Wilhelm Koppe, wyższy dowódca SS i policji w Kraju Warty, a następnie Generalnym Gubernatorstwie odpowiadał za śmierć setek tysięcy obywateli okupowanej Polski. Był jednym z największych niemieckich zbrodniarzy II wojny światowej. I nigdy nie poniósł kary za swe czyny. Oto jak udało mu się uniknąć sprawiedliwości.
Do Schutzstaffel (SS) Wilhelm Koppe – kupiec i drobny hurtownik handlujący w Hamburgu słodyczami, wyrobami tytoniowymi i kawą – wstępuje już w 1931 roku, dwa lata przed dojściem Hitlera do władzy . Od roku jest już członkiem NSDAP i paramilitarnej SA.
Reklama
Wyższy dowódca SS i policji
Do partii Hitlera – jak zezna później – dołącza z „czystego idealizmu” i „z uwagi na sytuację polityczną”. Obawia się, że fala komunizmu zaleje Niemcy. W listopadzie 1933 roku były handlarz zasiada w Reichstagu. Posłem pozostanie do końca wojny. Kilkanaście lat później, w 1943 roku, Hitler uzna jego zasługi, przyznając mu najwyższe odznaczenie – złotą odznakę partyjną.
W okupowanej Polsce Wilhelm Koppe ma funkcję ważniejszą od poselskiej: stoi na czele niemieckiego aparatu policyjnego. Szerzy krwawy terror. Jest współodpowiedzialny za niemal każdą zbrodnię na terenach, które ma pod swoim zarządem.
W październiku 1939 roku zostaje wyższym dowódcą SS i policji w Kraju Warty. Jest pośrednikiem między Reichsführerem SS i szefem niemieckiej policji Heinrichem Himmlerem a namiestnikiem Berlina w Kraju Warty, odpowiedzialnym za administrację cywilną, Arthurem Greiserem.
W Poznaniu rezyduje cztery lata. Potem trafia do Krakowa. Tam też jest wyższym dowódcą SS i policji, tym razem w Generalnym Gubernatorstwie. Obejmuje ponadto stanowisko sekretarza stanu do spraw bezpieczeństwa w tzw. rządzie GG. Staje się podwładnym generalnego gubernatora, Hansa Franka, który zawiaduje administracją cywilną.
Przez cały ten czas jest także pełnomocnikiem komisarza Rzeszy do spraw umocnienia niemczyzny.
Zasługi dla „zwycięstwa żywiołu niemieckiego”
Jest ambitny, dużo pracuje, choć na sprawach bezpieczeństwa się nie zna. Współpracownicy będą o nim mówić „Dziki Koppe”, bo szorstkim tonem nadrabia brak fachowej wiedzy. Inni powiedzą, że przywłaszcza sobie cudze kompetencje i miesza się w sprawy, które go nie dotyczą. W jego aktach osobowych czytamy, że jest znany z „nadzwyczaj gorączkowego”, „nadmiernie niespokojnego” i „spontanicznie agresywnego stylu zarządzania”.
Reklama
Ale Himmler go ceni. Za szczególnie brutalne działania w zagładzie Żydów i przesiedleniu Polaków. Koppe powtórzy za nim, że Wschodu nie można kolonizować po staremu – wpływać na ludzi, by przyswajali sobie język i prawo kolonizatora. Potrzeba eksterminacji żywiołu polskiego i „zwycięstwa żywiołu niemieckiego”.
Nacisk chce położyć na germanizację ziemi, wysiedlanie tych, których nie uważa się za Niemców, i osiedlanie na ich miejsce Niemców etnicznych.
Wilhelm Koppe kieruje potężnym aparatem bezpieczeństwa. – „Małemu Himmlerowi”, bo tak nazywani bywają wyżsi dowódcy SS i policji, podlegają dowódcy SS i policji w dystryktach, dowódca policji bezpieczeństwa i policji porządkowej, a im z kolei komendanci policji i służb bezpieczeństwa w dystryktach – wyjaśnia dr Marcin Przegiętka, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej w Warszawie.
Organizator Zagłady
Pajęczyna instytucji podległych Koppemu jest ogromna. Policja bezpieczeństwa obejmuje Gestapo (policję polityczną), Kripo (policję kryminalną) i Służbę Bezpieczeństwa Reichsführera SS, która była elitarną formacją o charakterze wywiadu zagranicznego i wewnętrznego.
