Prowadzone przez stulecia podboje zapewniły starożytnemu Rzymowi nie tylko zdobycze terytorialne, ale również przynosiły ogromne zyski. Bogacące się elity przeznaczały astronomiczne sumy na luksusowe towary sprowadzane z najodleglejszych zakątków znanego wówczas świata. Dotyczyło to w szczególności dóbr importowanych z Indii.
Podbój Egiptu otworzył przed starożytnymi Rzymianami drogę do Oceanu Indyjskiego. Jednocześnie sprawił, że nad Tybr zaczęto na niespotykaną wcześniej skalę importować towary z Indii.
Reklama
Szlak z Indii do starożytnego Rzymu
Zgodnie ze słowami słynnego antycznego geografa Strabona liczba statków wyruszających z – położonego nad Morzem Czerwonym – portu Myos Hormos do Indii wzrosła z zaledwie 20 do 120. Profesor Kyle Harper w pracy Los Rzymu. Klimat, choroby i koniec imperium podkreśla, że:
Rzymski konsumpcjonizm i akumulacja kapitału były iskrami, które rozpaliły wschodni handel. Nastąpiło nie tyle otwarcie, ile eksplozja wymiany handlowej z Indiami. Handlowano towarami luksusowymi, takimi jak jedwab, przyprawy, skorupy żółwi, kość słoniowa, klejnoty i egzotyczni niewolnicy.
Zachowana taryfa celna z Aleksandrii wymienia 54 towary sprowadzane z subkontynentu indyjskiego, które podlegały ocleniu w tamtejszym porcie. Dobrze oddaje to skalę zamorskiego handlu.
Import wart niemal 8 ton złota rocznie
Żyjący w I wieku n.e. historyk i pisarz Pliniusz Starszy szacował, że każdego roku starożytni Rzymianie przeznaczali niebagatelne 100 milionów sesterców na towary sprowadzane ze wschodu. Suma ta równała się około 1/6 całego budżetu, jaki wydawano w tym czasie na utrzymanie ogromnej rzymskiej armii.
Reklama
Biorąc pod uwagę, że zgodnie z reformą przeprowadzoną przez pierwszego rzymskiego cesarza Oktawiana Augusta złoty aureus dzielił się na 100 sesterców, to wartość importu wynosiła blisko 7,8 tony czystego złota. Aureus bowiem do czasów Nerona zawierał 7,79 grama cennego kruszcu. Przy obecnym kursie tego szlachetnego metalu daje to ponad 3,1 miliarda złotych.
Historycy długo podawali w wątpliwość wiarygodność przekazu pozostawionego przez Pliniusza. Ten bowiem „miał zamiłowanie do przykuwających uwagę sum”.
Jak pisze Kyle Harper uległo to jednak zmianie po odnalezieniu „fragmentarycznego papirusu, zawierającego umowę pomiędzy finansistą z Aleksandrii i handlarzem pływającym z Egiptu do Muziris w Indiach”. Z treści dokumentu wynika, że:
(…) statek („Hermapollon”) wracał z kością słoniową, nardem [roślina rosnąca w Himalajach – RK] i innymi cennymi towarami, wśród których znajdowało się około 544 ton pieprzu. Wyceniano ten ładunek na 7 milionów sestercji – była to mniej więcej równowartość 23 000 ton pszenicy lub 200 km² egipskiej ziemi.
Reklama
Teksty i dokumenty podkreślają pierwszorzędne znaczenie przypraw w handlu na Oceanie Indyjskim. Nie ulega wątpliwości, że handel ożywiało zamiłowanie do nich. Najsłynniejsza rzymska książka kucharska pochodzi właśnie z tego okresu i wskazuje na przesadne używanie czarnego pieprzu. (…)
Nie był to ostatni raz, kiedy upodobania kulinarne konsumentów zmieniły oblicze świata, co miało nieprzewidziane konsekwencje.
Rzymscy kupcy zapuszczali się zresztą znacznie dalej niż tylko do Indii. Chińskie źródła z końca II wieku n.e. mówią na przykład o pojmaniu przez marynarkę wojenną dynastii Han żeglarzy z Imperium Romanum, którzy dotarli aż do Zatoki Tajlandzkiej.
Bibliografia
- Kyle Harper, Los Rzymu. Klimat, choroby i koniec imperium, Napoleon V 2021.
Ilustracja tytułowa: Starożytna rzymska mozaika przedstawiająca statek wpływający do portu w Aleksandrii (Chappsnet/CC BY-SA 4.0)