W butach „chlupał nie pot, ale krew”. Operator GROM-u wspomina morderczy test, jaki zgotował mu dowódca

Strona główna » Historia najnowsza » W butach „chlupał nie pot, ale krew”. Operator GROM-u wspomina morderczy test, jaki zgotował mu dowódca

W 2006 roku sześciu operatorów GROM-u zostało wytypowanych do wzięcia udziału w międzynarodowym szkoleniu z walki w dżungli. Zanim żołnierze trafili do Belize musieli przejść specjalny test. Z powodu decyzji dowódcy, okazał się on prawdziwą gehenną nawet dla zaprawionych w bojach specjalsów. Tak wspomina go Navalweteran elitarnej jednostkii autor książki Przetrwać Belize.

Przyszedł wreszcie czas na Combat Fitness Test. Słyszeliście coś o nim? CFT to osiem mil w dwie godziny i ważący piętnaście kilogramów plecak niesiony na grzbiecie. Potem każą jeszcze biegać półtorej mili w czasie nie krótszym niż dziewięć minut i trzydzieści sekund, do tego jakieś pompki i brzuszki. Nie brzmi groźnie? Szkoda, bo powinno.


Reklama


Każdy przygotowywał się sam

CFT może powalić nawet tych najlepszych, którzy pokonali w życiu niejedną trasę i niejedną górę. Taki sprawdzian czekał naszą sekcję przed wyruszeniem do Belize. Po co tak się męczyć przed forsownym wyjazdem? Każdy z organizatorów kursu przetrwania musi urządzić taki sprawnościowy cyrk, by już na starcie wyeliminować maruderów. Na nas to jakoś szczególnie nie działało, bo byliśmy przyzwyczajeni do ciągłych fizycznych sprawdzianów.

Do CFT każdy z nas przygotowywał się sam – niestety, przez ciągłe odprawy i planowanie nie było na tyle czasu, aby zrobić to razem. Przygotowanie do marszu było przyjemnym odreagowaniem godzin wysiedzianych na stołku w sali wykładowej. Mieszkałem już wtedy w siedemnastopiętrowym wieżowcu, więc zalewałem potem schody, maszerując po klatce schodowej w górę i dół.

Naval na zdjęciu wykonanym już w trakcie szkolenia w dżungli Belize (materiały prasowe).
Naval na zdjęciu wykonanym już w trakcie szkolenia w dżungli Belize (materiały prasowe).

Nikomu nie chce się wchodzić tak wysoko, więc raczej było pusto, choć trafiał się od czasu do czasu jakiś chętny na pogawędki. Gdyby zliczyć wszystkie moje wycieczki po schodach, to okazałoby się pewnie, że na własnej klatce schodowej zaliczyłem Mount Everest.

Reszta chłopaków też musiała sobie jakoś radzić – no, może z wyjątkiem Mańka, który nie musiał robić nic. Gość ma marsz w genach. Może po prostu iść, iść i iść, do tego niezłym tempem. (…)


Reklama


„Nie będziemy sobie ułatwiać”

Kiedy do wylotu do Anglii zostało kilka dni, musieliśmy się zweryfikować i zrobić na miejscu CFT. Miałem już tyle kilometrów w nogach, że nie wydawał mi się on jakimś strasznie trudnym sprawdzianem – to tylko osiem mil w dwie godziny i piętnaście kilogramów na plecach. Bez jaj, ja nie dam rady?

Zapomniałem o jednej ważnej rzeczy – gdy chodziłem sam, mogłem maszerować we własnym tempie. Jak chciałem podbiec, żeby nadrobić – proszę bardzo, nie ma problemu. Tymczasem w kupie maszerować jest znacznie trudniej.

Artykuł stanowi fragment nowego wydania książki Navala pt. Przetrwać Belize (Bellona 2022).
Artykuł stanowi fragment nowego, uzupełnionego wydania książki Navala pt. Przetrwać Belize (Bellona 2022).

Śniady wymyślił sobie, że test zrobimy na poligonie. Asfaltowa droga będzie naszym szlakiem, a samochód wymierzy trasę tam i z powrotem. Osiem mil (czyli niecałe trzynaście kilometrów) po rozgrzanym asfalcie. I jak w westernie: start w samo południe. Upał jak cholera, więc mówię, żeby zejść z tego pieprzonego asfaltu i iść w cieniu po leśnej ścieżce.

Co na to słyszę? Że nie będziemy sobie ułatwiać! Kurwa mać!!! Bycie żołnierzem sił specjalnych wymaga kreatywności, więc i tak sobie ułatwiłem – do plecaka załadowałem kamelbak z dwoma litrami wody (nie dość, że się ją wypije, to jeszcze zmniejszy się ciężar na plecach).

Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.