Reklama
Policja porządkowa to z kolei żandarmeria na terenach wiejskich, policja ochronna w miastach, bataliony policyjne używane w większych akcjach i inne służby policyjne. W środku tej machiny ludobójstwa i tortur jest Koppe. To on wydaje rozkazy, przygotowuje plany, uczestniczy w naradach. Najpierw w Kraju Warty, potem w Generalnym Gubernatorstwie.
W Kraju Warty organizuje cały policyjny aparat okupacyjny. Nadzoruje wszystko, co łączy się z polityką narodowościową i represyjną. Podlega mu całość spraw związanych z polityką wysiedleńczą, a potem eksterminacją Żydów.
To z jego polecenia utworzony zostaje obóz w Chełmnie nad Nerem – jeden z pierwszych obozów zagłady i poligon doświadczalny dla akcji ludobójczej na skalę europejską. To tam od grudnia 1941 do kwietnia 1943 roku wymordowano co najmniej 330 tysięcy osób.
Egzekucja w Tuchorzy
Innych służby podległe Koppemu mordują w publicznych egzekucjach. Jak w tej w Tuchorzy w Wielkopolsce 9 lipca 1942 roku, kiedy wczesnym rankiem przed domem sołtysa zgromadzono ludzi z okolicznych wsi. Odczytano listę obecnych i kazano im iść we wskazanym kierunku. W lesie stała już szubienica z piętnastoma pętlami – wspomina świadek Władysław Kaźmierczak.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Z przybyłych prawie dwustu osób sołtysi wybierają trzydzieści dwie. Rozdzielają zadania – jedni mają zakładać pętle, inni wyciągać kozły spod nóg skazańców, jeszcze inni przenosić zwłoki.
Piętnastu skazanych Polaków przywożą autem. Są z Warszawy i Poznania. Wszyscy mają związane z tyłu ręce. Jeden z gestapowców wygłasza krótkie przemówienie do zebranych. Mówi, że egzekucja to odwet za śmierć Niemca, policjanta Markwitza.
Reklama
Mają być świadkami dla odstraszenia od po-dobnych zajść w przyszłości. Ostrzega, że w wypadku niewykrycia sprawcy za rok podobna egzekucja może się powtórzyć. Za jednego Niemca zginie wtedy pięćdziesięciu lub stu Polaków.
Mówi jeszcze: „W imię narodu niemieckiego” i na komendę „Achtung!” piętnastu mężczyzn zawisa na szubienicy. Mieszkańcy pakują zwłoki na samochód, który odjeżdża w nieznanym kierunku.
Zabici ze śmiercią Markwitza nie mieli nic wspólnego. Na aktach zgonu ich rodziny przeczytają adnotację: „Powiesić na rozkaz wyższego dowódcy SS i policji, Poznań”. Czyli na rozkaz Wilhelma Koppego.
Zasada odpowiedzialności zbiorowej
„Dziki Koppe” sieje terror również w Generalnym Gubernatorstwie. Jest bardziej radykalny od poprzednika i nie ma skrupułów. Pod koniec czerwca 1944 roku wydaje rozkaz, w którym zarządza „mordowanie najbliższych krewnych członka ruchu oporu, który by dokonał zamachu na Niemca albo też szczególnie dotkliwie odczuwanego przez okupanta aktu sabotażu”.
Reklama
To odpowiedź Koppego na działania Polskiego Państwa Podziemnego, które coraz bardziej się uaktywnia. Niemcy czują zagrożenie. Na własnej skórze odczuwa je i Koppe. W lipcu 1944 roku warszawski oddział „Parasol” próbuje go zabić w Krakowie. Niemiec ma szczęście, przeżywa dzięki sprawnemu kierowcy.
Krwawy odwet za zamach na Franka
Kilka miesięcy wcześniej władze GG mszczą się za zamach na Hansa Franka. 2 lutego 1944 roku w Podłężu pod Krakowem zabijają pięćdziesięciu Polaków. Tym razem egzekucji nie przygląda się tłum. Polacy wywlekani z ciężarówek mają zasłonięte oczy i zakneblowane usta. Są związani drutem kolczastym, po dziesięciu
Niemcy ustawiają ich dziesiątkami koło torów kolejowych, twarzami do nasypu. Za plecami skazańców staje pluton egzekucyjny – dziesięciu esesmanów.
Gdy przy nasypie leży pięćdziesiąt ciał, Niemcy zatrzymują kilku okolicznych mieszkańców i każą im załadować trupy na ciężarówki. Zakazują patrzenia na twarze ofiar. Przerażeni mężczyźni rozpoznają jednak kilka osób. To mieszkańcy pobliskich wiosek. Jeszcze trzy miesiące wcześniej tworzyli lokalne oddziały polskiego ruchu oporu.
