Zamek na Wawelu nie stanowił w epoce renesansu spójnej całości. Składał się z kilku odrębnych gmachów, w których z kolei mieściło się łącznie kilkanaście różnych apartamentów. Na wyższych piętrach żyli i sypiali król, królowa, członkowie ich rodziny i wybrani dworzanie. Mało kto zdaje sobie sprawę z faktu, że zamieszkane były też pokoje na względnie ciemnym i niskim parterze. Po stronie wschodniej swoje lokum mieli potężni urzędnicy odpowiedzialni za zarząd nad całą rezydencją: wielkorządcy.
Mieszkanie wielkorządcy znajdowało się na parterze tak zwanego trzeciego pałacu w zamku na Wawelu, od strony północnej. To pokoje, które dzisiaj w części są zajęte przez wystawę Zbrojowni.
Reklama
Zaskakująco skromny apartament wielkorządcy
Lokal miał łącznie sześć pomieszczeń i około 300 metrów kwadratowych powierzchni. Wiadomo o herbach zdobiących okna i o elegancko wykończonej sali jadalnej, z listwami do zawieszania złotolitych kobierców. Izba stołowa liczyła 85 metrów kwadratowych, ale prywatna izdebka mieszkalna tylko jakieś czterdzieści. Równie skromne (jak na realia panujące ogółem w Zamku na Wawelu!) były wymiary komnaty sypialnej, zresztą wyposażonej w dość proste meble.
Ogółem apartament nie był może ciasny, ale i trudno nazywać go prawdziwie wygodnym, biorąc pod uwagę, kto tam zamieszkiwał. U schyłku rządów Zygmunta Starego pokoje zajmował potężny Seweryn Boner. Był on nie tylko wielkorządcą i bankierem króla, ale też nadzorcą żup solnych oraz zwierzchnikiem trzech kasztelanii i siedmiu dochodowych starostw.
Pomimo braku szlacheckiego rodowodu Boner stał się jednym z najbogatszych magnatów w Królestwie Polskim. Miał własne zamki, łącznie z niezwykle okazałym Ogrodzieńcem na Szlaku Orlich Gniazd. Poza tym w samym Krakowie dysponował kilkoma wygodnymi domami.
Chłodne i ograniczone pomieszczenia Wawelu raczej nie odpowiadały jego aspiracjom. Wydaje się jednak, że Boner tylko z rzadka w nich nocował. Apartament w rezydencji królewskiej służył mu głównie do pracy. Był to w pierwszej kolejności urząd, kontrolujący wszelkie prace budowlane i remontowe na szczycie wzgórza.
Reklama
W przylegającej do mieszkania komnacie wieży Duńskiej dokonywano wypłat z kasy wielkorządowej. W sali jadalnej Boner odbywał oficjalne spotkania, z kolei w ogrzewanej sieni wejściowej ustawiono podłużne skrzynie, na których noce spędzali słudzy wielkorządowi.
O tym, że w pokojach zwykle było bardzo tłoczno, świadczą również – znane z zachowanych rachunków – ławy dla interesantów, ustawione przed wejściem. Czekali tam wszyscy ludzie pragnący spotkać się z wielkorządcą, podpisać z nim umowy lub dopiąć projekty oczekiwane przez władcę.
Pokoje podrządców w zamku na Wawelu
Kolejne mieszkanie na parterze wschodniego skrzydła zamku na Wawelu – po drugiej stronie klatki schodów, dzisiaj nazywanych Poselskimi – zajmował podrządca. Urzędnik odpowiadający ściśle za prace budowlane i remontowe oraz szerzej za utrzymanie rezydencji, zawsze wymagające wielkiego zaangażowania i poważnych funduszy.
Do jego dyspozycji oddano pięć pomieszczeń, w tym dwa małe pokoiki na dolnych poziomach wieży Jordanki. Cały ten apartament zajmował około 200 metrów kwadratowych. Podobnie jak wcześniej opisany, miał charakter mocno urzędowy. Właśnie w nim stała zresztą „skrzynia wielka dębowa stara blachą żelazną z obydwu stron obita”, w której przechowywano królewskie fundusze, przeznaczone na prace prowadzone w rejonie rezydencji.
Reklama
Zapomniana sala poselska zamku na Wawelu
Przedłużenie całych „wielkorządów krakowskich”, jak mówiono o parterze skrzydła wschodniego, stanowiły jeszcze dwie sale: sień z wejściem z dziedzińca oraz 85-metrowa komnata od południa.
Ostatni pokój był zarazem najbardziej okazały na całej kondygnacji. Z czasem do pomieszczenia poza kominkiem wstawiono jeszcze piec, aby zapewnić warunki sprzyjające wielogodzinnemu pobytowi. To tam odbywały się zapewne procesy nadzorowane przez wielkorządcę: postępowania wobec mieszkańców dóbr królewskich w Małopolsce, ale również posiedzenia Sądu Najwyższego Prawa Niemieckiego, a więc ostatniej instancji dla miast lokacyjnych.
W ostatnich latach ustalono ponadto, że właśnie opisywana sala na parterze – nie zaś wspaniała izba Pod Głowami, mieszcząca się dwa poziomy wyżej i dzisiaj określana Poselską – była miejscem obrad posłów podczas sejmów zwoływanych na Wawel.
Jak wyjaśnia Stanisław Mossakowski, usytuowanie pomieszczenia sprawiało, że nawet długie, burzliwe i częste spotkania reprezentantów szlachty nie zakłócały funkcjonowania dworu. Sąsiednią sień, a także pokoiki w Jordance, można było łatwo spożytkować na potrzeby kancelarii sejmowej, poza tym sala miała własny ustęp, była względnie jasna i wyposażona w liczne ławy.
W efekcie to ją w epoce zygmuntowskiej nazywano salą Poselską. Posłowie obradowali tam na pewno podczas każdego sejmu z lat czterdziestych XVI wieku. Po raz ostatni zaś w roku 1633.
****
Powyższy tekst powstał w oparciu o moją książkę pt. Wawel. Biografia. To pierwsza kompletna opowieść o historii najważniejszego miejsca w dziejach Polski: o życiu władców, ich apartamentach, zwyczajach, o setkach innych lokatorów Wawelu i o fascynujących zdarzeniach, które rozgrywały się na smoczej skale przez ponad tysiąc minionych lat.