Pod koniec listopada 1941 roku najbardziej wysunięte jednostki Wehrmachtu znalazły się zaledwie 30 kilometrów od centrum Moskwy. W tym momencie niemieckie dowództwo zdawało sobie jednak sprawę, że nie uda się zdobyć sowieckiej stolicy. Brakowało sprzętu i żołnierzy. Na początku grudnia ruszyła zaś wielka kontrofensywa Armii Czerwonej. O jej przebiegu pisze Olivier Wieviorka w książce pt. Totalna historia II wojny światowej.
Wiedząc, że Niemcy są wyczerpani, Żukow opracował pod koniec listopada 1941 roku kontrofensywę, aby ich wypchnąć spod przedmieść Moskwy. Zamierzał wyeliminować oba ramiona kleszczy zagrażających sowieckiej stolicy, następnie odeprzeć atakujących i ich otoczyć, po czym zlikwidować.
Reklama
Atak przy siarczystych mrozach
Aby tego dokonać, do 1 grudnia zgromadził 607 czołgów, w tym 205 modeli KW i T-34, które dzięki swoim szerokim gąsienicom mogły jeździć po śniegu głębokim na 60–70 cm.
Nawet jeśli Niemcy zgromadzili 1803 czołgi i działa samobieżne, to tylko jedna trzecia z nich miała zdolność operacyjną, a dodatkowo uszkadzał je mróz: przy temperaturze 20 stopni poniżej zera zamarzały płyny, co zmuszało do pozostawiania silników na ciągłych obrotach, powodując podwojenie spalania benzyny. Miecz Armii Czerwonej pozostawał mimo to nieco krótki.
W rzeczywistości kontrofensywa opierała się na trzech armiach rezerwowych ubogich w ludzi, działa i czołgi. Z braku amunicji przygotowania artyleryjskie ograniczały się do kilku minut, a żołnierze piechoty dysponowali przydziałem naboi zmniejszonym o połowę. Co więcej, pospiesznie formowanym jednostkom brakowało przeszkolenia i spójności.
Stawka liczyła więc na pogodę, mając nadzieję, że polarne mrozy złamią kręgosłup Wehrmachtu. Ponieważ służby przewidywały gwałtowny spadek temperatury 5 grudnia na długości 1000 kilometrów frontu od Kalinina do Jelca, zaplanowały na ten dzień przeprowadzenie ataku.
Niemcy dali się zaskoczyć
Niemcy nie podejrzewali, że zbliża się burza. „Obecnie nieprzyjaciel nie jest zdolny poprowadzić kontrofensywy bez znaczących rezerw przeciwko Grupie Armii Środek” — przekazywał 4 grudnia 1941 roku raport OKH. Przykra niespodzianka: Armia Czerwona wystawiła dziewięć świeżych armii.
5 grudnia Front Kaliniński ruszył w chwili, gdy panowała polarna temperatura: –25°C. Zaskoczona niemiecka 162. Dywizja cofnęła się o 10 kilometrów. Nazajutrz z kolei ruszył Front Zachodni, by się wedrzeć w nieprzyjacielską obronę. Wehrmacht się cofał, porzucając sprzęt. W ciągu pięciu dni Armia Czerwona posunęła się od 25 do 35 kilometrów, a 15 grudnia padł Klin, leżący na północny zachód od Moskwy.
Reklama
Na południu 7 grudnia ruszyła 10. Armia, opanowując 11 grudnia Stalinogorsk, po czym 15. dnia tego miesiąca Tułę. Żukow zdołał rozbić oba ramiona zagrażających Moskwie kleszczy. Nie udało mu się jednak zniszczyć nieprzyjacielskich sił, które mimo to pozostawiły na polu bitwy ogromne ilości sprzętu.
