Jan Sułkowski pochodził z Warszawy. Do Treblinki trafił wraz z Ludwikiem Krzyżanowskim i Janem Lejbowiczem w maju 1942 roku. Wszyscy trzej wcześniej pracowali w niemieckiej firmie budowlanej. Teraz okupant zmusił ich do wznoszenia komór gazowych w fabryce śmierci. O tym, co zobaczyli Sułkowski opowiedział po wojnie Głównej Komisji Badania Zbrodni Hitlerowskich w Polsce.
Jan Sułkowski, z zawodu murarz, pracował przy budowie pierwszych komór gazowych pod nadzorem „specjalisty” z Berlina, który opowiadał, że już takie komory budował. Sułkowski pracował tam do końca lipca 1942 roku. Zwolniono go z Treblinki I razem z Krzyżanowskim oraz Lejbowiczem powrócili do pracy w niemieckiej firmie (…).
A oto fragmenty zeznań Jana Sułkowskiego:
„(…) Każdodzienny stan obozu nr II nie wynosił więcej jak 3 lub 4 tysiące ludzi. Byli oni niemal wyłącznie zatrudnieni przy pracy, a mianowicie przy kopaniu dołów przeznaczonych do chowania zwłok pomordowanych, przy karczowaniu lasu, przy budowie bocznicy oraz początkowo przy budowie komory gazowej.
Egzekucja 30 Żydów jednocześnie
(…) Przy budowie komory gazowej zatrudnieni byliśmy około 5 tygodni, a z chwilą jej ukończenia Niemcy rozpoczęli w niej tracić masowo Żydów. Do tego czasu Niemcy tracili Żydów, rozstrzeliwując ich lub zabijając kijami przy pracy.
(…) Byłem raz świadkiem wymordowania przez Niemców 11 rabinów, którym Niemcy kazali odprawiać kuczki. I w tym czasie, gdy oni modlili się względnie wykonywali swoje rytualne tańce, Niemcy strzelali do nich, kładąc w rezultacie wszystkich trupem.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
(…) Ja sam byłem jeden raz tylko świadkiem rozstrzelania 30 Żydów jednocześnie. Egzekucja odbyła się w ten sposób, że kazano ustawić się Żydom tuż nad dołem, który oni uprzednio wykopali, i tam do stojących rzędem strzelali Ukraińcy z automatów ręcznych, przy czym trafionego kulą Żyda musiał strącić do dołu Żyd stojący za nim jako następny w rzędzie.
(…) Masowe egzekucje w obozie rozpoczęły się od czasu, gdy została uruchomiona komora gazowa. Każdy z trzech prze działów komory gazowej mógł pomieścić po 100 ludzi. Było tak, że przychodziły jednego dnia 3 lub 4 transporty Żydów, każdy do 2000 osób i ci wszyscy w ciągu jednego dnia wytruwani byli w komorze.
Zwłok pomordowanych nie palono
Pomiędzy komorą gazową a specjalnym dołem długości 70 m, szerokości 40 m i 5 do 6 m głębokości (liczby podaję na oko) krążyły stale wagoniki wywrotki, wywożąc trupy zagazowanych. Zwłok tych nie palono, tylko po prostu wrzucano do dołów. Transporty Żydów, które przychodziły do Treblinki, obejmowały przeważnie Żydów z Niemiec.
Z getta warszawskiego przywiezione były, o ile sobie przypominam, tylko 3 transporty, w sumie nie więcej chyba jak 2 tys. (świadek zwolniony został w końcu lipca – uwaga autora). Poza transportami kolejowymi spędzani byli do obozu również Żydzi z pobliskich okolic.
Ani słowa o tym co tutaj widzieliście
(…) Gdy byłem zwalniany z Treblinki, to komendant obozu powiedział nam, że nie wolno nam przed nikim słowa pisnąć o tym, cośmy widzieli w Treblince, grożąc, że w przeciwnym razie my sami i rodziny nasze poniosą śmierć. Razem ze mną zwolniono Krzyżanowskiego i Lejbowicza.
(…) Ukraińcy pełnili zasadniczo straż ochronną naokoło obozu i przy budce strażniczej wewnątrz obozu, jak również używano ich do dozorowania robót lub wymierzania kar dla Żydów, bicia ich, rozstrzeliwania itp. Poszukiwali oni również uciekinierów z obozu”.
Przeczytaj również „wstrząsającą relację z likwidowanego getta warszawskiego
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Ryszarda Czarkowskiego pod tytułem Cieniom Treblinki. Nowe wydanie książki ukazało się w kwietniu 2020 roku nakładem wydawnictwa Bellona.
Polecamy
Tytuł, lead, wstęp oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.