W drugiej połowie lat 80. XI wieku w Polsce doszło do dziwnej (nawet w kontekście postępowania właściwego średniowieczu) i bardzo trudnej do wyjaśnienia z perspektywy czasu intrygi. Książę Władysław Herman zaprosił do kraju człowieka, który zagrażał jego władzy, a może nawet zgodził się oddać tron w jego ręce. Konkurent został jednak niemal natychmiast usunięty, co musiało rzucić podejrzenia na samego monarchę. Co z tym wszystkim miała wspólnego żona niedoszłego władcy?
Władysław Herman doszedł do władzy z woli spiskowców, którzy w 1079 roku zmusili do ucieczki na Węgry, a potem chyba dopadli za granicą, jego starszego brata Bolesława Śmiałego.
Reklama
Główna linia dynastii Piastów nie wygasła jednak wraz z przegnanym królem. Bolesław Śmiały (czy też Szczodry) miał syna, Mieszka. Chłopak też zbiegł na Węgry, gdzie cieszył się protekcją tamtejszego władcy Władysława Świętego. W 1086 roku niespodziewanie zaproponowano mu jednak powrót nad Wisłę.
Zaskakujący powrót
Późniejsza o przeszło dwie dekady relacja Galla Anonima, wprost rozpływającego się nad młodym i obiecującym Mieszkiem, od dawna konfuduje historyków, próbujących zrozumieć dlaczego panujący wówczas książę, Władysław Herman, zaprosił do siebie i obsypał łaskami konkurenta.
Nie brakuje badaczy przekonanych, że Władysław Herman, z własnej woli lub może pod naciskiem jakiejś części otoczenia, był skłonny oddać tron bratankowi, wykluczając z dziedziczenia własne potomstwo, albo przynajmniej w istotnym stopniu podzielić się władzą z chłopakiem mającym do niej silne dziedziczne prawa.
Rzecz nigdy nie nastąpiła, bo już w roku 1088 Mieszko umarł otruty. Wpierw jednak zdążył zawrzeć małżeństwo, co do którego warto zapytać czy nie miało czasem bezpośredniego związku z jego śmiercią.
Reklama
Małżeństwo Mieszka Bolesławowica
Jak przypomina Mariusz Samp na kartach nowej książki pt. Polska i Ruś Kijowska. Sąsiedztwo ognia i miecza, wiele (na ogół późnych, ale w tym przypadku wiarygodnych) polskich roczników odnotowało, że na rok przed śmiercią Mieszko Bolesławowic stanął na ślubnym kobiercu. Jego związek odnotował też kronikarz Gall Anonim, stwierdzając krótko, że partnerką była „ruska dziewczyna”, a relacji patronował sam Władysław Herman.
Niektórzy przypuszczali, że zdawkowa, czy nawet pogardliwa wzmianka o „ruskiej dziewczynie” to sugestia, że żona Mieszka miała niskie, niedynastyczne pochodzenie. Obecnie w nauce przeważa już jednak wprost odwrotna interpretacja.
Córka zbyt potężnego księcia?
„Za sprawą Krzysztofa Benyskiewicza, biografisty Mieszka Bolesławowica, cech prawdopodobieństwa nabrała ostatnio hipoteza, identyfikująca żonę Mieszka z jedną z córek wielkiego księcia kijowskiego Wsiewołoda Jarosławowica” – tłumaczy Mariusz Samp w książce Polska i Ruś Kijowska.
Małżeństwo to zdaniem uczonego było nad wyraz pożądane przez stronę polską z uwagi na przymierze łączące Wsiewołoda z Węgrami, co przysparzało wybrance księcia za jednym zamachem sojuszników w walce z ambitnymi Rościsławowiczami.
Reklama
Mariaż ten był korzystny również dla samego Mieszka, ponieważ zyskiwał on obok Władysława Świętego nowego partnera i jednocześnie (z racji zajmowanej przezeń pozycji na Rusi Kijowskiej) gwaranta władzy w państwie piastowskim.
W świetle badań genealogicznych wybranką była najprędzej Katarzyna Wsiewołodówna, urodzona około 1070 roku i zmarła w 1108. W 1087 roku miałaby ona więc mniej więcej 17 lat, co było wiekiem zupełnie właściwym dla ślubu z również młodym potomkiem przegnanego króla.
Na wyciągnięcie dalszych szczegółów źródła już nie pozwalają. Można jednak zastanawiać się czy tak wspaniałe małżeństwo – zapewniające Mieszkowi Bolesławowicowi opiekę zarówno ze wschodu, jak i południa – nie przyspieszyło jego upadku.
Popchnęło bowiem do działania dworską koterię, która bała się wzrostu jego wpływów i nie zamierzała dopuścić, by ktokolwiek zastąpił, bądź ograbił z części władzy, być może łatwiejszego w sterowaniu lub przychylniejszego danej grupie Władysława Hermana.
Dlatego anonimowi sprawcy, by zacytować relację Galla Anonima, „młodzieńca szlachetnych przymiotów trucizną ze świata zgładzili”.
Źródło
Powyższy tekst stanowi fragment książki Mariusza Sampa pt. Polska i Ruś Kijowska. Sąsiedztwo ognia i miecza (Bellona 2024).