Rude włosy od najdawniejszych czasów kojarzyły się z nieczystymi mocami i barbarzyństwem. Przesądne kobiety robiły wszytko, by ukryć ten „defekt”. Elżbieta I Tudor postanowiła jednak zrobić ze swych włosów znak rozpoznawczy. I poszło jej tak dobrze, że nawet dzisiaj nie da się jej pomylić z nikim innym.
W 1578 roku Elżbieta I, znana jako Gloriana i królowa dziewica, archetyp protestanckiej monarchini, jedyny protestancki żeński monarcha, obchodziła dwudziesty rok panowania i czterdziesty piąty rok życia. Jako szesnastowieczna kobieta miała już za sobą lata świetności, jednak patrząc na jej portrety, nigdy byś na to nie wpadł.
Reklama
Być może jej poddani po cichu pogodzili się z tym, że królowa nigdy nie wyszła za mąż, że osiągnęła wiek, w którym nie było już mowy o urodzeniu dziedzica Tudorów, tak samo jak wydawało się oczywiste, że protestancka Anglia zmierzała powoli, lecz nieuchronnie w stronę wojny z europejskim supermocarstwem – katolicką Hiszpanią.
Ciemnowłosa matka i rudy ojciec
Jednak według twórców portretów Elżbiety i ich dzieł nic z powyższych się nie działo. Czas stanął w miejscu. Królowa była wciąż młoda, pozbawiona zmarszczek i zwinna jak w dniu wstąpienia na tron. Tylko jej dostojność, o ile można to określić w ten sposób, rosła w miarę upływu lat.
Jeden z najwcześniejszych portretów Elżbiety był podarunkiem, być może od jej brata Edwarda, i ukazuje ją jako dziewczynę w wieku około szesnastu lat. Jest niezwykle przenikliwy psychologicznie: Elżbieta wygląda na nim zarazem na bardzo zranioną i odporną na wszelkie ciosy.
Jest ukazana z gładkimi rudawymi włosami, z przedziałkiem pośrodku (chociaż częściowo ukrytym pod nakryciem głowy w stylu Tudorów) i z brązowymi oczami swojej matki – smutno, że patrzącymi z taką ostrożnością w przypadku córki.
Anna Boleyn miała lśniące ciemne włosy, lecz z pewnością musiała nosić gen rudości; rudowłosy ojciec Elżbiety, Henryk VIII, był, jak opisywał go Holinshed, „starszy, nieco ordynarny, lub, jak to mówimy, krzepki”. Krzepki – być może, lecz z odrobiną podtekstu: „prostacki” to jedno, a „warchoł” to co innego: porywczy, nieprzewidywalny, wysoce niebezpieczny i, jak u młynarza Chaucera, rude włosy i zarost były oznaką jego charakteru.
Ruda z wyboru
Biorąc pod uwagę, że zarówno pozbawił głowy jej matkę, jak i ogłosił ją nieślubnym dzieckiem, można by pomyśleć, że Elżbieta mogłaby chcieć zdystansować się wizualnie do swojego ojca, ale nie. Publiczny wizerunek Elżbiety, gdy już została królową, podkreśla jej rudość oraz bladą skórę, które często idą w parze – i była to kwestia jej wyboru.
Reklama
Gdy nakrycia głowy wyszły z mody, włosy Elżbiety (i reszta jej wizerunku) stały się sprawą publiczną: falujące i ciasno przylegające do głowy, prawie po męsku, po objęciu tronu, we wczesnym okresie elżbietańskim, szły w parze z dopasowanymi kaftanami i wysokimi kołnierzami, również w nieco męskim stylu. Później, gdy garderoba Gloriany stała się bardziej wystawna, fryzura ze ściśle przyczesanych loków unosi się, stając się niemal faraońska.
Zwykli ludzie nie nosili ani takich fryzur, ani wysokich na stopę kołnierzy, których zwiewne skrzydła odrywały głowę od reszty ciała. Oczywiście, że nie; nie byli królową. Nic więc dziwnego, że większość tych późniejszych koafiur, skrzących się od diamentów i pereł, była perukami.
Jeżeli Elżbieta nie życzyła sobie spędzać pół dnia w rękach swoich fryzjerów, peruki były jedynym sposobem na osiągnięcie takiego uczesania – niby jak naturalne włosy miały utrzymać ciężar tylu klejnotów?
