Wśród wikingów w teorii panowała równość wobec prawa. Za uszkodzenie ciała lub zabójstwo innego wolnego człowieka groziły surowe kary. W praktyce jednak często decydowało prawo silniejszego. Oto, jak we wczesnym średniowieczu egzekwowano sprawiedliwość wśród ludzi Północy.
Nasza wiedza na temat praw obowiązujących wśród wikingów pochodzi głównie ze skandynawskich sag oraz kodeksów spisanych w XII i XIII wieku. Nie dysponujemy niestety żadnymi źródłami powstałymi w czasach, gdy ludzie Północy znajdowali się u szczytu potęgi.
Reklama
Prawo egzekwowane przez ting
Dostępne źródła pozwalają jednak w znacznej mierze odtworzyć to, jak we wczesnym średniowieczu mieszkańcy Skandynawii podchodzili do karania ludzi, którzy łamali przyjęte zasady.
Rzecz jasna nie istniało żadne wspólne prawo obowiązujące na terenie całej Północy. Jak podkreśla Kim Hjardar w książce Wikingowie. Najeźdźcy z morza „wiele osad i okręgów miało własne prawa, uchwalane i egzekwowane na tingu. Ting to zgromadzenie, w którym prawo i obowiązek uczestniczenia mieli wolni mężczyźni z określonego regionu.”
Reklama
Jeśli ktoś popełnił zbrodnię, taką jak morderstwo czy kradzież, do obowiązków króla lub wodza należało złapanie go i dostarczenie na ting w celu osądzenia. Jeśli dwóch ludzi weszło w spór, również mogli przedstawić swoje racje przed zgromadzeniem.
Ordalia u wikingów
Zazwyczaj cały „proces” ograniczał się do powołania świadków, których zeznania przesądzały o winie lub niewinności oskarżonego. Wyrok wydawał zaś trybunał wybrany spośród innych wolnych mieszkańców danego regionu.
Zdarzało się również, że domniemanego winowajcę poddawano specjalnym próbom, które miały zdecydować o jego losie. Zgodnie z tym co pisał Robert Wernick w książce The Vikings:
Taka próba zazwyczaj zaczynała się w środę, w dzień Odyna, boga mądrości. Oskarżonemu dawano garść rozgrzanych do czerwoności kamieni lub kawałków żelaza, aby trzymał je przez minutę lub dwie. Następnie dłonie bandażowano i czekano do soboty, kiedy sędziowie zbierali się ponownie, aby je obejrzeć i wydać wyrok.
Reklama
Ich decyzja nie była oparta na tym, czy powstały oparzenia, co zawsze miało miejsce, ale raczej na tym jak wyglądały rany. Jeśli dobrze się goiły oskarżonego uznawano za niewinnego. Jeśli ropiały, uznawano go za winnego i wydawano wyrok, który wahał się od grzywny pieniężnej lub rzeczowej do wygnania.
Pojedynki
Istniała jeszcze jedna możliwość. Zarówno oskarżony, jak i poszkodowany lub jego rodzina mogła wyzwać drugą stronę na pojedynek (holmganga). Początkowo odbywał się on na wyspie, ale z czasem zrezygnowano z tej tradycji.
Walczący musieli przestrzegać wielu zasad. Najczęściej podczas starcia używano miecza i tarczy, ale dozwolony był również inny oręż. Jak zauważa profesor Kirsten Wolf w pracy Daily Life of the Vikings:
Pojedynki często były spowodowane niemożnością uzgodnienia werdyktu lub wydaniem wyroku nie do przyjęcia przez jedną ze stron. W istocie pojedynki były więc uznaniem, że spór musi zostać rozstrzygnięty przez siłę wyższą lub interwencję bogów.
Reklama
Takie podejście dawało, rzecz jasna, duże pole do nadużyć. Osoby szczególnie biegłe w posługiwaniu się bronią mogły czuć się w znacznej mierze bezkarne. Co więcej, informacje zawarte w sagach sugerują, że wyzywanie na pojedynki pozwalało zbić niezły majątek.
Ile warte było życie u wikingów?
Wikingowie preferowali bowiem grzywny za popełnione przestępstwa. W tej sytuacji jeżeli ktoś był pewien swoich umiejętności mógł rzucić fałszywe oskarżenie i po wygranej walce otrzymywał zadośćuczynienie wypłacane z majątku (zwykle już martwego) przeciwnika.
A jak w takim razie prezentowała się wysokość kar za poszczególne przestępstwa? Zgodnie ze spisami prawa obowiązującego na Islandii winny spowodowania małej rany u innego wikinga musiał zapłacić 28 gramów srebra. Za spowodowanie poważnego uszczerbku na zdrowiu należało się już 170 gramów. Dodatkowo jeżeli rana wymagała przypalania za każdy taki „zabieg” grzywna wzrastała o kolejne 28 gramów srebra. Ponadto winowajca musiał opłacić medyka, który czuwał na zdrowiem rannego.
Znany jest również taryfikator odnoszący się do „niewłaściwego dotykania kobiet”. W tym przypadku złapanie za nadgarstek lub kostkę wyceniano na 113 gramów srebra, z kolei dotknięcie łokcia kosztowało 75 gramów szlachetnego metalu.
Reklama
Dla porównania we wczesnośredniowiecznej Skandynawii krowa kosztowała około 60 gramów srebra, niewolnik zaś 300 gramów. Kim Hjardar podaje w swojej książce, że „gdy ktoś bezprawnie zabił innego, krewni winnego musieli zapłacić rodzinie ofiary w srebrze równowartość do 198 krów”.
Winni szczególnie ciężkich zbrodni byli skazywani na śmierć lub wypędzenie. To ostatnie równało się zresztą niemal z najwyższym wymiarem kary, bowiem każdy mógł zabić takiego człowieka bez obawy o jakiekolwiek konsekwencje. Skazany tracił wtedy również swój majątek. Według zapisków żyjącego w XI wieku niemieckiego kronikarza Adama z Bremy Skandynawowie karali w ten sposób gwałcicieli, rabusiów, oszczerców i cudzołożników.
Bibliografia
- Kim Hjardar, Wikingowie. Najeźdźcy z morza, Wydawnictwo RM 2018.
- Gwyn Jones, A History of the Vikings, 2001.
- Robert Wernick, The Vikings, Time-Life Books 1979.
- Kirsten Wolf, Daily Life of the Vikings, Reenwood Press 2004.