W chłopskiej izbie wspólnie ze zwierzętami. Grafika z czasopisma Kmiotek

Zapomniany aspekt życia polskich chłopów. Dzisiaj nikt by czegoś takiego nie wytrzymał

Strona główna » XIX wiek » Zapomniany aspekt życia polskich chłopów. Dzisiaj nikt by czegoś takiego nie wytrzymał

Dawni polscy chłopi niemal zawsze mieszkali wspólnie ze zwierzętami. I to nie z kotami czy psami, ale krowami, owcami, królikami, kurczętami. W ubogich chatach ryczały one i gdakały zaraz obok ludzkich legowisk. W nieco dostatniejszych zajmowały pierwsze pomieszczenie domu, a więc sień. Tak było powszechnie jeszcze w połowie XIX wieku. A w wielu regionach wybitnie niehigieniczne rozwiązanie pozostało normą nawet na przełomie XIX i XX stulecia.

Poniższy tekst pochodzi z nowej książki autorstwa Kamila Janickiego. „Życie w chłopskiej chacie” już teraz możecie zamówić w przedsprzedaży.

Fryzyjczyk Ulrich von Werdum, który odwiedził Rzeczpospolitą w drugiej połowie XVII wieku, twierdził, że pierwszym pomieszczeniem każdej chaty chłopskiej była nie sień, lecz stajnia. Podobny komentarz mógłby paść zarówno jedno, jak i dwa stulecia później. Niemal w całym kraju było bowiem normą, że ludzie żyli pod wspólnym dachem ze zwierzętami.


Reklama


Typowo polska specyfika

Rozwiązanie, samo w sobie, nie było żadnym ewenementem na skalę Europy. Także na wielu obszarach niemieckojęzycznych, chociażby w Saksonii, za najbardziej typowe gospodarstwa chłopskie uważano takie, w których wszystkie pomieszczenia – i te przeznaczone dla inwentarza żywego, i magazynowe, i wreszcie mieszkalne – umieszczano w jednym gmachu.

Podejście polskich włościan różniło się jednak wyraźnie, bo zwierzęta przebywały nie tylko w tych samych budynkach, ale i w tych samych pomieszczeniach, co ludzie. Temperaturą swoich cielsk zapewniały dodatkową ciepłotę zimą, zarazem jednak pozostawiały wszędzie odchody, rozsiewały smród, ściągały insekty i choroby.

Typowa izba chłopska w Galicji na rysunku z drugiej połowy XIX wieku
Typowa izba chłopska w Galicji na rysunku z drugiej połowy XIX wieku. Ukazano dwie przeciwległe strony pomieszczenia. U góry po lewej widać stanowisko dla krowy mieszkającej wspólnie z rodziną i ulokowanej dokładnie naprzeciwko łóżka.

Chłopska sień czyli stajnia

Potwierdzenie takiego stanu rzeczy można odnaleźć w dziesiątkach relacji etnograficznych i podróżniczych.

Łukasz Gołębiowski opowiadał w latach 30. XIX stulecia, że w wiejskich siedliskach w sieni trzyma się zimą „krowę na ocieleniu lub cielną, owcę z jagnięciem, świnkę z prosiętami lub wieprzka, gęsi, kaczki, psa i kota, poddasze [zaś] zajmuje czujny kogut ze swoją gromadką”.

Władysław Zapałowski w nieco późniejszym opisie chat świętokrzyskich wspominał z kolei, że w sieni „ma pomieszczenie trzoda chlewna”. Oskar Kolberg podawał, że na Mazowszu w sieniach trzymano jeszcze konie, a powszechnie drób.


Reklama


Z kolei opowiadając o chatach z okolic Krakowa, stwierdził wprost, że „kojce dla kur i ducki, czyli kosze plecione okrągłe dla drobiu”, montowane w sieni, stanowiły wręcz oznaki pewnej zamożności.

Coś o wiele gorszego

Stała obecność zwierząt w sieni nie budziła ostrego sprzeciwu społeczników i lekarzy, bo też ci mieli na celowniku problem o wiele poważniejszy.

Nawet na przełomie XIX i XX wieku, gdy poziom wiejskiego bytowania wyraźnie już się podniósł w stosunku do realiów pańszczyźnianych, wciąż były w Polsce obszary, gdzie inwentarz powszechnie trzymano nie tylko w sieniach, ale i w izbach mieszkalnych – tam, gdzie gotowali, jedli i spali domownicy.

Tekst, który czytasz pochodzi z najnowszej książki Kamila Janickiego. Życie w chłopskiej chacie już teraz możesz zamówić w przedsprzedaży.

Tak było zwłaszcza w Małopolsce. Franciszek Bujak opowiadał w 1903 roku, że w okolicach Limanowej typowa izba chłopska dzieliła się na wyraźnie odmienne połowy. Po stronie z oknami żyli ludzie, po przeciwnej – zwierzęta.

