Książka Joanny Siedleckiej pt. Mahatma Witkac była w roku 1993, gdy ukazała się po raz pierwszy, prawdziwą sensacją w świecie literackim. Autorka w toku skrupulatnej pracy dotarła do ogromnej liczby wciąż żyjących osób, które znały, pamiętały i rozumiały sławnego artystę. Publikacja stanowiła ostatnią próbę uchwycenia tego, kim naprawdę był Stanisław Ignacy Witkiewicz, lepiej znany pod swym artystycznym pseudonimem – Witkacy.
Wznowienie książki, które właśnie ukazało się nakładem wydawnictwa Fronda, daje dobry pretekst, by przypomnieć też niektóre postacie ze świata Witkacego.
Reklama
We fragmentach pracy Joanny Siedleckiej, które ostatnio publikowaliśmy, mieliście już okazję poznać historię matki Witkacego oraz sylwetkę jednej z jego najbardziej nieszablonowych modelek. Pierwsza z tych opowieści pochodziła od profesora Tadeusza Pietrzkiewicza – dla którego Witkacy był ciotecznym stryjem, a matka artysty rodzoną siostrą jego dziadka.
Witkacy w oczach młodszego krewniaka
Profesor Pietrzkiewicz, urodzony w roku 1911, był od Witkacego młodszy o ćwierć wieku. Jego ojciec, też Tadeusz, był jednak niemalże rówieśnikiem artysty. Za młodu podobno właśnie on… namówił Witkacego, by zaczął malować. Czy tak było istotnie autorka Mahatmy Witkaca nie mogła już sprawdzić.
Od żyjącego jeszcze w latach 90. XX wieku profesora Pietrzkiewicza dowiedziała się jednak jak on, oczami dziecka, zapamiętał kontrowersyjnego twórcę – dla niego zaś „stryja Stasia”.
Moja największa gafa
„W latach dwudziestych i trzydziestych przychodził przecież czasem do jego domu, to znaczy do cioci Jadzi oraz wuja Ernesta” – pisała Joanna Siedlecka. – „[Mały Tadeusz] nie widział go nigdy z kieliszkiem w ręku czy w narkotycznym upojeniu – lubił zabawę, błazeństwa, gardził jednak trywialną rozpustą. Eksperymentował wyłącznie dla efektów w sztuce”.
Reklama
W najwyraźniejszych barwach Tadeusz zapamiętał dzień, gdy ponoć dopuścił się, bezwiednie, wobec stryja „największej gafy”. Zapytał bowiem o „temat tabu”, a więc kwestię służby młodego Witkacego w armii carskiej podczas pierwszej wojny światowej. Autorka Mahatmy Witkaca pisała:
Nigdy się o tym przy nim nie mówiło. Mimo to, gdy [Tadeusz] miał dziewięć łat, podczas jakiejś dyskusji, wtrącił nagle – stryjek nie lubi o tym mówić, bo się podobno na wojnie bardzo bał.
Zaległa cisza, widać było, że to dla niego autentyczny cios, zbyt brutalne wtrącanie się w jego sprawy. Ciocia Jadzia kazała mu natychmiast stryjka przeprosić, mimo to – nie odzyskał już humoru.
„Był szalenie drażliwy, obrażalski, wyczulony”
Tadeusz zapamiętał też przypadek, gdy Witkacy podczas innego obiadu „w miłej rodzinnej atmosferze” nagle zupełnie stracił rezon, zamilkł, zerwał się od stołu i wycofał do sąsiedniego pomieszczenia. Zachowywał się jak oparzony. Wszyscy wołali za nim, pytali co się stało. Chodziło zaś o… nieodpowiedni element zastawy stołowej.
Reklama
Okazało się, że… podano mu nóż po cebuli, której zapachu organicznie wręcz nie znosił. Był szalenie drażliwy, obrażalski, wyczulony zwłaszcza na najmniejszą nawet krytykę pod swym adresem, rozkwitał wyłącznie w atmosferze adoracji.
[Tadeusz] pamięta również, że posłyszał kiedyś wykonywaną na fortepianie fantastyczną improwizację, a gdy zajrzał do salonu, zobaczył stryja Stasia, który oprócz pisania, malowania, filozofowania potrafił też grać. Trudno powiedzieć, jaką wartość muzyczną miała jego improwizacja, była jednak na pewno ciekawsza od niejednej kompozycji awangardowych muzyków.
Bibliografia
Artykuł powstał na podstawie książki Joanny Siedleckiej Mahatma Witkac. Jej nowe, rozszerzone wydanie ukazało się w 2024 roku nakładem Wydawnictwa Fronda.