Po odsunięciu wiszącego nad sowiecką stolicą zagrożenia Żukow miał nadzieję odrzucić siły niemieckie na linię położoną 130–160 kilometrów na zachód od Moskwy. W tym celu zainicjowano trzy operacje. 18 grudnia Armia Czerwona zaatakowała w rejonie Kaługi, które to miasto w ciągu dziesięciu dni wyzwoliła; na południu między 7 a 16 grudnia Timoszenko zadał ciężką porażkę 2. Armii, która cofnęła się o 200 kilometrów; wreszcie 1 stycznia do ataku przeszły siły Frontu Kalinińskiego, przekraczając Wiaźmę i rozdzielając obie grupy armii: Środek i Północ.
Rozkaz Stalina
Wzmocniwszy się tym sukcesem, 5 stycznia Stalin wezwał Żukowa do Stawki. Oznajmiwszy, że „Niemcy są w pełnej rozsypce z powodu ich przegranej w regionie moskiewskim”, planował wszcząć generalną ofensywę w celu zniszczenia Grupy Armii Środek, przerwania oblężenia Leningradu oraz odzyskania Krymu i Zagłębia Donieckiego. W ramach tych działań ofensywa rżewsko-wiaziemska stanowiła kluczowy moment tej kontrofensywy.
Aby otoczyć Grupę Armii Środek, od 18 do 22 stycznia na południe od Wiaźmy zostały zrzucone trzy bataliony spadochroniarzy, w regionie kirowskim jedna brygada, a jednocześnie 27 stycznia przecięto autostradę do Warszawy. Trzy oddziały powietrznodesantowe, którym przeszkodziły kiepska pogoda i marna nawigacja, nie zdołały jednak wziąć Wiaźmy.
Reklama
Co więcej, dowódca 9. Armii, generał Model, przyszły ekspert od beznadziejnych operacji, ruszył w sektorze Ryżewa z gwałtowną kontrofensywą, która pozwoliła mu uratować linię kolejową Smoleńsk–Moskwa i odeprzeć ataki Armii Czerwonej. „Przeceniliśmy możliwości naszych wojsk i nie doceniliśmy tych przeciwnika. «Orzech» był twardszy, niż myśleliśmy…” – skwitował retrospektywnie Żukow.
Pozostałe ofensywy kończyły się równie ograniczonymi sukcesami. W Ukrainie Timoszenko próbował doprowadzić do zdecydowanego przełomu w walce z siłami niemieckimi, ale z braku czołgów zdołał tylko przekroczyć Doniec i nie był w stanie zająć istotnych celów. Operacja mająca na celu wsparcie oblężonego Sewastopola, używając amfibii, wylądowała 30 grudnia 1941 roku na Półwyspie Kerczeńskim, ale choć Kercz został odbity, stolica Krymu pozostawała poważnie zagrożona.
Walki pod Leningradem
Z kolei na północy Armia Czerwona ruszyła 6 stycznia z ofensywą, aby rozluźnić uścisk wokół Leningradu, Niemcy jednak zaatakowali linie zaopatrzeniowe i otoczyli siły 2. Armii Uderzeniowej generała Własowa. 1 czerwca 1942 roku kocioł został zamknięty. Ta długa, sześciomiesięczna bitwa kosztowała Armię Czerwoną 60 000 ludzi, natomiast sam Własow, wzięty do niewoli 12 lipca 1942 roku, przeszedł na stronę nieprzyjaciela.
Marną pociechą był fakt, że w regionie demiańskim, na południowy wschód od Leningradu, Sowieci 8 lutego otoczyli około 100 000 Niemców. Nie byli w stanie zlikwidować tego kotła. Oblężeni, zaopatrywani drogą powietrzną, wytrzymali do 1 maja 1942 roku, kiedy to Wehrmacht ruszył im z odsieczą, otwierając wąski, ale solidny korytarz.
Reklama
Roszady w dowództwie Wehrmachtu
Bitwa moskiewska trwała dwa miesiące — od 5 grudnia 1941 do końca lutego 1942 roku — podczas gdy kampania zimowa zakończyła się formalnie 20 kwietnia 1942 roku. Rozpoczęty w euforii zwycięstwa plan Barbarossa okazał się dla Rzeszy okrutną pomyłką. Reżim sowiecki nie runął.
