Na początku epoki nowożytnej, w XVI stuleciu, nie było jeszcze całkiem jasne co właściwie oznacza polskie szlachectwo. Dopiero kolejne dekady miały ugruntować przekonanie, zgodnie z którym szlachecka „cnota” stanowiła kategorię dziedziczną i nieodwołalną. Na razie dominowało inne podejście. Zgodnie z nim szlachectwo otrzymywano za zasługi własne oraz przodków, a do jego utrzymania konieczne było prowadzenie życia w odpowiedni sposób. Dopuszczano też, że szlachcic może stracić swój uprzywilejowany status. Kiedy mu to groziło?
Obawy przed utratą szlachectwa były najsilniejsze w początkach epoki nowożytnej, gdy status uprzywilejowany próbowano jeszcze wiązać z faktycznym praktykowaniem „cnoty” przejętej po przodkach.
Reklama
Formalne kryterium
Konstytucja sejmowa z roku 1505 – przyjęta rzecz jasna przez samych szlachciców – objaśniała, że aby zachować prawa przynależne szlachcie, należało prowadzić życie osiadłe w dobrach wiejskich, według przyjętego obyczaju panów herbowych.
Takie zastrzeżenie mogłoby stanowić wstęp do oczyszczenia stanu z osób pozbawionych posesji, zbyt ubogich by być ziemianami. W praktyce jednak uwaga kolejnych sejmów skupiła się nie na drażliwej dla wielu biedniejszych rodzin kwestii posiadania, ale na trybie życia, jaki mógłby skalać pana herbowego i podważyć jego cnotę.
Zawody zakazane dla szlachty
Wielokrotnie – między innymi w latach 1550, 1633, 1677 – izba poselska układała oficjalne listy zakazanych zawodów.
Rzecz sprowadzała się do zajęć miejskich. Panu herbowemu nie wolno było trudnić się jakimkolwiek rzemiosłem, wytwórstwem, ale też na przykład medycyną. Spośród tak zwanych wolnych zawodów aprobatę, zresztą ograniczoną, znajdował wyłącznie fach prawniczy.
Reklama
Poza dworem to poza szlachectwem?
W świetle przyjętych konstytucji już samo porzucenie ziemi i zamieszkanie w mieście miało odbierać szlachcicowi jego status. Reguła obowiązywała formalnie aż do roku 1775, wcale jej jednak szeroko nie egzekwowano ani nawet nie próbowano interpretować w radykalny sposób.
Wystarczy stwierdzić, że w województwie krakowskim w latach 60. XVI wieku aż 15 procent szlachciców żyło w miastach, głównie w Krakowie. Obwieszczenia sejmów służyły raczej dyscyplinowaniu panów herbowych i wykpiwaniu wyrzutków, którzy przekroczyli przejęte normy postępowania.
Przede wszystkim jednak zakazane zajęcia przypominały o różnicach między ludźmi obdarzonymi „cnotą”, a ponoć zepsutym mieszczaństwem.
Zapomiany system kastowy dawnej Polski
Stanisław Orzechowski wyjaśniał w roku 1566, że ludność miast nie zasługiwała na szlachectwo i prawa, bo praktykowała „rzemiosła niewolnicze”, wymagające, by „ciało samo sobą robiło” – a więc związane z wysiłkiem fizycznym. To zaś ponoć w oczywisty sposób „plugawiło” organizm.
Reklama
Jak dosadnie, ale też przekonująco skomentował historyk literatury Sławomir Baczewski, szlachecki publicysta przejawiał wiarę w „fizyczną, omalże kastową nieczystość” ludzi innych niż ziemianie.
Określenie wydaje się tym bardziej słuszne, że podobnie jak w dawnych Indiach, również w XVI-wiecznej Polsce wierzono, że swojej kasty nie można opuścić.
Mieszczanin czy chłop był urodzony do pracy, co wykluczało wyzbycie się „splugawienia”. Co innego szlachcic, który zboczył z drogi i zajął się fachem miejskim.
Jak pisał chociażby Aleksander Brückner, w praktyce twierdzono, że „kto miejskie prawa przyjmie, traci szlachectwo, ale wraca doń znowu, jeśli pożegna miasto”. W XVII wieku jakiekolwiek potępienie zajęć niegodnych szlachcica stało się zresztą czystą retoryką. Wtedy wierzono już, że istotą szlachectwa jest krew, a nie osobista cnota.
***
Tekst powstał w oparciu o moją nową książkę pt. Warcholstwo. Prawdziwa historia polskiej szlachty (Wydawnictwo Poznańskie 2023). To bezkompromisowa opowieść o warstwie, która przejęła pełnię władzy w Polsce, zniewoliła resztę społeczeństwa i stworzyła system wartości, z którym borykamy się do dzisiaj. Dowiedz się więcej na Empik.com.