W listopadzie 1944 roku zdecydowana większość Generalnego Gubernatorstwa była już pod kontrolą nacierających na zachód sił sowieckich. Mimo to Hans Frank pisał w liście do żony: „Jestem zupełnie spokojny i opanowany. Siedzę tu na mym starym zamku niczym patriarcha”. Okłamywał się niemal do końca. W dniu 21 grudnia ogłosił, że „Rosjanie nigdy nie dostaną Krakowa”, choć wówczas losy całej wojny i upadek III Rzeszy były przesądzone.
Dopiero 16 stycznia 1945 roku, gdy w rękach wroga znalazła się Częstochowa, generalny gubernator obszedł sale pałacowe na Wawelu, gdzie rezydował niemal od początku wojny, jako samozwańczy „król” okupowanej Polski. Jak zanotował w prywatnym dzienniku, „pożegnał je ze wzruszeniem”.
Reklama
Podobno wspiął się nawet osobiście na wieżę Lubrankę (Senatorską), by ściągnąć z niej flagę ze swastyką. Nazajutrz kolumna samochodów, wioząca „króla” i jego świtę, opuściła Wawel i skierowała się w kierunku Śląska.
Dlaczego Niemcy nie zniszczyli Wawelu?
Zamek, w przeciwieństwie do wielu innych reliktów kultury nad Wisłą, nie został zniszczony przez wycofujących się Niemców. Także opowieści, jakoby naziści przed odejściem zaminowali wzgórze, okazały się fałszywe.
Brunatny dyktator z rozmysłem mścił się na Warszawie, ale Wawel nadal nie budził jego zainteresowania. Z kolei Frank, zaślepiony własną retoryką, niezmiennie sądził, że opuszcza niemiecki „Burg”,wznoszący się nad „Norymbergą Wschodu”. I nie zamierzał zamieniać w gruzy tego rzekomo germańskiego zabytku.
Wawel przetrwał niemiecką okupację, choć został znów obrabowany. Uciekający „mały dyktator” kazał wywieźć do Niemiec najcenniejsze dzieła sztuki, w tym Damę z gronostajem. Obraz Leonarda da Vinci powrócił do Krakowa dopiero po zakończeniu wojny.
Reklama
Jedyne bombardowanie Wawelu
Poza tym w dniu ewakuacji doszło do bombardowania Krakowa. Po raz pierwszy i jedyny w okresie II wojny światowej zdarzyło się wówczas, że bomba lotnicza uderzyła także w Wawel.
Adolf Szyszko-Bohusz notował, że ładunek spadł w szczęśliwym miejscu – nie na budynek pałacu lub katedry, lecz na dziedziniec Batorego, dawny majdan przed łaźnią królowej. Eksplozja nastąpiła około godziny piętnastej.
Na jej skutek „wyleciały prawie wszystkie okna w promieniu kilkudziesięciu metrów”, a fragment muru pałacu oderwał się i spadł na kaplicę Batorego. Pozostałością po zdarzeniu był też wielki lej, sięgający aż do poziomu skały.
Wydarzenie, niewygodne dla komunistów, mieniących się wyzwolicielami, przez kolejne dekady było skutecznie tuszowane. Głośniej zaczęto o nim mówić dopiero w latach osiemdziesiątych XX wieku.
****
Powyższy tekst powstał na podstawie mojej książki pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.