Znak firmowy Elżbiety
Nosząc peruki (a mówi się, że posiadała ich osiemdziesiąt), Elżbieta mogła mieć włosy w dowolnym kolorze, a jednak zdecydowała się na rudy – rzadko wybierany i prawdopodobnie popularniejszy w Anglii w jej czasach niż kiedykolwiek później, aż do dziś.
Reklama
Rude włosy i blada skóra były znakiem firmowym Elżbiety, a ci dworzanie, którzy nie byli nimi obdarzeni przez geny, i ci o wiele liczniejsi, którzy naśladowali modę panującą w klasie rządzącej, zmieniali kolor; by naśladować królową, mężczyźni mogli farbować brody (…), a kobiety – włosy przy użyciu domowych środków, takich jak sok z rabarbaru lub raczej mniej zachęcająco brzmiący olej witriolowy (czyli, bardziej swojsko, kwas siarkowy). Mówi się nawet, że Elżbieta kazała farbować na pomarańczowo końskie ogony.
Troska o bladą cerę
Do uzyskania bladej skóry wykorzystywano oczywiście biel ołowianą, nadającą skórze wspaniale satynowy wygląd, potwornie szkodliwą dla zdrowia przy jakimkolwiek kontakcie. Trudno przypuścić, że dwór Elżbiety nie był tego świadomy, gdy powodowała: wypadanie włosów, wysuszenie skóry, bóle głowy i drżenie u pierwszych dam dworu, które uległy zatruciu ołowiem.
Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Ale dla Elżbiety używanie takich kosmetyków mogło być koniecznością. Prawdopodobnie nie cieszyła się naturalną eteryczną bladością księżycowej poświaty, z jaką się ją przedstawia, a która często towarzyszy rudym włosom.
W 1557 roku wenecki ambasador Giovanni Michieli opisał przyszłą królową, jako mającą „dobrą cerę, choć smagłą”. Inny włoski dyplomata, Francesco Gradenigo, opisał ją w 1596 roku jako „mającą rumianą cerę”.
Królewska rywalizacja
Prawdopodobnie Elżbieta była wrażliwa na punkcie swojej ciemnej karnacji; w Encyclopedia of Hair (Encyklopedia włosów) Sherrow przytacza, iż królowa wypytywała, czy jej włosy są lepsze niż jej kuzynki i rywalki, Marii, królowej Szkotów (w 1578 roku, w jedenastym roku jej żałosnej niewoli w Anglii), i czy jej skóra jest jaśniejsza.
W czasach szczęśliwej młodości Maria, królowa Szkotów, poślubiła Franciszka II z Francji i z tego okresu (1560 rok) pochodzi jej pamiętny portret autorstwa francuskiego artysty François Cloueta, ukazujący ją w białej żałobnej sukni, którą nosiła po śmierci matki i teścia, francuskiego władcy Henryka II. Na obrazie jej skóra jest niemal tak blada jak jej żałobny welon, a włosy mają ciemnorudy odcień.
Reklama
Jednakże po jej egzekucji w 1587 roku, w wieku czterdziestu pięciu lat, odkryto, że Maria także nosiła peruki i że jej naturalne włosy były wówczas siwe i przycięte krótko – „tak siwe, jak u niektórych, którzy mają lat kopę i dziesięć”, jak ujął to Robert Wynkfielde, świadek jej śmierci. Zdziwilibyśmy się, jak bardzo przeczulone mogły być te dwie
kobiety, kuzynki i siostrzane królowe siostrzanych królestw, na punkcie wyglądu tej drugiej.
Dowód królewskiego pochodzenia
Lecz z jakiego powodu Elżbieta miałaby kreować tak dziwaczny i niebezpieczny wizerunek? Częściowe wyjaśnienie może leżeć w jej złożonej psychice. Została ogłoszona nieślubnym dzieckiem przez własnego ojca, zatem tak ostentacyjne obnoszenie się z rudymi włosami było jedynym sposobem na zadanie temu kłamu.
Jej matka została ścięta, a sama Elżbieta omal nie podzieliła jej losu w czasie panowania swojej siostry Marii. Portret elżbietański skupia się na głowie, jej otoczeniu oraz ozdobach: klejnotach we włosach, kolczykach i słynnych elżbietańskich kryzach z lat osiemdziesiątych XVI wieku, które eksponowały głowę niemal jak na półmisku, w stylu Jana Chrzciciela, a potem olbrzymich stojących, zwracających uwagę kołnierzach z lat dziewięćdziesiątych.