Za cenę straszliwych strat Wehrmacht odrzucony został na pozycje, które zajmował 15 października. Iluzja wojny błyskawicznej rozwiała się, a Niemcy zaangażowały się w długi konflikt, którego nie miały możliwości wygrać, mając na uwadze ich gospodarcze i militarne ograniczenia.
Zbiory z sowieckiego eldorado były bowiem chude: dzięki paktowi niemiecko-sowieckiemu Berlin uzyskiwał 1 900 000 ton ziarna, 700 000 ton ropy, 200 000 ton fosforu; okupacja zaś dawała mu 1 000 000 ton zbóż, 750 000 ton ropy i 600 000 ton fosforu. Rozczarowujące plony. Dowodząc swej irytacji, Hitler rozpoczął taniec generałów.
1 grudnia Rundstedt (zwierzchnik Grupy Armii Południe) został zdymisjonowany, w jego ślady 19. dnia tegoż miesiąca poszedł Brauchitsch (naczelny dowódca wojsk lądowych), a 20 grudnia — von Bock (odpowiedzialny za Grupę Armii Środek). Guderian, jako zwolennik „stosowania w odpowiednim czasie i z wystarczającą amplitudą manewru wycofywania się na dogodniejsze przez ukształtowanie terenu i wcześniej ufortyfikowane pozycje”, który to odwrót potępiany był przez Führera, został odesłany 25 grudnia do rezerwy.
Reklama
Po nim poszedł Hoepner, zwierzchnik 4. Grupy Pancernej, odsunięty 8 stycznia, oraz Leeb, dowódca Grupy Armii Północ, zdymisjonowany 16. dnia tegoż miesiąca. Tym samym Hitler postanowił 19 grudnia 1941 roku stanąć osobiście na czele Heer (wojsk lądowych). Ta decyzja miała wyjaśnić sytuację, którą Führer swą nieugiętą determinacją jednak opanował.
Skutki bitwy pod Moskwą
I tak 16 grudnia rozkazał, by się nie wycofywać. Rozkaz ten (Haltbefehl) przyczynił się do ustabilizowania frontu i przywrócił morale wojsk, które przygotowywały się zresztą do przezimowania w mrozie. Hitler i tym razem miał rację, postępując wbrew generałom, co utwierdziło go w pogardzie, którą odczuwał wobec tej kasty.
Sowieci uratowali swoje państwo, przemysł i stolicę, Wehrmacht okupował jednak znaczną część ich terytorium i zachowywał zdolności ofensywne. Przede wszystkim jednak bitwa o Moskwę nie przesądziła o wyniku wojny.
Śmiertelność w wojskach Wehrmachtu obejmowała jedynie 3,2% strat poniesionych na wschodzie przed grudniem 1944 roku, a nazistowskie Niemcy zachowywały punkty oparcia — Rżew, Wiaźmę, Smoleńsk i Kursk. Moskwa nie była zatem „decydującą bitwą”, nawet jeśli przegrana zdumiała Niemców i przywołała napoleońskiego ducha klęski.
Innymi słowy, nic nie zapowiadało przyszłego zwycięstwa Armii Czerwonej, nawet jeśli — należy to podkreślić — triumf Wehrmachtu był z gospodarczego i wojskowego punktu widzenia niemożliwy. Jednak 7 grudnia 1941 roku pewna wiadomość nagle przywróciła Führerowi optymizm: Japonia rzuciła pod Pearl Harbor wyzwanie amerykańskiemu olbrzymowi, co powodowało całkowitą zmianę strategii.
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Oliviera Wieviorki w pt. Totalna historia II wojny światowej (Wydawnictwo Poznańskie 2025). Przekład: Artur Foryt, Katarzyna Losson i Janusz Pultyn.