Kobieca moda drugiej połowy XIX wieku nierozerwalnie kojarzy się nam z gorsetami. Był jednak inny element garderoby, który zdaniem Heather Radke stanowił wówczas „symbol kobiecej sylwetki”. Mowa o dzisiaj już niemal zupełnie zapomnianej turniurze.
Można powiedzieć, że to sztuczna pupa, zaprojektowana, aby tył kobiety wyglądał na ogromny dzięki przypominającej akordeon klatce lub miękkiej poduszce przywiązanej do talii.
Reklama
Wizyta w archiwum Muzeum Wiktorii i Alberta
Turniura zdecydowanie była symbolem kobiecej sylwetki końca XIX wieku, a kobieta nosząca ten element garderoby przypominała wielką, napompowaną sofę. Mimo że wszystkie części jej ciała pozostawały ukryte przed cudzym wzrokiem, wyglądała tak, jakby była posiadaczką wydatnej pupy. (…)
Spodziewałam się, że archiwa Muzeum Wiktorii i Alberta (V&A) znajdują się na zapleczu budynku z czerwonej cegły w centrum Londynu, gdzie wielkie, łukowate drzwi i sklepione, malowane sufity wzbudzają poczucie szacunku i podziwu. Ale kiedy już tam przybyłam, w ten bagnisty, letni londyński upał, okazało się, że magazyny V&A ulokowano na eleganckich zachodnich przedmieściach miasta, w budynku wielkości zamku, który kiedyś był siedzibą Post Office Savings Bank.
V&A szczyci się jednym z największych zbiorów odzieży na świecie, a ja chciałam przyjrzeć się ich kolekcji bielizny, aby sprawdzić, czy możliwe jest to, co sugeruje Jules Prown: zajrzenie w podświadomość przeszłości.
Recepcjonistka poprosiła o zdeponowanie rzeczy w małej szafce, po czym skierowała mnie w stronę długiej drewnianej ławki. Wkrótce dołączyły do mnie inne badaczki — eleganckie kobiety w płaszczach. Czekałyśmy cierpliwie na swoją kolej, aby przejść przez metalowe drzwi otwierające przed nami ogromne zasoby kości, lalek i mebli, tej przepastnej kolekcji V&A, Muzeum Brytyjskiego i londyńskiego Muzeum Nauki.
Jedna po drugiej wchodziłyśmy z wyznaczonymi nam archiwistami do środka, z kluczami do szafek przyczepionymi Przydzielona mi archiwistka, Saranella, przedstawiła się, po czym wjechałyśmy windą do rozległego, wysokiego pomieszczenia, wypełnionego po sam sufit białymi stelażami, setkami martwych natur, portretów w złoconych ramach i półek z przedmiotami owiniętymi w biały, bezkwasowy papier. (…)
Różne rodzaje turniur
Gdy już dotarłyśmy do wyznaczonego miejsca, Saranella skierowała mnie do trzech dużych stołów pokrytych białym papierem archiwalnym, na których rozłożone były wybrane przeze mnie wcześniej ubrania. Nie było tam żadnych manekinów, tylko bezcielesne tkaniny leżące na stole płasko i bez życia. Pufy były przyklapnięte, a frędzle nieruchome.
Reklama
Pierwsza turniura, którą zobaczyłam, miała postać bordowej poduszki wypchanej owalnymi płatami o różnej wielkości. Wiązano ją w pasie prostą białą taśmą tak, by płaty opadały kaskadowo, tworząc pożądany „pośladkowy” kształt. Druga była utrzymana w trochę steampunkowym, BDSM-owym klimacie.
Wykonana z połączonych ze sobą stalowych taśm, teraz już zardzewiałych, otwierała się i zamykała na zawiasach, tworząc iluzję niemal trójkątnego tyłu. Trzecią wykonano z usztywnionej białej tkaniny, która od spodu była sznurowana, tworząc puf. Im mocniej użytkowniczka zaciskała sznurowadła, tym bardziej „tyłeczek” się wypinał.
Do archiwum przyszłam uzbrojona w praktyczną wiedzę na temat tego elementu stroju. Pierwsze turniury, czy też prototurniury, były małymi bawełnianymi poduszeczkami, które kobiety przypinały do dolnej części pleców, aby zapobiec przyleganiu tkaniny do ciała. Zyskały one na znaczeniu w epoce regencji — okresie uwiecznionym przez Jane Austen — kiedy to sukienki były stosunkowo wygodne, inspirowane greckimi strojami.
Kobiety nosiły tylko kilka warstw halek, a większość nawet nie korzystała z bielizny, chyba że jeździły konno. Turniura pojawiła się jako sposób na zapobieganie utknięciu materiału między nogami i powstania tylnej wersji camel toe.
Reklama
Kariera turniury
Ta prostota nie trwała długo — w latach czterdziestych XIX wieku pojawiła się moda na ogromne spódnice w kształcie dzwonu z podszewką z halek. Pod sukienką z tafty skrywało się wiele warstw bawełnianych spódnic, ciężkich i ciepłych, zaprojektowanych tak, aby „nadymać się” i ujawniać luksus sukni w pełnej krasie. Noszenie wielu halek oznaczało, że kobieta mogła sobie na nie pozwolić — jak to często bywa w modzie, halki stały się symbolem bogactwa.
Ostatecznie damy przestawiły się na krynoliny — halki wykonane z końskiego włosia, fiszbinów, a później ze stali, dzięki czemu ubrania były lżejsze i bardziej przewiewne. To pozwoliło na powiększenie spódnic. W latach pięćdziesiątych XIX wieku były one tak ogromne, że kobiety często nie mogły przejść przez drzwi.
