W późnym średniowieczu Reimerswaal było jednym z największych miast Zelandii, krainy położonej na południowym zachodzie Niderlandów. Po prężnie rozwijającym się ośrodku dzisiaj nie ma jednak śladu. Oto jak do tego doszło.
Pierwsze wzmianki w źródłach na temat Reimerswaal pochodzą z początku XIII wieku. W 1375 roku nadmorska osada otrzymała zaś prawa miejskie. W kolejnych dekadach doszło do szybkiego rozwoju miasta, które szczytowym momencie miało około sześciu tysięcy mieszkańców.
Reklama
Źródła bogactwa Reimerswaal
Zgodnie z tym, co piszą Joanna i Przemysław Barszczowie na kartach książki Na tropie tajemnic dzieł sztuki „w 1500 roku Reimerswaal zostało uznane, po Middelburgu i Zierikzee, za trzecie najważniejsze miasto Zelandii”. W tym czasie portowa metropolia kwitła, a jej mieszkańcy coraz bardziej bogacili się dzięki handlowi solą.
Rzemieślnicy miejscy zajmowali się jej rafinacją. Przemysł solny był główną gałęzią gospodarki całej Zelandii, tak więc i inne miasta regionu, Zierikzee oraz Goes, podjęły jej produkcję. Zelandzki worek soli stanowił wówczas obowiązującą jednostkę miary.
Zelandia była jednak najbardziej znana z uprawy marzany barwierskiej (Rubia tinctorum). Roślina, z której korzeni powstaje barwnik nadający tkaninom spektrum kolorów od brązu przez bordo, fiolet, czerwień aż po pomarańcz, obecnie nie ma większego znaczenia handlowego. Inaczej sprawa wyglądała w późnym średniowieczu.
Uprawa oraz przetwórstwo rośliny stanowiło niezwykle dochodowy interes. W związku z tym cały proces był obwarowany szeregiem aktów prawnych, które precyzowały wszelkie jego aspekty. Kontrola była w pełni uzasadniona, bowiem „eksport barwnika, po eksporcie soli, stanowił główny przychód miasta”.
Reklama
Seria katastrofalnych powodzi
Źródło bogactwa Reimerswaal przyniosło jednak miastu zgubę. Wszystko za sprawą sposobu, w jaki pozyskiwano sól.
Metoda stosowana przez mieszkańców Reimerswaal polegała na rabunkowym wydobywaniu torfu przesiąkniętego słoną wodą. Ten spalano, a następnie z popiołów odzyskiwano cenny minerał. Jednak „działalność powodowała powolne podnoszenie się poziomu wód zatoki Oosterschelde”.
5 listopada 1530 roku doszło do pierwszej z całej serii katastrofalnych powodzi. Tego dnia szalał potężny sztorm, który doprowadził do zalania znacznej części miasta. Jak piszą autorzy książki Na tropie tajemnic dzieł sztuki:
Choć Reimerswaal przetrwało, bardzo jednak zniszczone, to cały rejon został dosłownie zmyty z powierzchni ziemi. W kataklizmie, nazwanym od dnia patrona „powodzią Sint-Felix”, ucierpiały dziesiątki osad, wsi i miast. Liczba ofiar nie jest znana.
Reklama
Dwa lata później Reimerswaal nawiedził kolejny sztorm. Wówczas woda odcięła miasto od lądu. W wyniku tego nastąpił kryzys gospodarczy. Prężny dotąd ośrodek zaczął podupadać.
W latach 50. i 60. XVI wieku doszło do kolejnych pięciu wielkich powodzi. Jakby tego było mało w trakcie wojny Niderlandów o wyzwolenie się spod hiszpańskiego panowania władze miasta opowiedziały się po stronie Madrytu, co zaowocowało spaleniem Reimerswaal.
Miasto zalane przez morze
Ocalała ludność wróciła jednak po kilku latach i przystąpiła do odbudowy. Ich wysiłki początkowo zdawały się przynosić efekty, ale ostatecznie i tak zwyciężył żywioł. W 1631 roku miasto „zniknęło pod powierzchnią wody”. Zgodnie z tym, co piszą Joanna i Przemysław Barszczowie w książce Na tropie tajemnic dzieł sztuki:
Ostatnim akordem grzebiącym pamięć po Reimerswaal był rok 1940. Miejskie archiwa zatopionego miasta znalazły się, już w XVII wieku, w stolicy Zelandii, Middelburgu.
W drugim roku drugiej wojny światowej duża część miasta została zniszczona na skutek hitlerowskich lub francuskich bombardowań. Pożary, które trawiły stare miasto, pochłonęły też archiwum Reimerswaal wraz ze wszystkimi dokumentami.
Bibliografia
- Joanna Łenyk-Barszcz, Przemysław Barszcz, Na tropie tajemnic dzieł sztuki, Zona Zero 2024.
- P.H. Nienhuis, Environmental History of the Rhine-Meuse Delta. An ecological story on evolving human-environmental relations coping with climate change and sea-level rise, Springer 2008.