Śniady nakazał, że mamy iść w dopiero co kupionych butach jungle. Na takie numery nie miałem zamiaru dać się nabrać, bo wiedziałem, jak będą wyglądać moje stopy po tylu kilometrach marszu w nowych butach z twardej skóry, które pozwolą poczuć dogłębnie każde przeszycie, każdy wystający skrawek. No i zaczęło się gadanie: że Naval jak przejdzie, to nie do końca powinien mieć zaliczone, że buty nieregulaminowe…

Zaczynałem żałować, że nie zrobiłem tak jak Shagi, który aby uniknąć takiego bezsensownego przypierdalania się, wykorzystał nie do końca zaleczoną kontuzję i dostał zwolnienie lekarskie z zajęć fizycznych. Dzięki temu, zamiast zasuwać po asfalcie, siedział w kabinie samochodu mierzącego dystans, dopingując, i zamykał pochód. To jest kreatywność!


Reklama


„Idzie zygzakiem, zwalnia, a potem pikuje”

Maszerujemy. Co pewien czas zmienia się prowadzący, żeby utrzymać równe tempo. Taka zmiana bardzo pomaga, ma działać na psychikę i pokazać, że nowe siły są na przedzie. Słońce daje ogniem ile może i bez litości, w nogach coraz mniej siły, a Maniek „zachwala” nowe buty – cudnie się dopasowują, każdy szew idealnie wrzyna się w skórę.

Do szóstej mili jakoś razem dajemy radę, prowadzący płynnie się zmieniają. Poznajesz, że coś jest nie tak w grupowym marszu, gdy dochodzi do zmiany lidera i nowy okazuje się na tyle słaby, że stary wręcz musi się zatrzymać, aby tamten mógł wyjść na czoło.

Operatorzy GROM-u biorący udział w szkoleniu (materiały prasowe).
Operatorzy GROM-u biorący udział w szkoleniu (materiały prasowe).

Czas na Karola, ale on nie daje rady ze zmianą – zwalniam, dopinguję go, a on tylko sapie jak lokomotywa. Nie ma już wody, więc daję mu trochę pociągnąć ze swojego bukłaczka, ale i to już nie pomaga. Idzie zygzakiem, zwalnia, a potem pikuje i pada do rowu zemdlony z wysiłku i pewnie z odwodnienia.

Shagi wyskakuje z samochodu i rzuca się na pomoc, ale Śniady drze mordę, że on jako dowódca stanowczo zabrania „wszelkich działań pomocowych ludziom z zewnątrz grupy marszowej”. Postawiliśmy Karola na nogi, biorę jego plecak i jak jakiś szerpa niosę plecak na plecaku. Teraz mam na grzbiecie dwadzieścia osiem kilogramów – Karol, niestety, nic sobie nie ułatwił.

Zostało nam jakieś dwieście pięćdziesiąt metrów do ostatniej nawrotki, a z niej jeszcze z pięćset metrów i meta, ale z Karolem było coraz gorzej. Przegrzanemu i przemęczonemu organizmowi nie tylko nogi odmówiły posłuszeństwa, ale i głowa. Gdy on coś mamrotał i paplał od rzeczy, czas płynął nieubłaganie. Maniek, który doprowadził Karola do miejsca, gdzie nawracamy, zostawił go pod opieką Shagiego.

Dalej nie było sensu nieść plecaka Karola, bo i nie było komu dalej iść. Z Mańkiem, równym krokiem i bez balastu, nie patrząc na po-zostającą w tyle dwójkę, dokończyliśmy tę piechurską gehennę z sukcesem i mieszcząc się w czasie. Wreszcie przyszedł ten cudowny moment, gdy tyłek spotyka się z oparciem, a z ramion spadają taśmy plecaka. W końcu doczłapali też Śniady z Bazylem.

Naval na zdjęciu wykonanym po zakończeniu szkolenia w Belize (materiały prasowe).
Naval na zdjęciu wykonanym po zakończeniu szkolenia w Belize (materiały prasowe).

„Stopa nadawała się do gipsu, a nie na kurs”

Nowe buty zrobiły swoje i wszyscy oprócz mnie mieli tak otarte stopy, że pod koniec marszu chlupał w nich nie pot, ale krew. Śniady się tym specjalnie nie przejął – był wręcz zadowolony z tego poświęcenia i pełen dumy z odniesionych ran, do chwili gdy odklejał skarpetkę od stopy wraz z warstwą skóry!

Mnie zaś brała cholera, bo od marszu po asfalcie odbiłem sobie stopę i odczuwałem to przy każdym kroku. Pulsująca z bólu pięta to nie jest dobry znak, gdy wybierasz się do dżungli.


Reklama


Na drugi dzień było jeszcze gorzej. Ja miałem gorączkę, stopa nadawała się do gipsu, a nie na kurs i test, jaki czekał mnie za parę dni w Anglii. O poranku okazało się, że do Belize pojedzie pięć kalek i Shagi, który tylko swojemu zwolnieniu zawdzięczał brak obrażeń. Stopy każdego z chłopaków w wielu miejscach były pozbawione skóry, w plastrach. Marsz, na szczęście, Śniady zaliczył wszystkim – nawet mnie, choć miałem „nieregulaminowe” buty.

Źródło

Artykuł stanowi fragment nowego, uzupełnionego wydania książki Navala pt. Przetrwać Belize. Ukazała się ona w 2022 roku nakładem wydawnictwa Bellona.

Operator GROM-u o morderczym treningu w dżungli

Autor
Naval

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.