Tę drugą część wnętrza mieszkalnego zajmowały „rzędem stojące, a tyłem do okien obrócone krowy i jałówki”, mające przy ścianie żłób i załatwiające wszelkie potrzeby niemalże na środek izby, na rzuconą im pod kopyta słomę. Taką zrekonstruowaną izbę, z posłaniem dla ludzi i żłobem w przeciwległych kątach, można zresztą oglądać w parku etnograficznym w Nowym Sączu.


Reklama


Na zimę do tego samego wnętrza brano jeszcze „owce, kury, króliki”. O ostatnich wspominał też Seweryn Udziela, zaznaczając, że uprzykrzały się one włościanom spod Ropczyc, bo „grzebały sobie nory, gdzie mogły”.

„Rzec trudno, czy to izba, stajnia, chlew lub kurnik!”

Galicyjską normę dosadnie skwitował Maciej Moraczewski, w 1885 roku:

W takiej niskiej i dusznej izbie siedzi rodzina zazwyczaj bardzo liczna, bo choć nie zawsze, ale często oprócz gospodarza, żony i dzieci i inne stworzenia Boskie tam się znajdą. Za niską, ledwie metr jeden wysoką, drewnianą zabitką stoi krowa, a pod nią nawóz i bydlęce odchody.

W chłopskiej izbie wspólnie ze zwierzętami. Grafika z czasopisma Kmiotek
W chłopskiej izbie wspólnie ze zwierzętami. Grafika z czasopisma „Kmiotek”,

Przy krowie nietrudno o zwierzęta bez rogów, chrząkające, mruczące i szukające jakiego żeru. Nie obejdzie się też bez tego, żeby w sadzku pod piecem nie było kurek, a jak na wiosnę, to w wielu okolicach zwłaszcza górskich, gnieździ się pod łóżkiem cała trzódka świeżo wylęgniętych jagniątek!

Tak tedy ludzie, krowy, świnie, kury, jagnięta i któż tam wiedzieć może co jeszcze, siedzą razem i rzec trudno, czy to izba, stajnia, chlew lub kurnik!


Reklama


„Najbardziej szkodliwa praktyka”

Kilka dekad wcześniej przed wprowadzaniem zwierząt do izb nie krępowano się w niemal całej Polsce. Moralizujące pismo Kmiotek, wydawane w Warszawie i przeznaczone dla światlejszych mieszkańców wsi, w roku 1862 przestrzegało, że to praktyka uporczywie częsta, ale też niezwykle, a nawet „najbardziej” szkodliwa.

Redaktor tygodnika dla ludu twierdził, że tam, gdzie „w jednej izbie razem z ludźmi stała pospołu krowa”, nieuchronnie powstawała „nieczystość ogromna”, za nią zaś szedł „upadek niezmierny na zdrowiu”.

„Różne wyziewy” i „z odchodów smrody” miały prowadzić do tego, że dzieci wiejskie wyglądały blado i nędznie, głowy i brzuchy miały „duże, nożęta cieniutkie”. Dorosłych trapiły z kolei „ból głowy, sapka i duszność”.

I nie była to pewnie nawet diagnoza bardzo przesadzona, biorąc pod uwagę rzecz, o której jeszcze będzie mowa: że izb chłopskich właściwie nigdy porządnie nie wietrzono. A nawet nie było to technicznie możliwe.

***

Jak trudno było zbudować chłopską chatę i ile to kosztowało? Dlaczego nasi przodkowie nigdy nie otwierali okien? I czym oświetlali wnętrza w czasach przed elektrycznością?

O tym wszystkim i nie tylko Kamil Janicki opowiada w swojej książce. Życie w chłopskiej chacie już teraz możecie zamówić w przedsprzedaży.

Jak naprawdę wyglądało życie w chłopskiej chacie?

WIDEO: Dlaczego polscy chłopi NIE używali łóżek?

Autor
Kamil Janicki

Reklama

Wielka historia, czyli…

Niesamowite opowieści, unikalne ilustracje, niewiarygodne fakty. Codzienna dawka historii.

Dowiedz się więcej

Dołącz do nas

Kamil Janicki

Historyk, pisarz i publicysta, redaktor naczelny WielkiejHISTORII. Autor książek takich, jak Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wawel. Biografia, Warcholstwo czy Cywilizacja Słowian. Jego najnowsza książka toŚredniowiecze w liczbach (2024).

Rafał Kuzak

Historyk, specjalista od dziejów przedwojennej Polski. Współzałożyciel portalu WielkaHISTORIA.pl. Autor kilkuset artykułów popularnonaukowych. Współautor książek Przedwojenna Polska w liczbach, Okupowana Polska w liczbach oraz Wielka Księga Armii Krajowej.

Wielkie historie w twojej skrzynce

Zapisz się, by dostawać najciekawsze informacje z przeszłości. Najlepsze artykuły, żadnego spamu.