Kolory róż…
Kolejny powód może kryć się w wersach Hymnu do Astrei, paskudnie górnolotnego wiersza napisanego dla Elżbiety w 1599 roku przez sir Johna Daviesa w celu uczczenia rocznicy jej wstąpienia na tron. Davies był elżbietaninem wagi ciężkiej w każdym tego słowa znaczeniu, a jego pochlebstwa wręcz płyną wartką strugą:
Reklama
Lecz mamy kolory: czerwień i biel
Każda linia i proporcja właściwa
Te linie, ta czerwień i biel
Pragną jeszcze życia i światła
Jej najjaśniejszego Majestatu
I tak dalej. Jest dwadzieścia sześć takich hymnów-akrostychów: pierwsze litery każdego wersu w każdym z nich tworzą imię królowej.
…i barwy Anglii
Lecz barwy, które Davies wymienia jako należące do Elżbiety – czerwień i biel – są nie tylko kolorami róż Tudorów, imprimatur dynastii, ale również barwami flagi Świętego Jerzego, świętego patrona Anglii (również obecnie), i jedynego świętego, którego sztandar pozostaje w użyciu w Anglii od czasu zerwania z Rzymem.
W poemacie Królowa wieszczek z 1590 roku Edmund Spenser wykorzystał ten symbol „krwawego krzyża”, by odróżnić swojego bohatera, Rycerza Czerwonego Krzyża, od różnych personifikacji cudzoziemskich złoczyńców, które pojawiają się w wierszu.
Trzeba przyznać, że trudno czytać dziś ten utwór bez przychodzących na myśl Rycerzy, którzy mówią Ni! Monty Pythona, lecz dobrze wyciąga na wierzch ksenofobię elżbietańskiej Anglii. W czerwieni i bieli (pamiętajmy także, że biel była kolorem dziewictwa – królowej dziewicy) kryje się „marka” królowej i dostojeństwo jej wizerunku, na równi z panowaniem, symbolem i porządkiem różnym od tego, który był wcześniej.
Reklama
O ironio, na późniejszych portretach Elżbiety, z niewieloma wyjątkami, wspaniałe szaty i klejnoty mogły być jedynym elementem malowanym z natury – twarz o barwie kości słoniowej i korona z rudych włosów stały się ikoną, masowo produkowaną i natychmiast rozpoznawalną, nawet obecnie.
Marka „Elżbieta I”
Marka „Elżbieta I” jest z tego powodu jedną z najdłużej istniejących i najbardziej udanych w historii. Dopiero pod koniec jej życia, gdy sir Walter Raleigh cierpko opisał ją jako „kobietę, którą czas zaskoczył”, Elżbieta nieco zmieniła styl: jej peruki stały się wyższe i jaśniejsze: jak to opisał niemiecki prawnik Paul Hentzner w Greenwich w 1598 roku, „jej włosy mają kolor kasztanowy, lecz są sztuczne”.
W tym przypadku wydaje się, że Hentzner używa słowa „kasztanowy” w jego oryginalnym znaczeniu: brązowo-biały. Termin, który miał później stać się tak poręczny i społecznie akceptowalny, gdy chodzi o włosy w rudawym odcieniu, został po raz pierwszy wprowadzony do języka angielskiego około 1430 roku i pochodzi od łacińskiego albus (ang. auburn), czyli biały.
Dopiero w XVII wieku jego znaczenie się zmieniło i upowszechniło, jako termin odnoszący się raczej do koloru brązowego niż bladego. Od tego czasu był arystokratycznym bliskim kuzynem rudego, lecz kolor, który miał na myśli Hentzner, jest prawdopodobnie tym, który występuje na procesyjnym portrecie królowej, autorstwa Roberta Peake’a z 1601 roku.
Być może zmianę wymusiła bladość skóry siedemdziesięcioletniej królowej, gdy kontrast z rudą peruką stał się zbyt ostry. Elżbieta miała wyczucie, jakie kolory do niej pasują. Nawet dzisiaj rudzielec pragnący się dowiedzieć, jakie kolory powinny przeważać w jego garderobie, nie musi szukać dalej niż na jej portretach.
Polecamy
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Jacky Colliss Harvey Rudzi. Wybrańcy czy przeklęci (Bellona 2020).
Tytuł, lead i śródtytuły pochodzą od redakcji. W celu zachowania jednolitości tekstu usunięto przypisy, znajdujące się w wersji książkowej. Tekst został poddany obróbce redakcyjnej w celu wprowadzenia większej liczby akapitów.
Ilustracja tytułowa: Elżbieta I w stroju parlamentarnym (domena publiczna).
1 komentarz