Po śmierci Katarzyny II Wielkiej na rosyjskim tronie zasiadł jej syn Paweł I. Nienawidził on matki oraz jej dworzan. Nowy władca wielokrotnie publicznie upokarzał członków arystokracji, wprowadził też wiele reform uderzających w ich interesy. Wreszcie uknuto spisek, który miał doprowadzić do jego obalenia. Zamachowcy zaplanowali atak na 11 marca 1801 roku.
Ktoś jednak musiał zdradzić spisek Pawłowi. Około 9 marca, nie mówiąc nic [gubernatorowi Petersburga Piotrowi von der] Pahlenowi, cesarz potajemnie wezwał [współkomendanta stolicy Aleksieja] Arakczejewa i [generała-adiutanta Fiodora] Rostopczyna do Petersburga – najpewniej po to, aby pokierowali kontrzamachem.
Reklama
„Potrzebuję Cię. Przyjeżdżaj natychmiast”
Pahlen jednak, mający nadzór nad pocztą, otworzył listy i pokazał je Pawłowi, pytając, czy nie są czasem podrobione. Paweł zapewnił, że są autentyczne. Kiedy Arakczejew otrzymał list Pawła – „Potrzebuję Cię. Przyjeżdżaj natychmiast” – puścił się galopem do Petersburga.
Dziesiątego marca Paweł był w złym humorze. Po popołudniowym koncercie siedział w swoich komnatach i rozmyślał, a przed kolacją oskarżył [żonę] Marię i starszych synów, że go zdradzili. Podobno znalazł na biurku Aleksandra egzemplarz Brutusa Voltaire’a i posłał doń [swojego kamerdynera Iwana] Kutajsowa [zwanego „Figaro”] z biografią Piotra Wielkiego, w której podkreślił fragment o torturowaniu carewicza Aleksego.
Podczas kolacji siedział ze skrzyżowanymi ramionami, przypatrując się żonie i synom. Umieścił carewiczów w areszcie domowym, a [generał-prokuratorowi Piotrowi] Oboljaninowi kazał odebrać od nich przysięgę wierności. Kiedy wstał od stołu i wyszedł, Maria zalała się łzami.
Nazajutrz, 11 marca, Paweł był spokojniejszy. Podczas obiadu do rodziny dołączył jednooki generał Michaił Kutuzow, który w 1812 roku miał zdobyć nieśmiertelną sławę. „Na obiedzie zebrało się nas dwadzieścioro – wspominał Kutuzow – [a Paweł] był bardzo wesół, radosny i czuły dla żony i synów”.
„Sprawa może poczekać do jutra”
Generał jednak zapewne nie zrozumiał, o co chodzi, gdy car zapytał Aleksandra, dlaczego ma taką zmartwioną minę, i poradził mu zadbać o zdrowie. Potem Paweł poszedł na górę pobawić się z dziećmi.
„Kiedy ojciec przyszedł do nas, był niezwykle wesoły” – wspominał Mikołaj, który miał wtedy cztery lata. Na wielkich korytarzach „wszyscy bawiliśmy się na sankach. Nawet mama się przyłączyła”. Po wyjściu Pawła małego Michała zapytano, w jaką grę się bawił. „W pogrzeb ojca!” – odpowiedział. Czy coś usłyszał? Nianie szybko go uciszyły.
Reklama
Późnym wieczorem Pahlen złożył cesarzowi drugi tego dnia raport i zauważył, że gdy wokół pałacu wartę pełnili żołnierze pułku siemionowskiego Aleksandra, cesarskich komnat pilnowali żołnierze pułku gwardii konnej Sabłukowa. Pahlen poinformował Pawła, że lojalni kawalergardzi są jakobinami i radził ich odprawić; a wobec nielojalności cesarzowej jako rozsądny środek zapobiegawczy zalecał zamknięcie drzwi na klucz do jej pokojów.
W ciągu dnia „Figaro” otrzymał list, w którym ostrzegano go przed spiskiem. „Sprawa może poczekać do jutra” było „ulubionym powiedzonkiem” Kutajsowa. List znaleziono nazajutrz w jego kieszeni. Był nie rozpieczętowany.
Paweł odprawia swoją straż
O ósmej wieczorem pułkownik Sabłukow, meldując się swemu przełożonemu, Konstantemu, zauważył, że obaj cesarzewicze są „bardzo podnieceni”. „Wszyscyście tu chyba poszaleli” – mruknął pod nosem Sabłukow.