Pod tymi wyrokami śmierci widnieje podpis dowódcy SS i policji w dystrykcie krakowskim Juliana Schernera. Koppe był jego bezpośrednim zwierzchnikiem i członkiem rządu Generalnego Gubernatorstwa, który obradował nad formą odwetu.
Na jednym z ostatnich posiedzeń rządu GG, 9 grudnia 1944 roku, Koppe jest orędownikiem odpowiedzialności rodowej. Chce masowego rozstrzeliwania ujętych członków ruchu oporu. Karze mają podlegać mężczyźni w wieku od szesnastu do sześćdziesięciu lat. Oświadcza ponadto, że „na ulicach Krakowa należy rozstrzeliwać codziennie 50 Polaków, którym w 60 procentach udowodniono popełnienie jakiegokolwiek zbrodniczego czynu”.
Reklama
Szczęśliwe życie rodzinne
Kiedy Koppe kieruje aparatem policyjnym w Kraju Warty, jego żona Käthe i dzieci mieszkają już w Poznaniu. Przyjeżdżają pod koniec 1939 roku. Ursula ma trzynaście lat, a Manfred niecałe dziewięć. W Polsce spędzą prawie sześć lat życia. Käthe jest bardzo zżyta z dziećmi, inaczej niż Wilhelm, którego ciągle nie ma.
Prowadzą dostatnie życie, w okazałej willi, przed którą pozują na pamiątkowych zdjęciach. Kiedy Wilhelm Koppe obejmie urząd w Krakowie, żona i dzieci pozostaną w Poznaniu.
Dzisiaj Alexandra i Beatrix, córki Ursuli, zastanawiają się, ile ich matka wiedziała o zbrodniach w Polsce. Czy miała świadomość tego, co się wokół niej dzieje? Czy dokonywało się to na jej oczach?
A babcia Käthe, żona Wilhelma? – Do końca życia pozostała pogodną i kochaną osobą. Nie sprawiała wrażenia, że nosi w sobie jakiś balast – mówi Beatrix, która dopiero od nas dowiaduje się o krakowskim zamachu na dziadka.
Reklama
Nikt z rodziny nie opowiada Beatrix i Alexandrze o latach spędzonych w Poznaniu. Nikt nie reaguje na ich pytania o przeszłość. Ta miała odejść w zapomnienie.
Dyrektor w fabryce czekolady
Nowe życie Koppowie rozpoczną jeszcze przed kapitulacją Niemiec. Już w kwietniu 1945 roku Wilhelm Koppe zabiega o nową tożsamość dla siebie i swojej rodziny. W Ministerstwie Spraw Wewnętrznych Rzeszy załatwia papiery na panieńskie nazwisko żony – Lohmann. Ze zmienioną datą i miejscem urodzenia. Nie tylko Wilhelma, także jego syna.
Käthe podaje inne nazwisko panieńskie – Jünemann. Później deklaruje zaginięcie męża. Rodzina rozpoczyna grę w ukrywanie się. Po wojnie zamieszkuje pod Hanowerem, w rodzinnych stronach Wilhelma. Żona z dziećmi zajmują wiejskie gospodarstwo w Hüpede, Wilhelm – 15 kilometrów dalej, w Hotteln. Udają, że nic ich nie łączy.
Wilhelm wraca do handlu. Najpierw w Hanowerze i Stuttgarcie, potem w Bonn. Kiedy zaczynają czuć się pewniej, przeprowadzają się do ówczesnej stolicy Niemiec. Käthe melduje się najpierw bez męża.
Reklama
Jest rok 1952. Koppe-Lohmann zaczyna pracować w fabryce czekolady Trumpf w Akwizgranie. Jest przedstawicielem handlowym. Powoli pnie się po szczeblach kariery. Osiem lat później jest już dyrektorem fabryki. Wnuczki Koppego wspominają, że ich wuj Manfred był zaprzyjaźniony z późniejszym dyrektorem zakładu, Berndem Monheimem.
„Bardzo ostrożny” i „powściągliwy”
Koppe zezna jakiś czas potem, że o jego karierze w SS nie wiedział po wojnie żaden z pracodawców ani współpracowników. Unikał – jak powie – rozpoznania go jako byłego dowódcy SS.
Może dlatego nie jest tak wylewny w kontaktach z sąsiadami. Podczas gdy jego żona chwali się naokoło, że do kręgu jej znajomych należy bardzo dużo arystokratów, Wilhelm jest w oczach sąsiadów „bardzo ostrożny” i „powściągliwy”. Przez cały tydzień jest w podróży i wraca w soboty, by w poniedziałek znowu wyjechać. Niedziele spędza przeważnie w swoim mieszkaniu.
