14 czerwca 1794 roku, w następstwie drugiego rozbioru i stłumionego powstania, do Krakowa wkroczyły wojska pruskie. Umocniony zamek wawelski skapitulował już po kilku godzinach. Wraz z nim w ręce zaborców wpadł też najważniejszy skarb w kraju.
Prusacy zajęli miasto i zamek. W Berlinie zapadła polityczna decyzja, żeby traktować krakowian łagodnie. Wawel nie był jednak objęty taryfą ulgową. Dowódcy średniego szczebla, którym zakazano łupienia kamienic i dręczenia mieszczan, skupili swoją uwagę na ogałacaniu zabudowań pałacowych.
Reklama
Zrywano wszelkie, choć i tak bardzo skromne, ozdoby z czasów ostatniego, pozorowanego remontu rezydencji, przeprowadzonego za panowania Stanisława Augusta Poniatowskiego.
„Oficerowie brali z sal meble, lustra, opony i obicia, dzieląc się nimi wedle stopni i odsyłając je do Wrocławia” – wyliczał Karol Estreicher. Dla szeregowych żołnierzy brakowało łupów, ci więc wyrywali nawet klamki czy płyty podłogowe.
Przy tej okazji odnaleziono miejsce przechowywania skarbów koronnych, a więc przede wszystkim koron, bereł i jabłek, z użyciem których przez stulecia wynoszono do władzy monarchów Polski i Rzeczpospolitej.
Komendant miasta, generał Leopold Ruets, już pod koniec czerwca zwrócił się bezpośrednio do króla Fryderyka Wilhelma II z zapytaniem, co ma z nimi uczynić.
Reklama
„W największej tajemnicy”. Rabunek polskich skarbów koronnych
Początkowo władca Prus nakazał mu tylko strzec insygniów i czekać. Decyzja uległa zmianie u schyłku lata kolejnego roku. W toku pertraktacji między mocarstwami zapadła decyzja, że Kraków zostanie oddany Austriakom.
W związku z tym Hohenzollern polecił Reutsowi, by „w największej tajemnicy” i „z potrzebną ostrożnością” dokonał grabieży najcenniejszych polskich skarbów.
Generał przystąpił do akcji na samym początku października 1795 roku. W raporcie dla najjaśniejszego pana tłumaczył później, że „największą trudność sprawiło rozbicie sześciu drzwi, okutych żelazem i zaopatrzonych w kunsztowne zamki, a potem żelaznej skrzyni, w której insygnia były przechowywane”. Do pomocy sprowadzono zaufanego ślusarza.
Czwartego października oznaki władzy monarchów Rzeczpospolitej zostały pod strażą odesłane do Wrocławia. Rabunek odbył się, zgodnie z poleceniem, potajemnie. Nawet formalny kustosz skarbca, ksiądz Sebastian Sierakowski, dowiedział się o nim dopiero po fakcie.
Reklama
Wspominał, że miał „oko i ucho na wszystko”, ale też był spokojny, bo przecież trzymał klucze, a Prusacy nie próbowali ich mu odebrać. Którejś nocy usłyszał jednak „łoskot wozu jadącego pod katedrę”. O poranku skrzynie w skarbcu były już puste. Według Sierakowskiego nie otwarto w nich zamków, lecz wyłamano zawiasy.
Zagadka utraconych insygniów. Co stało się z koroną polskich królów?
Trzy tygodnie później, 24 października 1795 roku, władcy Rosji, Prus i Austrii uzgodnili ostatni traktat rozbiorowy. Na mocy porozumienia Rzeczpospolita Obojga Narodów została wymazana z map Europy.
Kraków wraz z Wawelem faktycznie włączono w granice imperium habsburskiego. Wojska pruskie wycofały się jednak ze skały całożercy dopiero na początku 1796 roku. Nowych właścicieli twierdzy nie poinformowano o losie polskich skarbów państwowych. Zarówno Austriakom, jak i krakowianom pozostały tylko spekulacje i plotki.
Przez wiele dekad krążyły różne legendy o ukryciu symboli władzy. Dzisiaj wiadomo już z absolutną pewnością, że insygniów nie udało się uratować.
Reklama
Fryderyk Wilhelm II kazał je tylko zabezpieczyć. Jego syn i następca Fryderyk Wilhelm III posunął się znacznie dalej. W obliczu dotkliwych problemów finansowych wydał decyzję o przetopieniu polskich koron, bereł i jabłek królewskich. Z pozyskanego srebra i złota wybito pruskie monety, natomiast kamienie szlachetne sprzedano. Rzecz została doprowadzona do skutku w 1811 roku.
Jedyne co pozostało ze najcenniejszych skarbów
Dziejowe zawieruchy przetrwał Szczerbiec, miecz koronacyjny, a poza tym kilka pobocznych przedmiotów, między innymi sandały koronacyjne Zygmunta III Wazy czy chorągiew państwowa ze schyłku epoki jagiellońskiej.
W zbiorach Muzeum Katedralnego na Wawelu wciąż znajduje się też kopia tak zwanej włóczni Świętego Maurycego, którą w 1000 roku Bolesław Chrobry otrzymał od cesarza Ottona.
W czasach nowożytnych nie używano jej już w ceremoniale stanowienia władzy, a grabarze Rzeczpospolitej nie zdawali sobie sprawy z wartości przedmiotu. Szczęśliwie więc nie usiłowali go odnaleźć i zarekwirować.
****
Niemy świadek koronacji i upadków, ceremonii i pożarów, schadzek i skrytobójstw. Wawel. Biografia to pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski. Powyższy tekst powstał na jej podstawie. Dowiedz się więcej o książce na Empik.com.