Aleksander „skradał się jak przerażony zając”, a kiedy pojawił się Paweł, umknął „jak uliczny latarnik”. Dopiero gdy cesarz sobie poszedł, Aleksander otworzył drzwi i zajrzał do środka. „Znów podkradł się w naszą stronę jak lis”. Ostrzeżony, że może go spotkać los carewicza Aleksego, następca tronu był kłębkiem nerwów.
Reklama
„Nic nie wiesz – pisał w liście. – Obaj siedzimy w areszcie domowym. Oboljaninow zabrał nas do kaplicy i odebrał wiernopoddańczą przysięgę”. Zaraz po powrocie do domu Sabłukow został ponownie wezwany do cesarza. Władca przyjął go w towarzystwie swego małego psa Szpica i adiutanta Uwarowa, członka sprzysiężenia; oświadczył im wprost: „Jesteście jakobinami”.
Kiedy Uwarow „robił głupie miny i uśmiechał się za plecami cesarza”, Paweł kazał odejść kawalergardom, pozostawiając na straży tylko dwóch nieuzbrojonych lokajów. Po odwiedzinach u kochanki car, ubrany jak zwykle w „kalesony, białą lnianą kamizelkę” i szlafmycę, położył się do łóżka, nad którym wisiała szpada, laska i szarfa.
Zamachowcy ruszają do akcji
W innej części miasta spiskowcy brali tego wieczoru udział w przyjęciach wydanych przez kilku oficerów – wszyscy jednak, ponad sześćdziesięciu, w tym trzech braci Zubowów, zebrali się na koniec u pułkownika Tałyzina w Pałacu Zimowym. W mundurach, obwieszeni medalami nadanymi przez Katarzynę, raz po raz wychylali kielichy szampana, którego dostarczył Pahlen.
[Generał Levin von] Bennigsen zapamiętał „straszną wesołość” i „niebywałe pijaństwo” wśród książąt, senatorów, Gruzinów, Niemców i jednego francuskiego lokaja. W większości byli to młodzi ludzie, po części romantyczni konstytucjonaliści, po części pijane typy spod ciemnej gwiazdy, rwące się do bitki; było też trzech oficerów, których Paweł osobiście obił laską.Wielkie historie co kilka dni w twojej skrzynce! Wpisz swój adres e-mail, by otrzymywać newsletter. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.
Rozmawiano o nowym władcy i konstytucji, a Nikołaj Bibikow, pułkownik z pułku izmajłowskiego, proponował wymordowanie całej dynastii. Tuż przed północą przyjechał Pahlen. W tym samym czasie hrabia Arakczejew zbliżał się galopem do bram Petersburga, przybywając na ratunek cesarzowi. Na rozkaz Pahlena nie wpuszczono go do miasta i zawrócono do jego majątku.
Tylko Pahlen i Bennigsen, obaj Niemcy, obaj bezwzględni, stoicko spokojni i pięćdziesięciosześcioletni, jeszcze nie pili. Pahlen wzniósł toast na cześć nowego cesarza, a potem podzielił spiskowców na dwie grupy.
Reklama
„Nie można usmażyć jajecznicy, nie rozbijając jajek”
Pierwsza, pod komendą Bennigsena i księcia Zubowa, który wciąż liczył sobie zaledwie trzydzieści cztery lata, miała wejść do pałacu przez tylną bramę i iść prosto do sypialni cesarza. Pahlen z drugą grupą zamierzał otoczyć pałac, odcinając wszystkie drogi ucieczki. A gdyby Paweł się opierał?
„Jak wszystkim wiadomo – odrzekł Pahlen – nie można usmażyć jajecznicy, nie rozbijając jajek”.
Tuż po północy Pahlen poprowadził swoich ludzi w stronę frontowego wejścia do Zamku Michajłowskiego, a Bennigsen i Zubow pospiesznie okrążyli budynek. Prowadzeni przez adiutanta Pawła, Argamakowa, przeszli przez fosę po zwodzonym moście i weszli do cesarskich komnat. Po drodze połowa grupy zabłądziła w ciemności, więc do środka weszło za Bennigsenem dwunastu.
Byli wśród nich Płaton i Nikołaj Zubowowie. Adiutant doprowadził ich do samego przedpokoju. Tu wyciągnęli szpady, ale lokaj nie chciał otworzyć drzwi.
