Wojtek jako mały niedźwiadek został przygarnięty wiosną 1942 roku przez Armię Andersa, która maszerowała z Iranu do Palestyny. Wraz z 22 kompanią zaopatrywania artylerii przeszedł cały szlak bojowy jednostki. Szybko został ulubieńcem żołnierzy i bohaterem niezliczonych anegdot. Podczas bitwy pod Monte Cassino miał nawet nosić skrzynie z amunicją. Kiedy jednak wojna się skończyła czekał go smutny los. Oto co stało się z Wojtkiem po 1945 roku.
Koniec II wojny światowej zastał Wojtka – którego generał Anders mianował kapralem – we Włoszech. 22 kompania zaopatrywania artylerii przebywała na Półwyspie Apenińskim aż do jesieni 1946 roku.
Reklama
Co zrobić z Wojtkiem?
Pod koniec września formacja została przetransportowana do Szkocji, gdzie czekała ją demobilizacja. W podróż ruszył rzecz jasna również Wojtek. Jak czytamy w książce Przemysława Słowińskiego i Teresy Kowalik pt. Zwierzęta na wojnie:
(…) pierwszym miejscem, które ujrzał w Szkocji, było Glasgow, gdzie od razu spotkał się z gorącym powitaniem. Do przejściowego obozu dla Polaków w Winfield, na farmie Sunwick, nieustannie przybywali mieszkańcy pobliskich szkockich wsi, chcący poznać niezwykłego weterana oraz podzielić się z nim racjonowaną na kartki żywnością.
Miś uwielbiał smaczne przekąski. Do życia w obozie Wojtek przywykł szybko. Dobrze się czuł w zbudowanej dla niego specjalnej kwaterze, w której mógł spać. Była to drewniana szopka zrobiona ze zbitych desek i ocieplona słomą. Ten dom był dla niedźwiedzia doskonałym punktem obserwacyjnym. (…)
Obecność Wojtka miała ogromny wpływ na Polaków kwaterujących w obozie Winfield. Gdy majestatycznie przechadzał się po obozie, z jego postaci emanował duch wolności i niezależności, co dodawało otuchy żołnierzom.
Reklama
Sielanka nie mogła jednak trwać wiecznie. Długo zastanawiano się co zrobić z czworonożnym żołnierzem. Ostatecznie 15 listopada 1947 roku przewieziono Wojtka do ogrodu zoologicznego w Edynburgu. Tam weteran 2. Korpusu Polskiego trafił do ciasnej klatki, w której miał spędzić resztę swoich dni.
Lata spędzone w niewoli
Zdecydowanie nie były to szczęśliwe lata. Mimo że towarzysze broni starali się w miarę możliwości odwiedzać Wojtka, to zwierzę czuło się osamotnione. Jak podkreślają Przemysław Słowiński i Teresa Kowalik „nie udała się socjalizacja z innymi niedźwiedziami, ponieważ Wojtek lubił spędzać czas z ludźmi, z którymi się wychował i których kochał”.
U przyzwyczajonego do życia na wolności niedźwiedzia szybko wystąpiły problemy ze zdrowiem i oznaki przedwczesnego starzenia. Pod koniec lat 50. pojawiła się nawet koncepcja sprowadzenia Wojtka do Polski Ludowej.
Na to nie chciał się jednak zgodzić były dowódca 22 kompani zaopatrywania artylerii, major Antoni Chełkowski, będący formalnie opiekunem niedźwiedzia. Wojskowy twierdził, że „nie przekaże tak cennego depozytu reżimowemu rządowi w Warszawie”. Oficer uważał, że skoro w komunistycznej Polsce nie było miejsca dla żołnierzy Andersa, to i Wojtek nie powinien trafić nad Wisłę.
Reklama
Lepiej znany w Anglii niż Polsce
Nie było zresztą pewności czy coraz bardziej schorowane zwierzę przetrwałoby w ogóle podróż. W tej sytuacji kudłaty weteran 2. Korpusu Polskiego pozostał w Edynburgu aż do swej śmierci. Jak czytamy w Zwierzętach na wojnie:
Schorowany niedźwiedź został uśpiony 2 grudnia 1963 roku, a jego ciało skremowano. Podobno ma swój grób. O śmierci Wojtka poinformowały brytyjskie stacje radiowe. (…)
Przez lata opowieści o niezwykłym Voytek Bear były bardziej znane małym Brytyjczykom niż Polakom. Na Wyspach doczekał się tablicy pamiątkowej i kilku pomników. Książę Karol opowiadał o nim synom.
Nad Wisłą historia Wojtka była zaś bardzo długo zapomniana. Na dobrą sprawę dopiero w XXI wieku zaczęto więcej mówić u nas o bohaterskim niedźwiedziu, który walczył w szeregach Armii Andersa.
Bibliografia
- Przemysław Słowiński, Teresa Kowalik, Zwierzęta na wojnie, Wydawnictwo Fronda 2023.