Do typowej wiejskiej chaty sprzed 100 czy 200 lat prowadziły niskie drzwi, pod którymi znajdował z kolei bardzo masywny i wysoki próg, który często trudno było przekroczyć. Takie rozwiązanie nie miało zbyt wielu uzasadnień praktycznych. W wielkich progach, na których nagminnie potykały się i dzieci i dorośli, chodziło przede wszystkim o przesądy. Kiedyś traktowane przez polskich chłopów z absolutną powagą.
Dawni polscy chłopi wierzyli, że próg odgradza, izoluje i zabezpiecza siedlisko znacznie bardziej niż same drzwi. Był to punkt newralgiczny, bo w powszechnym przeświadczeniu właśnie drzwiami do domostwa mogły dostawać się złe moce, szkodzące mieszkańcom, a zwłaszcza małym i bezbronnym dzieciom.
Reklama
Z drugiej strony, próg chronił domowników przed utratą, czy też wymknięciem się na zewnątrz, szczęścia, zdrowia albo i, zwykle oczywiście bardzo skromnego, bogactwa. Można wręcz odnieść wrażenie, że żaden punkt wiejskiej chaty nie był związany z tak wieloma przesądami i obyczajami, co właśnie próg.
Lwowski etnograf Henryk Biegeleisen wymienił w 1929 roku na kartach swojej książki U kolebki, przed ołtarzem, nad mogiłą, poświęconej tradycyjnej ludowej obyczajowości, łącznie dziesiątki progowych tradycji. Wszystkie uważał nawet za przeżytek niegdysiejszej, magicznej czy wręcz religijnej „czci progów”.
Multum wzmianek o traktowaniu progów można odnaleźć i w innych publikacjach. Przesądy różniły się zależnie od regionu, bywały nawet sprzeczne. Zjawiskiem stałym był jednak wielki respekt względem funkcji progu. A także towarzysząca mu głęboka obawa przed naruszeniem lub, nie daj Boże, skalaniem tej nieodzownej granicy domu.
Dlaczego nie wolno witać się przez próg?
Wśród chłopów powszechne było na pewno przekonanie, że próg należy traktować jak stałą barierę. Nie wolno było wykonywać czynności po części przed progiem, a po części za nim. Należało wybrać jedną ze stron i ściśle się jej trzymać.
Reklama
Zakazane było więc chociażby witanie się albo żegnanie przez próg. Groziło ono, w świetle starych chłopskich mądrości, między innymi ściągnięciem do chaty „nieszczęścia lub nieprzyjaźni”.
I choć dawne uzasadnienia w większości już się zatarły, to sam obyczaj pozostał. Jak wyjaśniał na początku XXI wieku podlaski etnograf Wojciech Załęski, „do dziś zachował się zwyczaj niewitania przez próg, jako że podając rękę nad progiem, buduje się kładkę, po której do domu może się wślizgnąć zło. Dlatego gospodarz, aby nie wpuścić niechcianego gościa, wita go przed progiem, a miłego zaprasza do środka i tam podaje rękę”.
Magia chłopskiego progu
W ziemi sieradzkiej nie wolno było jeść niczego podczas przechodzenia przez próg, bo to groziło kłótnią w domu. Pod Zamościem panowała opinia, że przez próg nie wolno nawet podawać jałmużny żebrakowi, taki datek bowiem „na pożytek nie pójdzie”.
Czasem posuwano się zresztą i dalej. Henryk Biegeleisen spotkał się z wiejskim osądem, że przez próg nie wolno ani mówić, ani nawet patrzeć do wnętrza domu, bo „ludziom lub zwierzętom, które tam przebywają, »może się przez to stać urok«”.
Reklama
Taki zły czar mógł zostać rzucony zupełnym przypadkiem, bezwiednie. Ale na wsi nawet bardziej obawiano się rozmyślnych złych intencji: tego, że niechętny gość wkroczy do domostwa tylko po to, by naruszyć progową barierę, na przykład poprzez wsunięcie za biegun drzwi słomki, nad którą wypowiedział zaklęcie.
Każdego obcego, kto gramolił się przez próg, należało więc bacznie i nieufnie obserwować. Dozę bezpieczeństwa mogła też zapewnić – jak wierzono na Mazowszu – na przykład przybita na progu, dla szczęścia, podkowa.
Nie wolno siadać, stawać, rąbać ani spluwać
Nieraz zakazane były również wszelkie czynności wykonywane nie nad lub pod progiem, ale wprost na nim. Było to miejsce może nie wprost święte, ale na pewno zbyt szczególne, by kalać je codziennymi sprawami.
90-letni staruszek z okolic Puszczy Knyszyńskiej na Podlasiu, przepytywany w tym temacie podczas badań etnograficznych w latach 70. XX wieku, wyjaśniał, że „na progu nie wolno siadać, nawet nastąpić nań, nie wolno rąbać, spluwać przez próg, (…) a szczególnie nie wolno przez próg czegoś kłaść, na przykład miotły, kapoty”. To by bowiem niebezpiecznie złączało świat wewnętrzny z zewnętrznym.
Reklama
Z innych regionów znany jest też chociażby przesąd zakazujący kładzenia na progu worka ze zbożem na zasiew, bo to grozi jego zepsuciem i złymi plonami. Wreszcie pilnowano się nawet, by nie stać na progu, gdy grzmi, bo taka nieostrożność mogła się skończyć uderzeniem pioruna.
Zresztą chociażby w okolicach Ropczyc na Podkarpaciu chłopi za grzech uznawali stanie na progu w ogóle – niezależnie od okoliczności. Z kolei w bardzo wielu regionach znany był osąd, że przez próg zawsze należy przechodzić nie lewą, ale prawą nogą. O tym właśnie – nie zaś o zachowanej w dzisiejszej pamięci kwestii wstawania prawą nogą z łóżka – myślał na co dzień typowy mieszkaniec wsi.
***
Powyższy tekst powstał na podstawie najnowszej książki Kamila Janickiego. Życie w chłopskiej chacie już teraz możecie zamówić na Empik.com.