– Przyszedłem złożyć raport – powiedział Argamakow.
– Zwariowaliście? Przecież jest po północy.
– Mylicie się. Naprawdę jest szósta rano i jak nie otworzycie drzwi, cesarz każe mnie aresztować.
Drzwi otwarły się i spiskowcy wpadli do środka. Jeden z lokajów krzyknął ostrzegawczo, ale Bennigsen ciął go „niebezpiecznie szablą przez głowę”. Płatona Zubowa nagle obleciał strach i chciał uciec. Bennigsen chwycił go za ramię: „Cóż to? Teraz chce się pan wycofać? Posunęliśmy się zbyt daleko, by podążać za pańską radą, która nas wszystkich zgubi. Nawarzyliśmy piwa, wypada je teraz wypić”.
Nie mógł uciec daleko
Dwunastka weszła przez niezamknięte drzwi na schody, a dwudziestu kilku pijanych, żądnych krwi zuchwalców maszerowało schodami w górę; lodowato spokojny Bennigsen i podniecony Zubow skierowali się w stronę komnaty cesarskiej. Krzyk lokaja obudził Pawła. Cesarz rzucił się do ucieczki, ale jedyne wyjście, prowadzące do komnaty Marii, na jego rozkaz zamknięto wcześniej na klucz.
Reklama
Pod jego biurkiem była klapa w podłodze i wejście do tunelu prowadzącego poza teren pałacu, lecz car nie zdążył już jej otworzyć. Bennigsen i Zubow, z szablami i świecami w rękach, wtargnęli do komnaty. Podbiegli do łoża: było puste. „Uciekł!” – wrzasnął Zubow, ale Bennigsen pomacał posłanie: „Gniazdko jest jeszcze ciepłe”.
Trzymając świece w górze, rozejrzeli się po komnacie. Nic. Srebrny księżyc wyszedł zza chmur. W jego świetle Bennigsen zobaczył pod parawanem bose stopy. „Voilà” – zawołał z triumfem. Wyciągnęli Pawła, bosego, w szlafmycy, na środek komnaty.
„Wysoka, chuda, blada i kanciasta sylwetka [Bennigsena] w kapeluszu na głowie i z obnażoną szablą musiała mu się wydać przerażającą zjawą”.
– Najjaśniejszy panie, przestałeś panować. Cesarzem jest Aleksander. Aresztujemy cię na jego rozkaz. Musisz abdykować – powiedział po francusku Bennigsen. – Twemu życiu nic nie zagraża, ale jeśli będziesz się opierać, nie będę mógł cię obronić!
Reklama
„Co ja wam złego zrobiłem?”
Książę Zubow zarzucił cesarzowi, że jego despotyzm jest nie do zniesienia. Kiedy Bennigsen sprawdzał drugie drzwi, Nikołaj „Kolos” Zubow i inni spiskowcy wpadli do sypialni.
– Aresztowany? – zapytał Paweł, stojąc w nocnej koszuli. – Jak to aresztowany?
Zubow powtórzył po rosyjsku słowa Bennigsena, na co Paweł, odzyskując monarszą dumę, zaczął się kłócić z pijanym „Kolosem”. Ten warknął na niego:
– Dlaczego tak krzyczysz?
Uderzył cesarza w twarz, a Paweł go odepchnął.
Reklama
– Co ja wam złego zrobiłem? – zawołał.
– Znęcasz się nad nami od czterech lat – krzyknął jakiś żołnierz. Spiskowcy i cesarz patrzyli na siebie z zapartym tchem. Potem dała się słyszeć wrzawa: to następna grupa pokrzykujących oficerów, prowadzona przez księcia Jaszwilego, gruzińskiego zawadiakę, skarconego kiedyś laską przez samego cesarza, weszła do sypialni.
„Nie próbuj uciekać, bo cię zamordują”
Książę Zubow, przestraszony, że to wierne Pawłowi oddziały idą mu z pomocą, wpadł w popłoch i uciekł po schodach. Jaszwili i jego ludzie rzucili się na cara, przewracając parawan, lampę i cesarza.
– Na litość boską, miłościwy panie, nie próbuj uciekać, bo cię zamordują – krzyknął Bennigsen, który twierdził potem, że pobiegł po nową lampę. Nieprzypadkowo książę Zubow i Bennigsen opuścili komnatę właśnie w chwili, gdy przybył oddział zabójców (o ile w ogóle ją opuścili).
