu wypadki mieli: Waldemar Baszanowski (zginęła wówczas żona sztangisty), Irena Santor i Krzysztof Krawczyk.
Reklama
„Wóz traci stabilność”
2 lipca 1969 roku rozbiło się w tym miejscu białe bmw prowadzone przez Bogumiła Kobielę. Aktor był dobrym kierowcą, lubił też szybką jazdę. W swoim bmw 1600, stosunkowo lekkim pojeździe o dobrym przyspieszeniu, Bobek czasami zbyt mocno dociskał pedał gazu.
W nie najlepszym stanie były jednak opony samochodu, w kraju nie dało się kupić nowych, nawet za dewizy. [Jerzy Gruza opowiadał:]
Jechał nim z żoną na chałturę na Wybrzeże. On nie zapiął pasów, ona tak. Samochód dobrze trzymał się drogi – oni siedzieli z przodu, bagaże były z tyłu. Przejechali już część trasy, gdy zaczął padać deszcz. Zrobiło się ślisko, więc przydałoby się większe obciążenie wozu.
Reklama
Widzą, że na autostopie stoi dwóch facetów. Gośka mówi: „Weźmy ich”. Bobek się zatrzymał i wtedy okazało się, że faceci mają ciężkie bagaże – namiot, plecaki. Kładą je obok siebie, na tylnym siedzeniu. Tam też przesuwa się środek ciężkości, wóz traci stabilność.
Jest zakręt, Bobka znosi na drugi pas, łapie Bobek i jego przeznaczenie czołówkę z tirem. Gośka prawie wyskakuje przez okno. Bobek zostaje przygnieciony przez autostopowicza, który wbija go w kierownicę.
Zmarł po ośmiu dniach
Początkowo wydawało się, że Bobek nie odniósł większych obrażeń, gdy pojawiło się pogotowie, to kazał zająć się żoną, która była ranna w głowę. Chwilę potem jednak zemdlał, trafił do szpitala w Bydgoszczy, lekarze stwierdzili pękniętą śledzionę i liczne obrażenia wewnętrzne.
Śmigłowcem przetransportowano go do Gdańska, gdzie przeszedł dwie operacje. Walka o jego życie trwała osiem dni, 10 lipca 1969 roku aktor zmarł. [Marek Kobiela wspominał:]
Reklama
W ostatnią drogę do rodzinnego Tenczynka jechałem z bratem żukiem. Wynajęliśmy to auto specjalnie do przewozu zwłok. A że z Gdańska do Tenczynka jazda długa, dzień był przepiękny, ciepły, słoneczny, więc zatrzymywaliśmy się po drodze kilka razy na przydrożnych polankach leśnych.
Wtedy sobie przypomniałem, że on tak strasznie lubił zbierać grzyby, już od dziecka. I na tych polankach, na skraju lasu znajdowałem grzyby, było ich niewiarygodnie dużo, aż dziw brał. Nie wiedziałem za bardzo, co zrobić, ale w końcu kilka z nich zabrałem ze sobą. Leżały obok trumny.
Na świeżej mogile Bobka żona postawiła koszyk grzybów, wiedziała, że mąż wolałby to zamiast kwiatów…
Pośmiertna premiera
Kilka miesięcy później, w drugi dzień świąt Bożego Narodzenia, telewizja wyemitowała Mieszczanina szlachcicem. Była to premiera, której Bobek już nie dożył, a ostatnie prace nad spektaklem stanowiły dla Jerzego Gruzy wyjątkowo traumatyczne przeżycie.
Cały czas miał bowiem przed oczami postać zmarłego przyjaciela. [Kilka dni po pogrzebie mówił:]
Ciężka praca nad tekstem. I znów wspaniałe próby, gdzie improwizował, grał, śmieszył nas do łez. A potem harówka w studio w upale, w ciężkich kostiumach. Trzymał się najlepiej ze wszystkich. Był wspaniały. Materiał wywoływano i kopiowano prawie przez miesiąc. Wczoraj zadzwonił telefon, że mogę go oglądać. Boję się iść do montażowni .
Reklama
Małgorzata Kobiela powróciła do wyuczonego zawodu lekarza psychiatry. Nigdy więcej nie wyszła za mąż.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Sławomira Kopra Gwiazdy kina PRL Książka ukazała się w 20222 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.