I wtedy na scenę wkroczyła turniura. Spopularyzowana w 1868 roku, stała się większa i bardziej bulwiasta na początku lat osiemdziesiątych XIX wieku. Najprostsze turniury były po prostu zapinanymi wokół talii poduszkami wypchanymi bawełną lub końskim włosiem. Później, w miarę jak rozwijały się metody wytwarzania materiałów, producenci próbowali znaleźć nowe sposoby na sprzedaż swoich wyrobów.
Coraz bardziej skomplikowana
Turniury stawały się coraz bardziej złożone. Niektóre wykorzystywały konstrukcję przypominającą akordeon, składającą się pod kobietą, gdy ta siadała, inne — siatkę lub skomplikowany układ sprężyn. Bieliźniana moda wykraczała poza podziały klasowe — niektóre kobiety wypychały sukienki gazetami (podobno najlepszym wyborem był „London Times”) lub przypinały do tyłu sukienek falbaniaste halki, podobnie jak do dziś robi to wiele panien młodych. Nawet małe dziewczynki nosiły turniury.
Reklama
Ubrania leżące przede mną na stole w V&A pochodziły z różnych epok, a każde z nich wydawało się zapewniać noszącej inny zestaw problemów. Turniura z poduszką łatwo się przesuwała, a jej wybrzuszenie dryfowało w kierunku bioder, zniekształcając iluzję dużej pupy.
Ta z usztywnionego materiału wydawała się delikatna i podatna na zgniecenie, turniura „harmonijkowa” zaś, choć na pierwszy rzut oka solidna, poważnie groziła awarią, sprawiając noszącej niemały kłopot, gdy odmawiała posłuszeństwa przy otwieraniu czy zamykaniu. (…)
Dlaczego turniura stała się popularna?
Chociaż turniura jest, w porównaniu z innymi dziewiętnastowiecznymi elementami garderoby, stosunkowo słabo zbadana przez historyków mody, istnieją różne teorie na temat tego, dlaczego stała się tak popularna. Niektórzy twierdzą, że jest to po prostu przedłużenie gorsetu, i wierzą, że nie chodziło o wielkość, lecz o małość: duży tył podkreślał bowiem wąską talię — a przecież o to tak naprawdę zabiegały kobiety.
Z kolei inna teoria głosi, że nie powinniśmy traktować turniury jako „powiększacza tyłków”, lecz raczej jako rodzaj opływowej krynoliny — do 1870 roku spódnice stały się absurdalnie duże, a turniura mogła być praktycznym rozwiązaniem powszechnego problemu: wiązała spódnicę z tyłu, aby kobieta mogła z powodzeniem zmieścić się w drzwiach.
Reklama
Istnieją również teorie skupiające się na materiale. Pierwsza rewolucja przemysłowa pod koniec XVIII wieku sprawiła, że tkaniny stały się powszechnie dostępne. Z kolei już w latach siedemdziesiątych i osiemdziesiątych XIX wieku dzięki wynalezieniu maszyny do szycia kobiety mogły same sobie szyć ubrania, co bardzo zmartwiło zawodowych krawców.
Nie tylko bowiem nauczyły się szyć dla siebie sukienki, ale także dowiedziały się, ile kosztują materiały. Dlaczego więc płaciły znacznie więcej, niż wynosiły koszty produkcji? W tej sytuacji krawcy postanowili udowodnić swoją wartość, tworząc skomplikowane szwy i ozdoby, które składają się na turniurę, przez co ta stała się również oznaką majętności. Im bardziej dama przypominała sofę, tym bogatsza się wydawała.
Nie było powodu?
Inna teoria sugeruje, że tak naprawdę żadnej teorii nie ma. „Każdy chce wiedzieć «dlaczego», ale w modzie nigdy nie ma «dlaczego» — powiedział mi jeden z historyków mody. — Pomysł zaczyna się od małej rzeczy, która z czasem staje się przerysowana, a kiedy przybiera absurdalne rozmiary, dane zjawisko zanika, by zostać zastąpionym przez kolejną modę”.
Krynolina w kształcie dzwonu zamienia się w powiększającą pupę turniurę, która to później przybiera rurkowaty kształt z lat dwudziestych. Na ludzkie ciało można nałożyć skończoną liczbę kształtów, a kiedy zbiorowo mamy dość jednego, zwracamy się ku innemu.
Reklama
Według mnie wszystkie te próby wyjaśnienia popularności turniury pomijają jedną istotną kwestię: esencją tego ustrojstwa była właśnie jego wielkość. Musiała ona być atrakcyjna sama w sobie, niezależnie od jej korzystnego wpływu na wygląd talii. Dziewiętnastowieczni ludzie, przynajmniej niektórzy, musieli doceniać wizualny walor kobiet wystrojonych taki stan rzeczy pasował.
Stwierdzenie, że moda stanowi pewien cykl niezależnie od kontekstu, to sugerowanie, że istnieje ona poza historią. To zakładanie, że nasze stylizacyjne wybory nie mają nic wspólnego z polityką, nauką czy wszędobylskimi ideami dotyczącymi ciał. Jakim cudem moda mogłaby być od tego wolna?
Źródło
Tekst stanowi fragment książki Heather Radke pt. Tyłki. Historia ciała od zaplecza. Jej polskie tłumaczenie ukazało się w 2024 roku nakładem Wydawnictwa Poznańskiego. Przekład: Martyna F. Zachorska.