W kręgi arystokracji wejdą dzięki córce Ursuli – sekretarce w Ministerstwie Obrony, która poślubia barona, oficera Bundeswehry. Ich zaślubiny w małym ewangelickim kościele w Bonn są wielkim wydarzeniem. To pierwszy ślub w RFN z honorami wojskowymi.
Reklama
Aresztowanie
Kilka lat później kończy się spokojne życie Wilhelma Lohmanna. Niemiecka policja wpada na trop byłego wyższego dowódcy SS i policji. Aresztuje go w styczniu 1960 roku. Nawet wtedy Koppe próbuje udawać kogoś innego, a w drodze na komisariat złości się, że nie wyemigrował w porę.
Prawie dwa lata i trzy miesiące Koppe spędza w areszcie śledczym. W kwietniu 1962 roku wychodzi za kaucją. Pięćdziesiąt tysięcy marek zapłaci jeden z banków.
Kiedy dziadek siedzi w areszcie, na świat przychodzi jego pierwsza wnuczka. Dziś Beatrix nie wie, jak rodzina usprawiedliwiała długą nieobecność Wilhelma, bo nawet po latach sprawa była przemilczana. Jej i Alexandry pytania pozostają bez odpowiedzi. A przecież babcia, matka i wujek muszą wiedzieć o zarzutach pod adresem Koppego.
Syn Manfred, adwokat, zna każde pismo. Po aresztowaniu ojca zajmuje się jego obroną i gromadzi dowody niewinności. Dociera nawet do obrońców przebywającego w izraelskim areszcie Adolfa Eichmanna. Chce się dowiedzieć, czy Koppe jest odpowiedzialny za obóz zagłady Kulmhof w Chełmnie nad Nerem. Obrońcy Eichmanna odpowiadają, że nie wynika to z zebranego materiału.
Heinz Reinefarth, który w Kraju Warty objął stanowisko po Koppem, napisze oświadczenie, że wyższy dowódca SS i policji „pełnił tylko funkcje reprezentacyjne”.
Akt oskarżenia
We wrześniu 1964 roku prokuratura w Bonn ma już zeznania 205 świadków i gotowy akt oskarżenia. Na 348 stronach oskarża Koppego o współudział w mordowaniu i podżeganie do zabójstwa.Przypisuje mu między innymi współudział w morderstwie 1558 chorych w KL Soldau w Działdowie w 1940 roku. Organizatorom akcji Koppe wynajął podległe mu „kommando Lange”, a na koniec zażądał zapłaty dziesięciu marek za każdego zamordowanego jako zwrot kosztów za wynajęcie.
Reklama
W latach 1940–1943 uczestniczył w morderstwie 145 tysięcy osób w obozie zagłady Kulmhof – czytamy w akcie oskarżenia. W czasie służby w Krakowie w 1944 roku podżegał do mordowania Polaków i chciał odpowiedzialności zbiorowej. W akcie oskarżenia brakuje Tuchorzy. Śledczym nie udaje się zebrać wystarczających dowodów, by przypisać rozkaz egzekucji Koppemu.
Zbrodnie bez kary
Do rozprawy jednak nigdy nie dojdzie. Koppe nie odpowie za zbrodnie popełnione w Polsce. Jest zbyt chory – zaświadczają lekarze. Choć jeszcze w połowie 1961 roku twierdzili co innego.
Różni eksperci poświadczają, że w ciągu kilku lat stan oskarżonego się pogorszył i nie ma on zdolności procesowej. Koppe miał cierpieć na miażdżycę, nadciśnienie, niewydolność serca i przez większość dnia być przykuty do łóżka.
25 sierpnia 1966 roku prokuratura w Bonn zawiesza postępowanie. Unieważnia nakaz aresztowania i decyzję o pozbawieniu wolności. Nie otwiera procesu. Ostatnie lata swojego życia Koppe spędza w mieszkaniu nad Renem. Upaja się widokiem Siedmiogórza z ruinami średniowiecznego zamku. Były generał SS i policji umiera 2 lipca 1975 roku. Ma wtedy siedemdziesiąt dziewięć lat.
Przeczytaj również o tym ilu Polaków zginęło w II wojnie światowej. Najnowsze szacunki i ustalenia
Reklama
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Zbrodnia bez kary. Ukazała się ona w 2022 roku nakładem wydawnictwa Obiektyw. Jej autorzy opisują powojenne kariery nazistowskich zbrodniarzy.is