Wydaje się, że po prostu ustąpili miejsca mordercom, którzy teraz rzucili się na cara. W strasznym zamieszaniu Paweł bronił się zawzięcie, aż Nikołaj „Kolos” Zubow, który kilka lat wcześniej przyniósł Pawłowi wiadomość, że został cesarzem, chwycił masywną złotą tabakierę i z rozmachem uderzył nią cara w twarz, miażdżąc mu kość policzkową i wybijając oko.
Reklama
Paweł upadł, przypuszczalnie uderzając się przy tym o kant biurka. Porucznik Iwan Tatarinow i kapitan Jakow Skariatin, którym pomagał Jaszwili, dopadli walczącego cesarza. Trzeba było kilku silnych mężczyzn, aby złamać jego opór. Sabłukow pisze, że byli to trzej oficerowie, którym Paweł nie szczędził razów: „Drogo zapłacił za to w godzinie śmierci”.
„Zacisnęli pętlę i ciągnęli trupa, uderzając go”
Bili go i dusili jak opętani. Pułkownik Bibikow trzymał cara za rzedniejące włosy i walił jego głową o podłogę. Skariatin zerwał szarfę Pawła wiszącą nad łóżkiem i prawdopodobnie przy pomocy Jaszwilego i Tatarinowa owiązał nią carowi szyję. Francuski lokaj Zubowa usiadł na stopach ofiary. Paweł zdołał wsunąć palce między szarfę a szyję, błagając, żeby go nie zabijali, pozwolili mu się pomodlić.
Potem, patrząc dzikim wzrokiem w twarze zabójców, rozpoznał między nimi, jak mu się zdawało, Konstantego, i w pełnej tragizmu chwili, przypominającej Cezarowe „Et tu, Brute?”, wykrztusił: „Co takiego? Wasza Wysokość też tutaj?”.
Znów zaczął błagać: „Litości, Wasza Wysokość, litości! Powietrza, na miłość boską”. Dusiciele zaciskali szarfę, aż w końcu Paweł przestał się ruszać. Wtedy inni spiskowcy postanowili „pomścić osobiste zniewagi, kopiąc ciało i depcząc po nim, kalecząc nieszczęsne zwłoki”. „Zacisnęli pętlę i ciągnęli trupa, uderzając go”.
Bennigsen wrócił z lampą, przerwał masakrowanie zwłok i objął komendę nad spiskowcami. Zbadał „okaleczone ciało”, szukając oznak życia, a potem kazał trzydziestu gwardzistom stanąć przy drzwiach i położył ciało na łóżku.
„Dość tej dziecinady”
Aleksander I czekał na dole, nie wiedząc, co się dzieje w pałacu. „Trapiony niepokojem, wątpliwościami i tysiącem dręczących go myśli, w ubraniu rzucił się na łóżko”. Niedługo potem „zapukano do drzwi i ujrzał wówczas Nikołaja Zubowa… w ubraniu pozostającym w nieładzie, rozognionego wypitym winem i dopiero co dokonanym zabójstwem”. Zubow rzekł ochryple:
– Już po wszystkim!
– Po czym? – zapytał Aleksander, ale „Kolos” nie odpowiedział jasno.
Reklama
Nagle wielki książę zorientował się, że Zubow tytułuje go ciągle „Waszą Cesarską Mością (wielki książę sądził, że został jedynie regentem)”. Targnął nim „straszny ból i najdotkliwsza rozpacz”. Przyjechał Pahlen, odpowiednio spóźniony: gdyby spisek się nie udał, mógłby aresztować jego uczestników.
– Ludzie będą mówić, że jestem ojcobójcą – załkał Aleksander. – Obiecano mi, że jego życie zostanie oszczędzone. Jestem najnieszczęśliwszym z ludzi! – Dość tej dziecinady – Pahlen potrząsnął go mocno za ramiona. – Proszę rozpoczynać panowanie i pokazać się gwardii.
Źródło
Artykuł stanowi fragment książki Simona Sebag Montefiore’ego pt. Romanowowie 1613-1918. Jej nowe wydanie ukazało się w Polsce nakładem wydawnictwa Bellona.
Saga o życiu dwudziestu carów i caryc
Tytuł, lead oraz śródtytuły pochodzą od redakcji. Tekst został poddany podstawowej obróbce korektorskiej.